reklama
reklama

15. edycja Audioriver przyniosła duże straty. Co z kolejną odsłoną? [WYWIAD]

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor:

15. edycja Audioriver przyniosła duże straty. Co z kolejną odsłoną? [WYWIAD] - Zdjęcie główne

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Wiadomości GostyninTegoroczny Audioriver przeszedł do historii. Dwa miesiące po 15. edycji festiwalu rozmawiamy z Piotrem Orliczem-Rabiegą - twórcą i organizatorem wydarzenia - o minionej odsłonie, przyszłości festiwalu i kolejnej edycji, która... no właśnie, czy stanie się faktem?
reklama

Dwa miesiące po XV edycji, emocje już nieco opadły. Jak Pan na chłodno ocenia ostatni festiwal?

Gdybym miał podsumować ostatni festiwal w dwóch słowach, to powiedziałbym: najgorsza pogoda. Chyba wszyscy widzieli co się wydarzyło. Na Audioriver pada w zasadzie co roku, może w czasie jednej edycji było całkowicie słonecznie. Zawsze trwało to maksymalnie kilka godzin, uczestnicy mogli wtedy przeczekać opady, a potem cieszyć się zabawą. W tym roku padało przez 27 godzin… 

Po festiwalu zobaczyłem, że plażę i tereny trawiaste po prostu przestały absorbować wodę, bo ilość opadów była tak duża. 

reklama

To była bardzo trudna edycja. W branży panował duży optymizm, ale ja od początku mówiłem – jeszcze przed wojną w Ukrainie, która zmieniła całkowicie finanse całej branży wydarzeń – że będzie ciężko. Sytuacja za naszą wschodnią granicą zmieniła wszystko. W tym roku, największe koszty to ludzie i transport. Od stycznia do lipca budżet festiwalu powiększył się o kilkadziesiąt procent. Wpłynęła na to także cena paliwa – w czasie Audioriver zużywamy kilkadziesiąt tysięcy litrów paliwa, żeby zasilić cały teren festiwalu.   Dodatkowo, budżet odczuł również wyższe kursy walut, którymi płacimy za wynagrodzenia artystów.  

Inny, bardzo ważny aspekt jest taki, że w całej Europie brakuje obecnie doświadczonych osób w organizacji tak dużych wydarzeń. 

reklama

Ma to zapewne związek z pandemią. W czasie lockdownów nie było koncertów, festiwali, imprez i ludzie się po prostu przebranżowili.

Widzimy chociażby co się dzieje na lotniskach w całej Europie. Lotniska albo zwalniały pracowników albo obcinały im pensje, więc sami odchodzili. Przykładowo – w Schiphol [lotnisko w Amsterdamie - red.] pozostało 60 proc. obsady personelu naziemnego. Były dni, że do wejścia na lotnisko czekało się w dwugodzinnej kolejce. 

Polscy pracownicy, którzy np. zajmują się produkcją scen czy oprawą techniczną, wyjechali do pracy. To najczęściej freelancerzy, więc oczywiście można ich ściągnąć z powrotem. Jadą na kolejną “sztukę”, budują jedno miasteczko festiwalowe, potem je rozbierają i wracają. Albo i nie, bo jadą budować kolejne. Prowadzę biznes w taki sposób, że najczęściej współpracuję z tymi samymi ludźmi i znam ich od wielu lat. Rozmawiałem z nimi i mówili, że w Szwecji, Norwegii czy Austrii ich dniówka to kilkaset euro. W 25 dni za swoją pracę otrzymują kilkadziesiąt tys. złotych. Zdarza się, że przez cały sezon letni zarabiają na cały rok dla siebie i swoich rodzin, bo zimą wydarzeń jest sporo mniej. Mówili: “Piotrek, możemy do ciebie przyjechać, ale bez porównywalnej stawki będzie trudno” Nie ma się co dziwić, bo w innych krajach zarabiają czasem 1600 złotych. 

reklama

To dowód na to, jak wzrastają koszty. Dużo ludzi było bardzo optymistycznych, że po pandemii publiczność będzie wygłodniała koncertów i festiwali, bo jednak inaczej słucha się muzyki w domu czy na małej imprezie, a inaczej na dużym wydarzeniu plenerowym. 

