Miał Pan już podpisany kontrakt z Wartą Poznań, ale ta spadła z ligi i umowa nie weszła w życie. Wisła Płock nie była jednak jedynym klubem, który zabiegał o pana. Jak to się stało, że Wisła wygrała ten wyścig?
To prawda, Wisła nie była jedynym klubem, który się odezwał. Wymienianie dziś nazw innych klubów niczego by nie zmieniło. Cieszę się, że swoją pracą w Zniczu Pruszków zainteresowałem inne kluby.
Najważniejsza dla mnie była rola w klubie, zespole, procesie budowy drużyny, decyzyjności. Osoby prezesa i dyrektora sportowego i Bartka Sielewskiego były kluczowe. Od razu złapaliśmy flow. Padły słowa i zapewnienia, podpierane pewnymi przykładami. Wierzę w to. Sam sobie zadawałem pytanie: czego ja szukam? Jaki ma być mój kolejny klub? Nie ukrywam, że bardzo chcę pracować w Ekstraklasie. Jeśli temat tego klubu nie wypalił, to chciałem pracować w klubie, który ma takie same cele i ambicje jak ja. Wierzę, że wszyscy w klubie, zaczynając od zawodników i sztabu, przez administrację, dyrektora i prezesa - wszyscy chcą Ekstraklasy. Wierzę, że uda nam się zbudować drużynę. Uważam, że mając grupę indywidualności nie wygra się rywalizacji. To oczywiście pomaga w przepchnięciu poszczególnych meczów, ale na przestrzeni całego sezonu, kiedy gramy w upale i mrozie, boiska są dobrze i nieco słabiej przygotowane, nie możemy być uzależnieni od chimerycznego, indywidualnego zachowania. Jako drużyna musimy mieć constans, obojętnie co by się nie działo. Nie możemy zejść poniżej pewnego poziomu przyzwoitości. Wierzę, że możemy osiągnąć to pracą. To będzie dla mnie najważniejsze zadanie, żeby z zawodników, którzy tu zostaną i tych, którzy dołączą z innych zespołów, a także osób pracujących w klubie, stworzyć rodzinę zmierzają w tym samym kierunku.
Z pana słów wnioskuję, że władze Wisły obiecały, że będzie pan managerem trochę w angielskim stylu - z wpływem na sprowadzanych do nas zawodników, określeniem sposobu gry drużyny, ale także decydującym w innych aspektach. Dobrze rozumiem?
Tak. Cieszę się, że rozmawiamy na żywo i że takie osoby pracują w dziennikarstwie i przychodzą na konferencje. Musimy pracować nad edukacją, żeby piłkę przedstawiać w naszym kraju w nieco szerszym znaczeniu.
Spójrzmy na trwające Mistrzostwa Europy. Nikt tam nie gra piłki defensywnej, nie nastawia się na obronę własnego pola karnego. Wszyscy chcą atakować. Jeśli przeniesiemy to na nasze podwórko i zobaczymy mecze ligowe, to u nas proporcje są zupełnie odwrotne. Już obrazuję, co mam na myśli.
[Trener odwraca laptopa i pokazuje dziesiątki danych dotyczących sposobu gry zawodnika. Przychodzący do Wisły Płock zawodnicy badani są pod kątem około setki aspektów]
Jako trener chcę, żebyśmy grali ustawieniem 3-5-2. Wszystko musi swoje logiczne połączenie. Na każdą pozycję mamy sprecyzowaną charakterystykę - jak chcemy, żeby nasz zawodnik wyglądał. Weźmy centralnego środkowego obrońcę, który ma sprecyzowane parametry. Są średnie, słabe i mocne. Co jest najważniejsze w momencie atakowanie w wymiarze taktycznym? Funkcjonowanie w strukturze, dążenie do przewagi, wiązanie napastników przeciwnika, koncept na trzeciego, piłka diagonalna, zagrania do wahadłowego, piłka do napastnika, wprowadzenie piłki do “8” albo “10”. To potrzebuję w zaawansowanym stopniu, mniejszym lub większym stopniu. W fazie bronienia musi rozumieć kiedy skracać pole gry, utrzymać jedność defensywy w niskiej obronie, ustawienie do piłki otwartej/zamkniętej, krycie indywidualne w polu karnym, odpowiedni timing ataku napastnika, zarządzanie linią obrony, asekuracja przestrzeni za plecami. To tylko wymiar taktyczny. Mam sprecyzowane różne wymiary, np. podania. Wszystkie informacja trafiają do skautingu.
