Trener Mariusz Misiura wskazywał, że Puchar Polski to ważne rozgrywki w tym sezonie. I-ligowa Wisła, myśląca o awansie do Ekstraklasy, być może nie celowała w trofeum, choć do wyjazdu na Stadion Narodowy potrzeba zaledwie 5 meczów. Wisła mogła spokojnie myśleć o przejściu Warty Poznań i ewentualnie kolejnej rundy, w zależności od losowania. Nafciarze wyłożyli się jednak już na pierwszym rywalu, choć przy Łukasiewicza 34 byli wielkim faworytem.
Mecz od początku nie układał się po myśli Nafciarzy. Goście umiejętnie wybijali zawodników Wisły z rytmu, a ci, mimo przewagi w posiadaniu piłki, nie potrafili znaleźć drogi do stworzenia klarownej sytuacji do zdobycia bramki. Sytuacja gospodarzy skomplikowała się jeszcze bardziej po samobójczej bramce Dawida Kocyły w 59. minucie meczu. Nafciarze zaczęli grać nieco żwawiej, ale sytuacji do zdobycia wyrównującej bramki było mało. Najlepszą z nich miał 17-letni Bartosz Borowski. Obrońcy Warty wybili piłkę z linii bramkowej.
W końcówce doszło do kontrowersyjnej sytuacji - Leo Przybylak, bramkarz Warty, podczas interwencji w polu karnym zdemolował Andriasa Edmundssona. Sędzia Wojciech Myć nie podyktował rzutu karnego dla Wisły, a na meczu nie było systemu VAR, więc nie było możliwości podważenia decyzji.
- Rozmawiałem z zawodnikiem. Powiedział, że najpierw trafił w piłkę. Wierzę mu, to była dobra decyzja sędziego - ocenił na konferencji Piotr Klepczarek, trener Warty Poznań.
Odmiennego zdania był trener Mariusz Misiura, choć zaznaczał, że nie chce tak usprawiedliwiać wyniku.
- Nie chciałbym, żebyśmy rozmawiali o tym że drużyna potrzebuje innych decyzji sędziego by odwrócić mecz. Chciałbym powiedzieć "tak", ale nie chciałbym iść w narrację, że będziemy się usprawiedliwiać. Mamy na tyle dobrą drużynę, że kiedy spychamy przeciwnika na 16. metr to musimy znaleźć drogę do zdobycia bramki inaczej, niż przez decyzję sędziego o rzucie karnym - mówił trener.
Szkoleniowiec Wisły ocenił, że do straty bramki zespół grał słabo. Sytuacja poprawiła się po stracie bramki, ale zabrakło wyrównującego trafienia.
- To co wydarzyło się do bramki... Porozmawiałem o tym z drużyną i chciałbym, żeby to zostało w szatni - powiedział wyraźnie przybity trener Misiura. - Jeśli byli kibice, którzy byli zawiedzeni naszą postawą na boisku, to jako trener, osoba odpowiedzialna za grupę ludzi, to przepraszam za to. Dużo rzeczy powiedzieliśmy w szatni i chciałbym, żeby to tam zostało.
Mariusz Misiura wytłumaczył też, że zmiana Daniego Pacheco była podyktowana słabszą dyspozycją Hiszpana, a także chęcią zobaczenia jak zespół wygląda bez niego.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.