Okazało się, że spora część promotorów na całym świecie jest kolosalnie deficytowa. Dobry przykład to Fusion, czyli jeden z większych festiwali w Niemczech, na którym dziennie bawi się kilkadziesiąt tysięcy osób. Po tej edycji, deficyt tej imprezy wynosi pomiędzy 1,5 mln do 2 mln euro. To jawna informacja. Jak widać, sprzedaż kilkudziesięciu tysięcy biletów nie wystarczyła, aby budżet się zbilansował.

Zapytam wprost: czy 15. edycja Audioriver spięła się finansowo? 

Nie boję się powiedzieć, że nie. Fundacja nie przejada pieniędzy – np. ja przez lata nie odbieram swojego wynagrodzenia. Przez lata odkładaliśmy pieniądze. Nie chcę mówić, że 5 czy 10 lat temu przewidziałem obecną sytuację, ale gdzieś z tyłu głowy czułem, że musimy mieć bufor, aby się na takie scenariusze zabezpieczyć. I w tym roku ten bufor został wykorzystany.

Jak duża jest strata?

Idąca w miliony. Nie chcę podawać dokładnej kwoty.

Czy jest to siedmiocyfrowa kwota?

Strata jest kolosalna, chociaż byłem na to przygotowany. Przez ostatnie 20 lat nasza gospodarka osiągała wzrost i irytowaliśmy się, gdy ceny poszczególnych produktów czy usług rosły o pięć procent. Gdyby ktoś powiedział nam, że cena prądu czy gazu będzie wyższa o trzydzieści procent w przyszłym roku, to bylibyśmy zadowoleni. A przecież koszty rosną nie tylko nam, ale wszystkim – w firmach czy domach. 

Zawsze było tak, że stronę kosztową można było w miarę dokładnie szacować, bo ceny tak nie galopowały. Strona przychodów festiwalu to z jednej strony dofinansowanie z Urzędu Miasta Płocka, umowy sponsorskie oraz bilety. Tutaj należy zaznaczyć, że dla miasta taka dotacja dla Audioriver to tak naprawdę inwestycja. Z badania przeprowadzonego przez SGH na zlecenie MkiDN w 2017 roku, jasno wynika, ile pieniędzy zostaje w mieście w trakcie festiwalowego weekendu. Dla nas dofinansowanie stanowi kilkanaście procent budżetu.

Kwoty, jakie otrzymujemy od Urzędu Miasta i od sponsorów znamy wcześniej, zawsze mamy też estymację liczby sprzedanych biletów. Natomiast teraz nie możemy w dużym stopniu oszacować strony kosztowej. Jestem w regularnym kontakcie z podwykonawcami, bo już planujemy XVI edycję festiwalu. Duża część podwykonawców mówi, że może oszacować cenę wynajmu sprzętu, natomiast nie wiadomo jakie będą koszty transportu i wynagrodzeń pracowników. Jeszcze w styczniu transport kołowy kosztował ok. 3 zł za kilometr. W tej chwili to 7 zł.

Domyślam się, że z tego wszystkiego wzięło się zdanie wypowiedziane przez Pana w czasie Sobótki. Dał Pan do zrozumienia, że zastanawia się nad przyszłością Audioriver.

Trzeba zrewidować scenariusz festiwalu na przyszłe lata. Po tegorocznej edycji odbyłem wiele spotkań czy to z Prezydentem Płocka Panem Andrzejem Nowakowskim, miejskimi spółkami czy Partnerami festiwalu. Nie chcę, żeby to źle zabrzmiało, ale naturalne są pytania czy w Płocku jest w stanie odbywać się tak duży festiwal. Nasi uczestnicy pokochali to miasto, jego starówkę, plażę i park, gdzie organizujemy Sun/Day, ale ważne są jeszcze inne kwestie. 

Wiemy, że około 90 proc. gości festiwalu nie jest z Płocka. Gdzie oni mają spać? Dostaliśmy wiele głosów, że kosmiczne ceny noclegów odstraszyły wiele osób od przyjazdu na Audioriver i festiwal ponosi duże koszty tej sytuacji. Zaznaczę tylko, że ceny naszych biletów – w porównaniu do innych wydarzeń na taką skalę – wcale nie są wysokie i to nie tutaj tkwi problem. Prawdziwym problemem jest to, że za pokój na festiwalowy weekend trzeba zapłacić kilka tysięcy złotych. 