Chciałbym, żeby nasze “10” były zróżnicowane. Jeden typowy box to box, a drugi drybler. Dlatego chciałem bardzo, żeby trafił tu Shuma Nagamatsu i jest Dominik Kun. Kiedy namawiałem Dominika do transferu do nas argumentowałem to jego charakterystyką. Na niebiesko jest mój profil perfekcyjny. Po analizie przez nas przeprowadzonej mamy czerwony profil
[Profile niemal się stykają]
Po analizie powiedziałem dyrektorowi, że chcę Dominika Kuna.
Super człowiek, nie tylko jako piłkarz.
Na aspekty mentalne też zwracamy uwagę. Koncentracja, kontrola, rywalizacja w grze, pewność siebie, liderowanie, komunikacja. U mnie to musi być mocne. Potrzebujemy też mentalnie przygotowanych zawodników.
Cała charakterystyka sprawia, że Dominik idealnie mi pasuje. Cieszę się, że jeśli idę z kandydaturą Dominika do dyrektora, to nie mam odpowiedzi, że mam pięciu innych kandydatów. Jest pytanie “dlaczego?”, ja uzasadniam i działamy.
Tak samo wysłaliśmy teraz działowi skautingowemu wysłaliśmy wszystkie profile. Jeśli dostaną sygnał, że jest zawodnik, to sprawdzają go pod tę charakterystykę i jeśli jest ktoś ciekawy, to wołają mnie i przedstawiają go. Famulak, Misiak - wszyscy zawodnicy przeszli przez tę siateczkę.
Chcąc grać wysoką obroną, zawodnicy muszą być przygotowani motorycznie.
Trzeba po prostu szybko biegać.
Te aspekty muszą być na określonym poziomie.
Pan już miał podpisany kontrakt z Ekstraklasową Wartą, ale właśnie, nie wyszło. Zawodnicy często mówią mi, że super jak cię biorą do Ekstraklasy, ale jeszcze lepiej to smakuje, jak sam ją sobie wywalczysz. Jaka jest opinia trenera?
Zgodzę się. Sam z Zniczem Pruszków wywalczyłem nieoczywisty awans do I ligi. Dlatego jest to jednym z argumentów, którym przekonuję Shumę Nagamatsu że dobrze jest trafić dziś do Wisły Płock, niż być zawodnikiem do rotacji w klubie Ekstraklasy. Razem możemy ten awans zrobić. Inaczej jest wejść ze statusem ważnego zawodnika do Ekstraklasy, niż być jednym z trzech piłkarzy na pozycję.
W 100% się zgadzam. Nie rozpaczam, nie przeżywam, że nie doszło do finalizacji kontraktu. Widocznie tak miało być. Moja żona bardzo wierzy w przeznaczenie. Widocznie coś pięknego mnie czeka na innej ścieżce. Jestem szczęśliwy, że jestem w Wiśle Płock, dużo życzliwych ludzi mnie otacza. Najnormalniej w świecie chcę z tym społeczeństwem trafić do Ekstraklasy.
Czy Shuma Nagamatsu obiecał panu, że pójdzie z panem dalej? Jakieś ustne porozumienie funkcjonuje?
