Tradycją Orlen Wisły Płock stają się słabe początki w Lidze Mistrzów. W poprzednim sezonie Nafciarze rozpoczęli fatalnie, a pierwsze punkty podopieczni Xaviego Sabate zdobyli dopiero 26 października, w 6. kolejce spotkań. Mimo to mistrzowie Polski zdołali wyjść z grupy. Czy w tym sezonie historia się powtórzy?
Tydzień temu Wisła przegrała w Lizbonie i wszyscy w Płocku liczyli na punkty w starciu z Dinamem Bukareszt. Mistrzowie Rumunii to jednak mocny zespół, w pierwszej kolejce nie dali szans wicemistrzom Danii, wygrywając aż 37:28. Na wyjeździe aż tak mocni nie byli, ale to goście dominowali w Orlen Arenie od początku do końca.
Wystarczy powiedzieć, że Wisła nie prowadziła ani razu w spotkaniu z Dinamem. Wyrównany był tylko początek spotkania do stanu 2:2. Dinamo grało bardzo twardo w obronie i zdarzało się, że przypłacali to dwuminutowym wykluczeniem. Cóż z tego, skoro grająca w przewadze Wisła nie potrafiła tego wykorzystać. Gergo Fazekas pchał akcje środkiem z bardzo zmiennym szczęściej. Nafciarze nie potrafili rozegrać szybkiego ataku, a mieli do tego kilka okazji, a każdy atak pozycyjny okupowali dużym cierpieniem. Tylko jedną bramkę zdobył Zoltan Szita, potem Węgier zgasł. Nie zawodzili Michał Daszek (rzucał i z rozegrania i ze skrzydła) i Dawid Dawydzik. Problemem była skuteczność, zwłaszcza z 7. metra - rzuty karne wykonywało w trakcie meczu 3 różnych zawodników, każdy się pomylił przynajmniej raz. Vadim Cupara bronił, choć trudno nie odnieść wrażenia, że niektórymi rzutami płocczanie ułatwiali mu zadanie.
W pierwszej odsłonie Dinamo potrafiło odskoczyć na 4 bramki przewagi, ale kilka obron Viktora Halgrimssona pozwoliło gospodarzom utrzymać kontakt. Po bramce Leona Susnji do przerwy było 11:12 dla Dinama.
Po zmianie stron piękną bramką popisał się Szita i przez dłuższą chwilę było 12:12. Potem jednak Dinamo szybko odskoczyło na dystans 2-3 bramek i do końca meczu go utrzymali. Kolejne bramki dorzucali Kasparek i Tharstarsson, piękną wkrętką popisał się skrzydłowy Dinama i sytuacja Wisły stawała się coraz trudniejsza. Przy stanie 16:20 Xavi Sabate poprosił o czas i uczulał swoich zawodników na sytuacje rzutowe.
Słowa hiszpańskiego szkoleniowca niewiele pomogły, choć nieco ożywienia wprowadził Mitja Janc. Po 2 jego akcjach zrobiło się 20:22 i sprawa wyniku końcowego stała się otwarta. Wisła zaczęła jednak popełniać błędy, przestrzelony został kolejny karny, a Dinamo odskoczyło na 21:26. Mistrzów Polski do ataku próbował zerwać jeszcze Fazekas, ale 2 bramki Węgra tylko nieco poprawiły wynik. Czasu na dogonienie rywali było za mało, skończyło się na 26:28.
Przed Orlen Wisłą Płock 2 bardzo trudne spotkania - za tydzień do Orlen Areny przyjedzie PSG, a w 4. kolejce Nafciarzy czeka wyjazd do Berlina.
Orlen Wisła Płock - Dinamo Bukareszt 26:28 (11:12)
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.