W hotelach, mieszkaniach prywatnych, domach. Niektórzy płocczanie na ten jeden w weekend roku wyprowadzają się ze swoich domów. 

90 proc. hoteli trzy-czterogwiazdkowych biorę ja, a kilkaset osób i tak dodatkowo śpi w Warszawie. Produkcja Audioriver to 1400 osób, choć to oczywiście przed festiwalem. Na weekend festiwalowy zostaje kilkuset pracowników oraz ponad 120 artystów, dla których potrzebujemy kilkuset noclegów. 

Każdy przyjeżdża ze swoim technikiem, akustykiem, dziewczyną, chłopakiem.

Dokładnie. To od wielu lat porównywalna liczba – zagraniczni artyści to około 65%, a polscy wykonawcy to około 35% naszego programu.  

W tym roku mieliśmy pięć odwołań, w tym trzy z powodu tego, że odwołano ich przeloty. Artyści byli na lotnisku, ale samoloty po prostu nie odleciały. Na ich miejsce w ostatniej chwili zabookowaliśmy innych wykonawców. Były też takie sytuacje, że artyści z Niemiec jechali do Poznania taksówką, z Poznania do Kutna pociągiem i z Kutna do Płocka naszym samochodem. Tak już jest na festiwalach. Takie odwołania w ostatniej chwili to zawsze przykra sytuacja. Część z nich udało się zastąpić, niektórzy wydłużyli swoje występy, część zagrała ze swoim innym projektem. Dało się. 

Siada Pan jako rozsądny człowiek, biznesmen, robiący Audioriver od 20 lat i kalkuluje: zrobię kolejną edycję czy nie zrobię? Festiwal się zepnie czy nie? Festiwal nie jest przecież organizacją charytatywną, nie da się ciągle dokładać. 

W tym roku była bardzo specyficzna sytuacja. 10 tys. biletów było kupionych w 2019 roku, kiedy byliśmy w innej rzeczywistości cenowej. Niedawno Sanah ogłosiła nową trasę koncertową. Jedna artystka, a bilety na poszczególne koncerty zaczynały się się od 359 złotych. My sprzedawaliśmy bilety na Audioriver, imprezę o takiej liczbie scen i artystów, po 270 złotych za trzy dni zabawy. Takie ceny to już przeszłość. 

Z jednej strony napawa to dumą, że fani pozostawili bilety i zdecydowali się poczekać aż festiwal będzie mógł się odbyć. Zaczęła się pandemia, ale nikt nie wiedział, że będzie taki skok cen. Zostawili je, bo w nas wierzyli. Chyba nikt nie kalkulował, że za rok czy dwa ceny będą dwa-trzy razy wyższe, bo takich skoków nie było przez dwie ostatnie dekady. Mamy wiernych fanów, ale z drugiej strony to kosztowało nas w budżecie. 

Z drugiej strony zaczęła się wojna, haniebny atak Rosji na Ukrainę. To przełożyło się na wyższe koszty, nie tylko festiwalu, ale i naszych podwykonawców, którzy finalnie przekładają to na nas.

Kiedy sobie wszystko przeliczyłem, to okazało się, że budżet był dobrze skonstruowany. Natomiast są pewne rzeczy niewiadome, nie da się ich przeliczyć. Na przełomie 2019 i 2020 roku kurs euro wynosił ok. 4,2 zł, dziś mamy 4,7-4,8 zł. To kolejne dodatkowe 15 proc. Artystom zapłaciliśmy w tym roku ponad 3 mln złotych, więc łatwo policzyć, że to kolejne 450 tys. złotych, które trzeba było wyłożyć. 

Poza Audioriver robię inne projekty. W zeszłym roku obsługiwałem ponad 140 wydarzeń i wiem, że zarobię za nią konkretną kwotę. Na szczęście mam inną działalność, z której mogę żyć. W tym roku po raz ostatni mam czwórkę z przodu. Na tę chwilę mogę powiedzieć, że Audioriver to mój projekt życia. Robię go już 20 lat. Zakończenie go w tym roku, w tej atmosferze… nie tylko finansowej, ale też z dużym niedosytem przez pogodę, byłoby smutne. 