Nigdy nie padło takie zapewnienie. Uważam, że nasza współpraca jest na dobrym poziomie. Spójrzmy, gdzie był Shuma, kiedy zaczęliśmy współpracować, a gdzie jest dziś, jak się rozwinął, jak mu pasuje ten model pracy i gry. Uważam, że to dla niego bardzo dobre. Jestem zainteresowany kontynuacją tej współpracy, ale też rozumiem jego parcie na Ekstraklasę. Wyjechał z domu, postawił się rodzinę. Za sprawę honoru postawił sobie, że osiągnie poziom Ekstraklasy. Jeśli ma to dziś na wyciągnięcie ręki, to jest to spełnienie tego, co obiecał rodzinie.
A Japończycy są bardzo honorowymi ludźmi.
Dokładnie. Nawet teraz cofać się dwa kroki i walczyć o awansu, który już może mieć. Rozumiem go, ale cały czas go nakłaniam, dopóki nie podpisał kontraktu. Zobaczymy, jak to będzie wyglądało.
Rodzina chciała, żeby został w domu. Ojciec jest golfistą, miał kontynuować tradycje rodzinne. Jeśli by tego nie spełnił, to wróciłby jako syn który się postawił, a nie osiągnął wyznaczonego celu. Rozumiem to, ale wierzę, że inną drogą można tej Eksktraklasy doświadczyć.
Czy patrzy pan na proporcje Polaków do obcokrajowców w szatni?
Bardzo się cieszę, że pracuję w Polsce i mam możliwość pracy z dużą liczbą zawodników, z którymi mogę porozumiewać się w ojczystym języku. Mieszkałem przez 4 lata w Chinach. Pracując w chińskim klubie praktycznie niemożliwe było nawiązanie relacji z zawodnikami, którzy nie mówili w języku angielskim, a komunikacja odbywała się tylko przez osobę trzecią. Nie mam uprzedzeń, ale jeżeli mam do wyboru podobnych zawodników z Polski i zagranicy, to na pewno wybieram Polaka. Jestem raczej osobą, która jeśli stawia na obcokrajowca, to musi on być lepszy od zawodnika z Polski. Chyba, że to młody obcokrajowiec i w jakiejś perspektywie mógłby zastąpić doświadczonego zawodnika, który np. za rok odejdzie.
Będzie Pan wymagał komunikacji w języku polskim?
Nie udało mi się tego wyegzekwować u Shumy, mimo iż starałem się 2 lata pracowaliśmy. Jego polski jest na bardzo słabym poziomie.
To skomplikowane. Np. 4 lata w Niemczech sam uczyłem się niemieckiego, bo uznałem, że przyda mi się w życiu. W Hiszpanii opanowałem podstawy hiszpańskiego. Przez 4 lata w Chinach nie czułem potrzeby nauczenia się chińskiego, bo wiedziałem, że to tylko etap w moim życiu, a nie zostanę tam na zawsze.
Trzeba zagłębić się w to indywidualnie, którzy zawodnicy są w Polsce i jak długo chcą zostać. Czy to epizod roczny-dwuletni, bo może koniec końców ten język nie będzie im potrzebny. Mamy kilku obcokrajowców w składzie. Odprawy będziemy prowadzić w języku polskim plus indywidualne w języku angielskim. Proste zwroty każdy będzie musiał opanować. Nasza komunikacja musi być sprawna, na boisku nie lubię tracić czasu.
Na konferencji prasowej dowiedzieliśmy się, że fascynuje się pan historią, bitwami. Z tego co kojarzę jeden z trenerów kazał swoim podopiecznym czytać książki w trakcie wyjazdów na mecze. Czy panu chodzi coś takiego po głowie?
Bardzo lubię pedagogikę nielinearną. Od razu pokażę rzeczową argumentację.
[Trener pokazuje fragment prezentacji przygotowanej na konferencję trenerów]
W różnych krajach często słyszałem, że zawodnik nie wie co ma robić na boisku. Spędza bardzo dużo czasu na treningu na rozmowach, pokazujemy nagrania z drona, ale zapominamy, że zawodnik ma często pół sekundy na podjęcie decyzji, a do tego ograniczoną widoczność. Jest na etapie życia, w którym radzi sobie lepiej lub gorzej. Pod presją przeciwnika czasami najnormalniej w świecie nie potrafi odpowiednio wybierać.