Mamy już plan i wyceny na przyszły rok. Niestety w Polsce nie ma jeszcze takiego sprzętu, który chcemy wykorzystać. Myślimy o pewnym zabezpieczeniu przed deszczem, np. o formacie żagli, ale nie o powierzchni 50 czy 200 metrów kwadratowych, tylko 2000 metrów kwadratowych. Nie chcemy zwykłych hal namiotowych, bo takie popsułoby atmosferę. 

Aspektów, o które trzeba zadbać poza muzyką jest bardzo dużo. Wiemy, że nie wszyscy chcą przez 70 godzin tańczyć pod scenami. Część osób chce położyć się na hamaku, spędzić czas ze znajomymi, napić się dobrego koktailu, cieszyć się atmosferą. Polskie prawo nakazuje, że alkohol na imprezie masowej może być sprzedawany tylko w określonych strefach i z tych stref nie można wyjść z alkoholem, np. piwem. To nie jest karanie ułamka procenta tych, którzy nie potrafią się zachować, a całości. Jest jak jest. Zawsze powtarzam, że miasto jest współorganizatorem festiwalu. Jesteśmy partnerami i nie mogę sobie pozwolić na przymykanie oka na pewne rzeczy.

Czyli jednak planuje Pan XVI edycję. 

Komunikat pojawi się w najbliższym czasie. Prace nad kolejnymi edycjami zawsze rozpoczynamy bardzo szybko. Analizujemy, rozmawiamy z agentami na temat artystów, projektujemy różne rzeczy. Ta niewielka liczba hoteli w Płocku, o których wspominałem wcześniej, też wstępnie jest zarezerwowana. 

Coraz częściej słyszymy opinie, że nasz festiwal przerósł Płock. To 110-tysięczne miasto i ma ograniczoną bazę hotelową, bo po prostu nie ma takiej potrzeby i jedynym tak dużym wydarzeniem jest tutaj Audioriver. Ten problem jest nierozwiązywalny od wielu lat. 

Od strony miasta trudno go będzie rozwiązać. Liczba miejsc jest mała, a ceny są astronomiczne.

To zwykłe prawo popytu i podaży.

Tak i ja jestem ostatni, który stwierdzi, że ceny powinny być regulowane. Powinien jednak być jakiś dialog pomiędzy nami, Urzędem Miasta i właścicielami hoteli. Chyba lepiej nabierać trochę mniejszą łyżeczką, ale w skali kilku lat? Jeśli nie będzie mnie stać, żeby zapewnić miejsca noclegowe personelowi Audioriver i artystom, to nie będzie festiwalu i te miejsca nie zostaną wynajęte. Trzeba to gdzieś wypośrodkować. Zdaję sobie sprawę, że ceny muszą być podniesione, ale niektóre oferty w tym roku były naprawdę astronomiczne. 

Drugą sprawą jest pole namiotowe. Zajmujemy całą plażę, wchodzimy na teren Sobótki, a w przyszłym roku chcemy ją jeszcze bardziej zaadaptować. Będziemy prowadzili rozmowy, są już wstępne zgody. Pole namiotowe wyrzucamy za Sobótkę i mamy problem. Po pierwsze teren jest za mały. Po drugie obok jest park linowy, na którym odbywa się impreza, a przecież pole namiotowe jest po to, żeby odpocząć. Mamy pomysł na przeniesienie pola trochę dalej od festiwalu. Zmieści się tam 6-7 tys. osób i co ważne, jest tam kanalizacja i odpowiednie warunki. Już kiedyś podejmowaliśmy rozmowy na ten temat, ale wówczas były tam prowadzone prace nad odwodnieniem. Myślę, że jeśli pójdzie dobrze, to w okolicach listopada-grudnia będziemy mogli ogłosić przeniesienie pola namiotowego. Powiedzmy też sobie szczerze, że piasek jest nieodłącznym elementem festiwalu, ale jeśli wchodzi nam wszędzie - do namiotu, pod karimatę - to po prostu zaczyna irytować. 

Po każdej edycji Audioriver przeprowadzacie ankietę. Jakie są wnioski po XV edycji?

Musimy jeszcze bardziej zadbać o aspekt wizualny, ale też praktyczny – np. o parkiet w części namiotów ze scenami. Część ludzi docenia piasek, ale część jednak nie. Łatwiej się skacze na utwardzonej powierzchni. To kolejne setki tysięcy złotych. Nie jestem w stanie tego do końca wycenić, bo wiem, ile będzie kosztował sprzęt, ale nie wiem, ile będzie kosztowała praca ludzi i transport. Dodatkowa kwestia to wspomniane wcześniej zadaszenia. Sam program muzyczny jest ważny, ale nie dla wszystkich najważniejszy.

Dobrze rozumiem, że muzyka jest ważnym, ale tylko dodatkiem? 

Grupa osób, która przyjeżdża na festiwal jest bardzo różnorodna. Jedni przyjeżdżają na konkretnych, ulubionych artystów, a inni niekoniecznie znają nazwiska wykonawców, tylko liczą na atmosferę i dobrą zabawę. Zawsze dużą uwagę kierujemy też do wyglądu całego terenu festiwalu. Mamy nasz magiczny chillout, z pięknymi kwiatami, który od początku wywołał duże wrażenie. Marzeniem byłoby zaaranżowanie całego Audioriver w taki sposób. Nie jeden do jednego, ale ten rodzaj dekoru. Przeniesienie tego na całą plażę byłoby genialne i na pewno wpłynęłoby to na cały experience festiwalu.

Tak sobie myślę, że musi Pan balansować na cienkiej linii. Z jednej strony młodzi fani, którzy przyjeżdżają dla “experience”, ale są też wierni fani, nieco starsi, którzy są z Audioriver od 20 lat i przyjeżdżają tu dla muzyki. 

Jakość muzyki nie spadnie i tego jesteśmy pewni. Ankieta zakończyła się we wtorek [20 września - red.] i w momencie tego wywiadu jeszcze nie mam wszystkich statystyk, ale tę dotyczącą artystów miałem już wcześniej. Proszę sobie wyobrazić, że w pierwszym 1000 ankiet propozycji artystów było 1300. Taka jest różnorodność oczekiwań. Tylko pierwsza dwudziestka miała powyżej 20-30 głosów. Większość z pozostałych 1200 miała między jeden, a pięć głosów. Musimy to odpowiednio poukładać. To nasza rola. Wszystkie sceny grają w zasadzie równocześnie, jest ich dużo, ale nie słyszymy komentarzy na temat jakości muzyki.

Chcemy przenieść trochę magicznego klimatu Sun/Day’owego na wszystkie strefy pomiędzy scenami, czyli tam, gdzie można się położyć, coś zjeść, spędzić czas przy drinku. Proszę mi wierzyć, że to naprawdę dużo kosztuje. Tym bardziej, że większa część elementów dekoracyjnych jest wykonywana na zamówienie.  

Z jednej strony festiwal się nie spiął, trzeba było dołożyć kilka milionów złotych. Pan jednak nie ścina kosztów, tylko chce wydać kolejne miliony, żeby podnieść jakość Audioriver. Tak to rozumiem.

Ile jest festiwali w Polsce, które funkcjonują od 20 lat? To wyjątki. Konkurencja nie tylko w Polsce, ale i całej Europie jest ogromna. Żeby zachęcić kogoś do przyjazdu, musi wydarzyć się coś wyjątkowego. 

Przez całe lato, w Europie są dziesiątki, może nawet setki festiwali w okolicach elektroniki – na wielu z nich ten gatunek dominuje, ale też na wielu pojawiają się pojedyncze sceny. Chcemy się dalej rozwijać i liczymy, że rozumie to również Urząd Miasta. Chyba wszyscy zdają sobie sprawę, że festiwal to wartość dodana dla Płocka. Plan jest taki, żeby go rozwijać. Nie mówię nawet o liczbie ludzi, która od kilku lat jest stabilna. To zawsze ponad 20 tys. osób. 

Jaka była frekwencja tegorocznego Audioriver?

Po 23 700 w piątek i sobotę. Tak nam wychodzi ze sprzedanych karnetów dwudniowych, do do tego dochodzą wejściówki na pojedyncze dni. W niedzielę w parku pojawiło się 7,5 tys. osób, ale wiemy również, że niektórzy zrezygnowali z powodu deszczu. 

Wcześniej po prostu wrócili do domu. 

Około 18:00 przestało padać, więc cztery ostatnie godziny klimat znów był świetny, choć oczywiście brakowało słońca.

Domyślam się, że przyjeżdża pan do Płocka także na negocjacje z urzędem miasta w kwestii dofinansowania. Zapewne chciałby Pan, żeby wzrosło. 