[Obrazek topielca, któremu na ratunek rzucana jest zaplątana lina]
Moją rolą jest rzucanie niesplątanej liny. Wiedza musi być przekazana w taki sposób, że on złapie za jeden róg, a ja go za drugi wyciągnę.
[Obrazek różnych zwierząt z poleceniem wejścia na drzewo]
Ptak pofrunie, małpa się wespnie, słoń dotknie trąbą, a pozostałe zwierzęta? Jak foka ma to zrobić? Będą nagrodzeni tylko ludzie, którzy mają predyspozycje. Zabijamy talent osób, które mają inne predyspozycje. Jeśli zmienię pytanie z “wejścia na drzewo” na “dotknięcie drzewa”, to zrobią to wszyscy.
Przekładając to na piłkę - celem jest bramka przeciwnika. Mam Krajewskiego, który świetnie drybluje, Moskwika grającego świetnie 1 na 1 i dośrodkowującego, to muszę tak przygotować model gry, żeby zawodnicy robili progresję w stronę bramki w sposób, który lubią.
Weźmy na przykład Radka Majewskiego. Bardzo wolno biega, ale jakie daje piłki! Moją mądrością jest to, żeby wiedzieć, że ma ograniczoną motorykę. Musimy wykorzystać atuty indywidualne, żeby osiągnąć cel jako drużyna.
Dla niektórych zawodników naciskanie rywala, niepozwalanie mu się odwrócić, jest naturalne. Cieszymy się tym, że zrobił małą rzec, zmusił rywala do błędu i wywalczył aut na wysokości pola karnego. Jaramy się tym. Radek Majewski nie potrafi tego robić. Doskakuje, ale mijają go. Mogę co tydzień się złościć, że grał w Premier League, reprezentacji Polski i nie potrafi doskawiwać. Mogę go grillować albo wykorzystać go inaczej - jak ktoś ma piłkę, to zamykaj linię podania do “6” rywala. Ja jestem szczęśliwy, bo robi coś dla drużyny, a on jest szczęśliwy, bo robi coś co jest dla niego naturalne. Potem odda w ofensywie. Osiągamy niesamowite wyniki, pokonujemy bogatsze kluby. To nie jest dla mnie zaskoczenie, że wygrywamy z Arką Gdynia czy Wisłą Płock. To konsekwencja pracy, którą wykonujemy.
Dla mnie bardzo ważne, żebym jak najszybciej poznał każdego piłkarza i żeby dali mi możliwość ocenienia swoich najlepszych i najsłabszych cech. Chcę stworzyć taki model, żeby na boisku byli najlepszą wersją siebie, a nie tylko chodzili i się wkurzali, że trener chce od nich czegoś, co nie jest dla nich komfortowe. Tak to wszystko zbalansować, żeby popełniać mniej błędów od przeciwników. Dlatego ściągamy zawodników o określonej charakterystyce, bo jakiś punkt odniesienia musi być. Ich odczucia też są ważne.
Wygląda na to, że wierzy pan w proces treningowy i wypracowanie pewnych rzeczy z zawodnikami. To że ktoś jest dziś w punkcie A, nie znaczy, że za kilka miesięcy nie będzie w punkcie B.
Dokładnie! Są skale, które oglądaliśmy na przykładzie Dominika Kuna. Nie wszystko jest top. Są marginesy do poprawy i poprzez swój reżim treningowy będziemy to poprawiać. I tak z każdym aspektem u zawodników. Ktoś dziś jest średni mentalnie, a chcemy, żeby był mocny.