Po części tak, ale nie tylko. W przyszłym roku budżet festiwalu pewnie przekroczy 10 mln zł. Liczę na to, że paliwo i koszty ludzkie już nie wzrosną o 100 proc. Dofinansowanie z Płocka to 1,2 mln złotych, kiedyś było 1,4 mln złotych. Prowadzimy rozmowy z miastem i mam nadzieję, że zakończą się pozytywnie.  

Miasto też odczuwa wzrost kosztów. Trzeba więcej dokładać do prądu, edukacji. 

Ale to dotyczy wszystkich. Można powiedzieć, że miasto kupuje określoną liczbę usług i musi zapłacić za nie kilkadziesiąt procent więcej. Jedną z “usług” jest Audioriver i może tutaj też trzeba zapłacić więcej. Oczywiście, jesteśmy rozsądni i nie będziemy rozmawiać o podwyżce w skali 70%. Prowadzimy też rozmowy ze sponsorami. Staramy się przeprowadzać je jak najwcześniej, bo większość marek planuje już budżety na ten okres.

Myślę, że wszyscy czekają na ogłoszenie daty kolejnego Audioriver. 

Mogę zdradzić, że jesteśmy na dobrej drodze. Chcemy ogłosić datę jak najszybciej, żeby wszyscy mogli sobie zaplanować festiwalowy weekend. 

Nie planuje pan jeszcze większej liczby scen? Chyba w tym roku była przesada. Ciężko było to wszystko obejść, żeby choć raz zobaczyć.

Taki jest urok dużych festiwali, ale faktycznie sami zastanawiamy się czy scen nie jest za dużo i czy muzyka na części z nich się ze sobą za bardzo pokrywa. Zobaczymy. Pomysłów jest dużo i to dobrze. Mam duży niedosyt po tej edycji i źle bym się czuł, że po tylu latach robienia jednego z czołowych festiwali, bo takim jest Audioriver, coś się popsuło. Tworzymy wydarzenie, które muzycznie mocno skupia się wokół elektroniki, ale mamy wciąż bardzo uniwersalny program. U nas można poznać wszystkie gatunki muzyki elektronicznej i wybrać coś dla siebie. Po to też są festiwale, że jedzie się na dwóch, trzech, pięciu artystów, a finalnie się na nich nie dociera, bo trafiło się coś po drodze i okazało się, że występ był tak dobry, że nie dało się go pominąć. 

Skupiamy się też na doświadczeniach uczestników poza muzyką. Ważne jest wszystko to, co jest dookoła festiwalu. W przyszłym roku będziemy jeszcze mocniej pracować nad designem. Przypuszczam, że produkcja potrwa dłużej, wcześniej wejdziemy na plażę. To nie są rzeczy, które zamawiamy w internecie – to ciężka praca naszych przyjaciół z Wrocławia i Krakowa, którzy tworzą to ręcznie. 

Nie korci pana żeby szarpnąć jeszcze bardziej i zaprosić artystę z prawdziwego topu?

O jakiego artystę chodzi?

Ja przyznam szczerze, że jestem laikiem jeśli chodzi o elektronikę. Mogę spojrzeć, kto był na Sunrise i “coś mi mówi” i widzę: Martin Solveig.

Ten artysta chyba akurat nie za bardzo pasuje do naszego lineupu, ale od wielu lat na każdej edycji występuje ktoś z topu. Oczywiście, gdybyśmy mieli takie możliwości, sięgalibyśmy jeszcze głębiej.

Z rodzaju muzyki, który dziś gramy, chętnie usłyszałbym pewien projekt, choć od razu powiem, że tego nie zrobię – mowa o The Chemical Brothers. To już za duże koszty.

Za niektórych artystów w tym roku płaciliśmy w granicach 100 tys. euro i w takich ramach musimy się zamykać. Gdyby skarpa była nie w Płocku, a w Warszawie, festiwal miałby 40 tys. ludzi dziennie. Wtedy budżet byłby nieporównywalnie inny. Skarpa jest wyjątkowa, cudowna i uwielbiana przez festiwalowiczów. Szczerze mówiąc, miałem propozycje z innego miasta. W 2010 roku dostałem propozycję pięcioletniego dofinansowania na 2,5 mln złotych. Chciano kupić gotowy produkt, jakim jest Audioriver. Powiedziałem “nie”, bo źle bym się z tym czuł, bo to Płock dał mi szansę. Robiłem inne rzeczy w branży, ale festiwal robię w Płocku. 

Jeśli w grę wchodzą takie kwoty, to zawsze są zgrzyty.

W dziesiątkach wywiadów mówiłem, że Audioriver to Płock. Nigdy nie mówię nigdy, ale naprawdę nie wiem ile musiałoby zapłacić inne miasto, żebym zadecydował o przeniesieniu festiwalu.

Czy jest drugie miejsce w Polsce, które oferuje taki klimat jak plaża nad Wisłą w Płocku?

[Chwila zastanowienia] Nie znam. Pewnie jest parę miejsc, być może gdzieś nad morzem, ale klimat plaży w Płocku jest niesamowity. Zawsze jednak ważna jest też kwestia budżetowa. Dofinansowanie Audioriver, przeliczając na liczbę gości, jest jednym z mniejszych w Polsce. Z jednej strony rozumiem, że Płock to nie jest duże miasto, ale trzeba też zrozumieć, że działamy na tym samym rynku, co inni. Jeśli są festiwale w Polsce dla znacznie mniejszej liczby osób których dofinansowanie jest wielokrotnie większe w przeliczeniu na uczestnika, to startują z innego poziomu. Często mają też do dyspozycji większą bazę hotelową. Nam są potrzebne miejsca noclegowe w rozsądnych cenach dla fanów. Bardzo ważny jest komfort. 

Widziałem komentarze na Facebooku. Ludzie się z tym nie kryli - experience, experience, ale nie za 6 tys. złotych na weekend.

Dokładnie, a takie są ceny. Karnet na festiwal w takim przypadku to maleńka część kosztów. 

Trzeba zapłacić za nocleg, coś zjeść, wypić. Jeśli za weekend w Płocku trzeba zapłacić 1000-1500 euro, to faktycznie może odstraszać. 

Za takie pieniądze można pojechać na wakacje – krótsze lub dłuższe – do innych krajów Europy. My i tak sporą część artystów kwaterujemy w Warszawie, w naprawdę dobrym hotelu. Za pokój w o wiele lepszym standardzie niż jakikolwiek hotel w Płocku płacimy 550 złotych. W Płocku za noclegi w hotelach płacimy często o wiele więcej.

Porozmawiajmy o innych kwestiach. Ktoś może powiedzieć, że pan na siłę wciska społeczność LGBT na festiwal muzyczny. Widziałem takie komentarze. 

Przede wszystkim, cały ruch muzyki klubowej jest połączony z tym środowiskiem od kilkudziesięciu lat. Mówienie, że wciskamy coś, co było początkiem tej muzyki, jest dość niezrozumiałe.

Zgodzę się, że festiwal coraz częściej porusza tematy społeczne. Po to jest też darmowa część festiwalu na Starym Rynku. Uważam, że rolą festiwalu może być też edukacja, której w Polsce brakuje.

Na jednym z festiwali poproszono mnie o udział w panelu na temat “czy festiwale muzyczne mogą być ekologiczne?”. Powiedziałem, że to czysta hipokryzja. Żaden festiwal nie będzie ekologiczny. Budujemy go przez tydzień, dwa, trzy, niektóre festiwale nawet miesiąc czy dwa, a po trzech dniach wszystko zabieramy. Mamy swoją wierną grupę fanów, nasi artyści też mają swoich fanów, dla których są w jakimś stopniu opiniotwórczy. Ekologicznie – przynajmniej w jakimś małym stopniu – powinniśmy postępować przez cały rok. Trzy dni festiwalu to tylko wierzchołek góry lodowej. Dlatego komunikujemy wiele rzeczy przez kilkanaście miesięcy, starając się przekazywać wiedzę i zachęcać do zmian. Na samym festiwalu też zmieniliśmy wiele rzeczy. Nie ma u nas jednorazowych materiałów reklamowych, które w większości przypadków są produkowane na jeden raz, a potem wyrzucane do kosza. Wprowadziliśmy też kubki wielokrotnego użytku, żeby ograniczyć produkcję plastiku. W tym roku również nie drukowaliśmy kilkudziesięciu tysięcy książeczek festiwalowych – nie chcemy marnować papieru, a wszystkie najważniejsze informacje można znaleźć w aplikacji mobilnej w telefonie. Będziemy szukać kolejnych rozwiązań.