Już na pierwszym treningu rozpoczynamy pracę nad zachowaniami na niektórych pozycjach. Mamy opis działań nad czym będziemy pracowali, potem w grze w części głównej. Pracujemy nad tym, żeby każdy zawodnik indywidualnie robił postęp. Wierzę w proces treningowy, przygotowanie do treningu i analizę treningu. Wszystko nagrywamy, oglądamy po 10 razy ten sam materiał i sprawdzamy. Na przykład Fabian, który będzie grał wahadłowego - czy na pewno wystąpi interpretacja ustawienia zawodnika, czy będzie miał gotowość gry 1 na 1 czy będzie zamykał środek, przygotował się do obrony pola karnego. Jeśli tak, to na jakim poziomie, co możemy poprawić. Nagramy 5-6 ujęć, za 2 tygodnie go zawołamy i powiemy, że to to to i to dobrze, ale za słabo wbiegasz do obrony pola karnego. Chcemy, żebyś to poprawił. Za 2 tygodnie znów go wołamy i mówimy - tu zrobiłeś progres, ale obniżyłeś loty w innym obszarze. To jest niekończąca się opowieść, bo w piłce nigdy nie osiągniesz poziomu zadowalającego. Ja w to wierzę i tak będziemy pracować. Dlatego zależało mi mieć w sztabie ludzi, z którymi pracuję i do których mam zaufanie. Wierzę, że w taką ciężką pracę, której nikt nie będzie widział, będziemy popełniać mniej błędów od przeciwnika lub jak przeciwnik zrobi błąd, to będziemy w stanie go wykorzystać.
Nie chciałbym wyjść na mega teoretyka. Nie możemy zrobić tego w formie praktycznej.
Trzeba trochę uruchomić wyobraźnię.
Tak. Teoria pozwala mieć nam kontrolę nad tym jak chcemy pracować. Koniec końców mam nadzieję, że będzie to widać na boisku. Trzeba jednak rozumieć, że piłka nożna to proces. To nie tak, że czegoś dotknę magiczną różdżką i wszystko od razu działa. To żywy organizm, żywy człowiek. Jedni adaptują się szybciej, inni wolniej.
Awans do Ekstraklasy to cel, który przedstawiły panu władze Wisły, czy sam pan sobie takie zadanie? Można też próbować budować zespół z myślą awansu w kolejnym sezonie.
To było jasne i klarowne - budujemy kadrę na ten sezon, która ma być konkurencyjna w walce o Ekstraklasę. Nie ma mowy o żadnym czekaniu. Mnie by coś takiego nie interesowało. Kiedy jechałem na rozmowę z Danielem Kokosińskim mówiłem, co bym chciał usłyszeć. Prezes i dyrektor złożyli takie deklaracje: budujemy drużynę na awans. Mamy się włączyć w tę walkę i chcemy awansować. Nie mam zamiaru uciekać od odpowiedzialności, grać na czas. Zdaję sobie sprawę w jakim klubie pracuję, jakie są oczekiwania i możliwości. Najnormalniej w świecie chcę się z tym skonfrontować. Mam nadzieję, że zawodnicy będą mieli takie same oczekiwania. Wiemy, że są Arka Gdynia, Miedź Legnica, GKS Tychy, Bruk-Bet Termalica, Wisła Kraków, Odra Opole… Podobne marzenia ma 6-7 innych zespołów. Chcemy mieć odczucia, że jesteśmy konkurencyjni. Zobaczymy, kto sportowo wygra rywalizację. Zrobimy wszystko co w naszej mocy, żeby awansować.
Tylko jeśli spojrzymy na to, kto awansował w poprzednich sezonach, to z wyjątkiem Lechii, która robiła bardzo drogie transfery, do Ekstraklasy weszły zespoły budowane dłużej niż sezon. Czas jednak się spłacił.
W jakiś sposób się zgadzam. Uważam, że osoby czytające ten wywiad muszą mieć punkt odniesienia. Jeśli ktoś uważa, że Misiura po miesiącu zrobi drużynę, która będzie wygrywała wszystko… jak Lechia Gdańsk, która ściągała zawodników po 1,5 mln euro czy jak trener Górak, który pracował z GieKSą 5 lat, to będzie niesprawiedliwy w ocenie. Czasami spotykam się z pytaniami: dlaczego nie robimy transferów jak Lechia?
Bo nie mamy na to pieniędzy.
Bo nie mamy na to pieniędzy. I nie bądźmy hipokrytami, że będziemy mieć pretensje do prezesa, dyrektora czy trenera o takie, a nie inne transfery.
Ja uważam, że transfery są bardzo rozsądne. Nie widzę w ogóle powodu, dla którego trener tłumaczy Przemka Misiaka. Młody chłopak, zagrał w II lidze dwa pełne sezony, awansował do I ligi, a przy okazji zbierał dobre recenzje. To się po prostu skleja. Robi krok do przodu, tak to wygląda.
Tak, ale są ludzie, którzy oczekują transferów jak Camilo Mena z Lechii. Nas po prostu nie stać. Chciałbym, żeby ocena naszej pracy była sprawiedliwa i punkt odniesienia był szeroki. Koniec końców zdaję sobie sprawę, jak trudne jest to wyzwanie. Trener Brosz od 3 miesięcy buduje Termalicę, trener Mamrot od 2 miesięcy Miedź Legnica. Arka Gdynia trzeci sezon gra tym składem, tam są niesamowite przemyślenia. Trener Banasik w Tychach przepracował sezon, w ostatniej chwili wypadł z baraży. Zrobi korekty i ma gotową drużynę, która w kontekście budowy jest przed nami. Dlatego najważniejsze będzie jak najszybciej trafić do piłkarzy, że musimy pracować jako grupa i nie może być konfliktów. Nasi przeciwnicy będą silni i to z nimi będziemy się naparzać. Tu musimy być jednością i przygotować się pod wieloma względami, żeby być konkurencyjnym.
Kiedy zatem umawiamy się na pierwsze podsumowanie pracy?
Zimą. Trzeba dać sobie czas.
Oczywiście, Marcin Kaczmarek budował drużynę 3 lata, w 4. sezonie awansował.
Zdaję sobie sprawę, jak głowy szybko spadają, ale czy to coś pomogło? Doświadczamy, że Wisła gra lepiej, że idzie to w inną stronę?
Osobiście uważam, że jesteśmy dokładnie w tym samym punkcie, w którym byliśmy rok temu.
Dlatego mówię: zobaczmy, jakie zespoły w ostatnich 3-4 latach miały wyniki, zrozummy dlaczego i przenieśmy to. Wszyscy ludzie tu zasługują na Ekstraklasę, ale nikt nam jej za darmo nie da. Pomoże, jeśli wszyscy będą pracować dla dobra klubu. To jest sport. Nie znam zawodnika czy drużyny, która tylko wygrywa.
Ja znam jedną. Real Madryt!
Też nie, bo jak przyszedł Lewandowski, to Barcelona zdobyła mistrzostwo. Jasne, wygrali 5 razy Ligę Mistrzów, ale zdarzają im się potknięcia. To jest sport, to się zdarza. Ważne, żebyśmy mieli poczucie, że w ogólnym rozrachunku wygrywamy.
Trwają Mistrzostwa Europy, dochodzi do niespodzianek. Mam nadzieję, że jedną z nich sprawi Polska.
Oby! Od wielu lat słyszę tłumaczenie, że w zespole jest problem mentalny. Jak zespół może mieć problem mentalny? Gramy fajnie w piłkę, strzelamy gola, potem przeciwnik wyrównuje i głowy opadają.
Nie chciałbym odpowiadać za to, co się działo wcześniej.
Powiem o swoim doświadczeniu z awansem ze Zniczem Pruszków do I ligi. Byliśmy zespołem, który zaczął seryjnie punktować, ku zdziwieniu wszystkich. Wierzyliśmy, że praca którą wykonujemy sprawia, że jesteśmy w stanie to osiągnąć. Graliśmy świetnie przez 33 kolejki. W 34. kolejce graliśmy z Hutnikiem Kraków. Od tego meczu zależał awans. Nasz poziom motywacji osiągnął ekstremum. Przez pierwsze 45 minut graliśmy najsłabszy mecz w sezonie. Wchodząc do szatni zastanawiałem się co jest tego przyczyną. Czy to nie było przemotywowanie. Czy to nie było coś, co tak mocno ciąży na zawodniku, który pierwszy raz gra o taką stawkę, że nie jest w stanie sobie z tym poradzić. Miałem 15 minut na reakcję. Nie wiedziałem co zrobić - zareagować łagodnie czy krzykiem, hukiem? Z natury jestem człowiekiem, który szuka merytorycznego dotarcia do zawodnika. Nie rzucam tablicami w szatni. Wtedy po raz pierwszy zdecydowałem się na inne zachowanie, uderzenie pięścią w stół. Dzięki świetnej bramce Krystiana Pomorskiego wygraliśmy 1:0. Wygraliśmy dzięki indywidualnemu zachowaniu zawodnika. Ten mecz pokazał, że jako drużyna nie byliśmy w stanie wtedy mentalnie udźwignąć ciężaru tego spotkania.
Hutnik grał już o nic?
Tak. Uważam, że zrozumienie mentalności jest na tę chwile niewytłumaczalne. Są czasami stwierdzenia, “jak można się nie przygotować do meczu” czy “jak można prowadzić i przegrać”. Są historie na mistrzostwach i w Lidze Mistrzów. Weźmy nawet sytuację mojego niedoszłego pracodawcy. Warta Poznań na 2 kolejki przed końcem miała 5 punktów przewagi. Wydawało się, że bez problemu się utrzymają. Na 45 minut przed końcem sezonu przegrywali z Jagiellonią, ale Korona przegrywała z Lechem. Nic nie zapowiadało, że może być inaczej. Nagle dzieją się rzeczy niewytłumaczalne, Korona wygrywa 2:1 w Poznaniu. Salamon popełnia błąd, a miesiąc później przeciw Holandii gra świetny mecz. Proszę mi wierzyć: to naprawdę niewytłumaczalne. Analizuję to, staram się to zrozumieć, ale nie ma dziś złotego środka na to jak idealnie przygotować drużynę przed meczem. Uważam, że to mądrość czucia zawodnika i drużyny, czego potrzebują, jak zareagować. To ważny element pracy trenera, żeby umiał zarządzać emocjami zawodników i różnie reagować.
Dużo czasu poświęca pan na rozmowę z zawodnikami? Szkoły są różne, niektórzy trenerzy w ogóle nie rozmawiają z piłkarzami.
Dla mnie kluczem jest poznać każdego zawodnika. Dziś mam pierwszy dzień z drużyną. Oprócz tej rozmowy spędzam tam cały dzień. Chcę to oglądać, bo tam zawodnik dochodzi do swojego progu wydolnościowego. Widzę moment, w którym nie ma siły biec. Widać jego wzrok, czy walczy jeszcze o te 2 metry czy się poddaje. Chcę na dzień dobry zobaczyć jakich mam wojowników w zespole. Czy jest jakaś osoba, która nie powalczyła o te 2-3 metry. Dlatego cały sztab tam jest. Chcemy poznać charakter zawodników.
W najbliższych dniach na pewno spotkam się z każdym zawodnikiem. Wyznaczymy sobie cele krótko, średnio i długoterminowe. Chcę ich poznać, jakie mają marzenia. Zrozumieć dlaczego przytrafiły się im słabsze momenty. Sprawdzić czy oni są w ogóle świadomi co sprawiło, że słabiej wyglądali albo czy rozumieją kiedy potrafią się wznieść na wyżyny. Często jest tak, że zawodnik nie wie co może zrobić, żeby lepiej przygotować się do meczu, lepiej czuć się w meczu, znieść obciążenia mentalne. Mecz z Wisłą Kraków to na pewno pewne obciążenie. Czasu na wspólnych rozmowach będzie bardzo dużo. Raz na 2 tygodnie będzie krótkie spotkanie z zawodnikiem, po 5-10 minut, żeby zaakcentować ślad, że go monitorujemy, co się nam podoba, co trzeba zmienić.
Będziemy doświadczać różnych sytuacji. Będziemy grali dobrze, będziemy grali słabo, wygrywać mecze, przegrywać. Trzeba będzie reagować. Przytrafią się różne sytuacje, na które też będziemy musieli reagować. Jestem człowiekiem dialogu, lubię rozmawiać. Będę słuchał zawodników, ale to nie tak, że oni będą decydować co będziemy robić. Wezmę pod uwagę ich odczucia i poszukam takiego balansu, żeby i oni i my byli zadowoleni.
Czy jest pan fanem przepisu o młodzieżowcu?
Nie. Nie mam problemu, że on istnieje, ale uważam, że powinien być inaczej wykorzystywany. Weźmy jeszcze poprzedni sezon II ligi. W tym akurat większość zespołów mogło spaść.
Kiedy my 2 lata temu robiliśmy awans do I ligi, Garbarnia Kraków, która już spadła z ligi, grała kilka ostatnich kolejek 7-8 młodzieżowcami, żeby nabić punkty do Pro Junior System, a grali z zespołami, które walczyły o awans.
To wypacza rywalizację.
Jak do tego nie dopuścić? Na przykład w 3-4 ostatnich kolejkach punkty nie powinny się liczyć. Kiedy ktoś gra o swoje być albo nie być nie powinno być sytuacji, że ktoś ma łatwiejszą ścieżkę. Taki mały detal.
Uważam też, że robi się krzywdę młodzieżowcom. Mają indywidualną rywalizację z innymi młodzieżowcami. W momencie kiedy ten wiek się im kończy nie są gotowi do rywalizacji z seniorami. Hipotetycznie: mamy bardzo dobrego lewego wahadłowego i średniego środkowego obrońcę. Środkowy obrońca jest w kadrze, bo jest. Jest drugim młodzieżowcem, ale jest bardzo słaby jak na poziom I ligi. W moim środowisku nie ma lepszego, więc on musi zostać. Oszukujemy go, że jest na poziom I ligi. Idzie na testy, okazuje się, że jest za słaby na I ligę, II ligę, III ligę, trafia do IV. Ktoś powie: co z nim robiono? Zrobił progres, ale nie taki, żeby osiągnął ten poziom. W danym miejscu nie było pieniędzy na to, żeby ściągać młodzieżowca z innego regionu. Za tych zawodników trzeba dziś bardzo dużo płacić. Trzyma się takiego młodzieżowca, jednego, drugiego, trzeciego. Kiedy zobaczymy ilu zawodników grało w I-II lidze jako młodzieżowiec, a 80% z nich dziś nie ma na poziomie III ligi, to coś jest nie tak. Trzeba to jakoś zmodyfikować.
Cieszę się, że jest to dofinansowanie dla klubów, bo to spora pomoc, ale mądrzy ludzie muszą się spotkać i wypracować kompromis.
Jakie pan ma podejście do obsady młodzieżowca? Czy jedna pozycja w zespole przewidziana jest na młodzieżowca czy będzie kilku rozrzuconych po boisku i będzie szycie?
W naszym zespole w tym sezonie lewe wahadło jest zarezerwowane dla młodzieżowca. Nie ściągniemy seniora na tę pozycję. Będzie 2-3 młodzieżowców na tę pozycję.
Mamy Oskara Tomczyka na pozycję 9/10. Jest różnica - młodzieżowcy na lewym wahadle będą rywalizować między sobą, a Tomczyk z Kocyłą, Sekulskim, Jesperem i Lewandowskim. Czy jest lepszy? Musi to pokazać na boisku.
Nie mogę się doczekać rywalizacji. Sam jestem ciekawy.
Wisła awansuje z 1 z 2 miejsc czy będziemy przebijać się przez baraże?
Gdybym wiedział, to postawiłbym wszystko co mam. Na pewno zrobimy wszystko, żebyśmy byli konkurencyjni w tym wyścigu. Punktować można tylko przez dobrą pracę i grę. Zaczniemy od pracy i wierzę, że to przełoży się na dobrą grę, a dobra gra na regularne punktowanie. Czy to zaprowadzi nas na miejsce 1-2 czy 3-6? Życie nas zweryfikuje.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.