W jednym z wywiadów powiedziałem, że chciałbym umierać z przeświadczeniem, że zostawiam planetą lepszą, niż ją zastałem. Umówmy się - to jest nierealne. Jeszcze 10 lat temu powiedziałbym, że za czasów pokolenia naszych dzieci i ich dzieci planeta będzie dalej funkcjonować. Teraz wiemy, że zmiany klimatyczne występują już teraz i powinniśmy działać. Polska awansowała w niechlubnym rankingu krajów zagrożonych brakiem wody do czołówki w Europie. Dlaczego? Nie mamy czegoś takiego jak retencja wody. Wszystkie opady spływają do Bałtyku. W Hiszpanii 80 proc. jest wykorzystywana.

Oni musieli sobie z tym poradzić.

I my też musimy, dlatego rozmawiamy na takie tematy. Ekologia to tylko część dyskusji nad wrażliwymi społecznie tematami. Dlaczego dyskryminuje się osoby ze społeczności LGBT+?  Przecież wszyscy powinni mieć takie same prawa.

Chodzi też o osoby z niepełnosprawnościami. W Polsce nadal są urzędy, gdzie osoba z niepełnosprawnością nie może sama załatwić swoich spraw lub nie ma dostępu do pewnych rzeczy. Cieszę się, że coraz więcej osób zaczyna to dostrzegać. Festiwal to z jednej strony zabawa, rozrywka, ale też jest druga rola dobrych festiwali - edukacja. Jeśli festiwal będzie się odbywał, będziemy kontynuować tę część i rozwijać ją.

Czy będzie XVI edycja Audioriver?

W najbliższych dniach będzie oficjalny komunikat.

Ile może kosztować karnet na następną edycję? Jak już pan mówił, cena 220-270 złotych jest nieosiągalna. O jakich mniej więcej kwotach mówimy?

Myślę, że będziemy startować od ponad 300 złotych. Trudno nam to wyliczyć. Pewnie moglibyśmy startować od 450 złotych, patrząc na ceny innych festiwali. W ciągu trzech lat realna inflacja to pewnie około 100 proc. 

Wyczuwam, że dwa miesiące po festiwalu jest więcej optymizmu niż w trakcie.

Zmęczenie, pogoda, która dała nam w kość… Zawsze jest lekka depresja po festiwalu, fani też tak mają. Staramy się jednak patrzeć na to pozytywnie i za chwilę ruszamy pełną parą. 

W skali 1-10 jaka ocena dla XV edycji Audioriver?

Gorszą edycją była na pewno edycja w 2018 roku, chyba najgorsza edycja Audioriver. To był moim zdaniem bardzo słaby muzyczny rok na świecie. 

Za ten rok wystawiłbym ocenę 6,5/10. W 2019 roku dałbym 9. Było gorzej. Na to na pewno wpływa też pogoda i nasze błędy. Wiemy, że można zorganizować niektóre rzeczy o wiele lepiej. 

Bardzo chciałbym porozumieć się z Urzędem Miasta, sponsorami, przedłużyć umowę i mieć świadomość, że Audioriver jest wpisany na listę długofalowego dofinansowania na kolejne trzy lata. Wtedy z dużym prawdopodobieństwem doczekamy 20. urodzin festiwalu. Z mojej własnej perspektywy, nie wyobrażam sobie życia bez Audioriver. Tym bardziej, że ten rok z wielu powodów nie był najlepszy.

Taki pół-pandemiczny.

Kiedy podejmowaliśmy decyzję w listopadzie 2021 roku nadal mieliśmy pandemię, lockdown. Kiedy zdjęto obostrzenia pandemiczne w lutym, to za chwilę zaczęła się wojna w Ukrainie. To odbiło się nie tylko na nas, ale też na nastrojach ludzi i budżetach sponsorskich. Mam szczerą nadzieję, że to wszystko się jednak uspokoi. Patrzymy w przyszłość pozytywnie i nie możemy doczekać się z fanami w przyszłym roku i w kolejnych latach.

Z Piotrem Orliczem-Rabiegą rozmawiał Michał Wiśniewski.

reklama
reklama
Artykuł pochodzi z portalu portalplock.pl. Kliknij tutaj, aby tam przejść.
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama