28 punktów, 8 zwycięstw, 4 remisy, 5 porażek. Jest pan zadowolony z takiego wyniku na półmetku sezonu?
Pavol Stano: Z perspektywy czasu myślę, że mogliśmy mieć 4-5 punktów więcej. Inaczej byśmy teraz rozmawiali. Myślę, że taki wynik jest dla nas dobry, przyjmuję go.
Fenomenalny początek, od zwycięstwa do zwycięstwa, potem lekki dołek, a później odbicie. Nie było nerwowo w czasie gdy zbieraliśmy punktów?
Nie, bo akurat wtedy nie graliśmy źle. Te mecze były dobre, niewiele brakowało, żebyśmy zbierali punkty. To właśnie boli, bo prezentowaliśmy się dobrze, a punktów nie było.
Mówi pan np. o meczu z Widzewem? W pierwszej połowie Wisła faktycznie zagrała nieźle, powinna przywieźć z Łodzi punkt, a może nawet trzy.
Takich meczów było więcej. Oprócz Widzewa uciekły nam punkty w meczu z Górnikiem w domu, kiedy kończyliśmy mecz w osłabieniu. Graliśmy przyzwoicie, na Zagłębiu Lubin dobrze weszliśmy w mecz. Był mecz z Jagiellonią Białystok, w którym myślę że zagraliśmy fantastyczną pierwszą połowę. W tych meczach na pewno dało się zdobyć więcej punktów.
W tej rundzie wygraliśmy z Legią, Lechem, zremisowaliśmy w Szczecinie, a i tak wiele osób będzie pamiętało głównie wynik z Częstochowy. Czy Raków to już mistrz Polski?
Mają wszystkie atuty. Jeśli dobrze to rozegrają będzie bardzo ciężko, żeby ktoś ich dogonił. Są w dobrej dyspozycji, mają dobrych zawodników, trenera, styl. Na pewno to na dziś najlepsza drużyna.
Mi ten mecz pokazał co można, a czego nie. Spotkanie tak się ułożyło Rakowowi, że trudno było nam zareagować. Myślę, że nie byliśmy źle przygotowani. Gospodarzom na początku wychodziło prawie wszystko i to zmieniło oblicze tego spotkania.
A na co stać Wisłę Płock? Zimujemy na niezłym miejscu. Do lidera strata jest spora, ale do drugiej Legii już niekoniecznie, nie mówiąc już o miejscu w TOP4, które prawdopodobnie zagwarantuje grę w eliminacjach Ligi Konferencji Europy.
Spokojnie. Nie mamy potrzeby “latać”, mamy potrzebę stabilizacji - kadrowej, finansowej, warunków pracy. Drużyny w naszym zasięgu mają fenomenalne warunki. Dużo też znaczą potencjalne wzmocnienia - czy stać zespół na danego zawodnika czy nie. My cały czas konsekwentnie idziemy z grupą, którą mamy. Jak robimy wzmocnienia, raczej są to zawodnicy do pracy. Chcemy ich postawić na nogi i wypromować. Nie robimy w Płocku głośnych i drogich transferów. Trzeba do sprawy podchodzić spokojnie, ale każdy ma swoje ambicje. Chcemy udowodnić, że potrafimy grać w piłkę. Szukamy polskich zawodników, żeby na każdej pozycji mieć minimalnie jednego Polaka. To dla mnie ważne. Od początku mówiłem, że obcokrajowiec nie jest dla mnie żadnym problemem, ale chciałbym na pozycji mieć przynajmniej jednego polskiego zawodnika. Wydaje mi się, że dziś oprócz jednej pozycji jesteśmy w stanie tego dotrzymać. Z perspektywy sezonu udaje nam się - nie ma zbyt wielu obcokrajowców w wyjściowym składzie.
Trener wspomniał o warunkach treningowych. Stadion rośnie i jest piękny, ale z drugiej strony mamy np. niepełnowymiarowe boisko treningowe. To jest problem, bo ono też jest jedno.
Wiedziałem gdzie przychodzę i jakie będę warunki. Mam nadzieję, że kolejne boisko powstanie obok stadionu. Mamy do dyspozycji pełnowymiarowe boiska, ale nie są one przygotowanie pod względem jakości. Jest stadion miejski, boisko w Borowiczkach, więc coś by się dało pokombinować, ale podstawą jest jakość boiska. Z tym jest problem. Jesteśmy skazani tylko na boisko boczne.
Słabsze wyniki zbiegły się z transferem Damiana Michalskiego do Greuther Fürth. To fakt czy zbytnie uproszczenie sprawy?
Na pewno miało to znaczenie, bo Damian był niebezpieczny przy stałych fragmentach gry. Dużo dawał nam w polu karnym rywali, także przy dośrodkowaniach w nasze. Analizowaliśmy stracone bramki i wynika z tego, że sporo bramek straciliśmy właśnie po stałych fragmentach. Może nie bezpośrednio, ale wciąż.
Damian był pewnym punktem defensywy, ale nadal uważam, że mamy zawodników którzy bez problemu są w stanie go zastąpić. Po drodze było jednak sporo zawirowań - Kuba Rzeźniczak miał swoje problemy prywatne, Steve Kapuadi był wykluczony na trzy mecze, Rafał Wolski nie grał przez miesiąc. To też miało wpływ. Były też momenty, kiedy rotowaliśmy zawodnikami. Cały czas szukamy zawodników, którzy mają ciągnąć zawodników.
Będą zimą poszukiwania prawonożnego stopera z centymetrami i kilogramami?
Dla mnie to musi być kompletny zawodnik - musi mieć dobre parametry fizyczne, motoryczne, ale też umieć grać w piłkę.
Po prostu w systemie gry Wisły stoper musi umieć wyprowadzać piłkę.
Musi. Dużo jesteśmy w stanie zrobić w treningu i przygotowaniu zawodnika. Oczywiście to nie może być “drewniak”, któremu najprostsze opanowanie piłki sprawia problem. Dużo jednak potrafimy zrobić ze stoperami. Treningi sprawiają, że robią kroki do przodu.
Czyli chciałby pan, żeby prawonożny stoper trafił do Wisły zimą?
Zdecydowanie tak. Najpierw szukamy na polskim rynku. Zobaczymy co się uda zrobić.
Jaki jest pana pogląd na okna transferowe? Na konferencjach, także w trakcie tej rozmowy, podkreśla pan pracę z grupą zawodników, podnoszenie ich umiejętności. Najwięksi w tym fachu mówią jednak, że trzeba co jakiś czas wpuścić świeżą krew do szatni, żeby uniknąć wypalenia. Cały czas trzeba iść do przodu.
Moim zdaniem zawodnicy, którzy nie spełniają warunków i nie są nastawieni na pracę, siłą rzeczy będą wymienieni. Dopóki jednak pracują, jest energia, nastawienie i jakość, to zmiany mają być tylko “na plus”. Jeśli możemy sięgnąć po zawodnika z większą jakością, to okej, ale nie na siłę. Jestem z większości chłopaków zadowolony. Dla mnie to będą kosmetyczne zmiany - czy to latem czy zimą. Ważna jest strona finansowa, bo chcemy ustabilizować klub.
Zawsze może pan zostać postawiony przed sytuacją, że za jednego z naszych zawodników ktoś jest gotów zapłacić np. milion euro i stracimy jednego z ważnych piłkarzy. Football.
Dlatego chcemy mieć po dwóch chłopaków na pozycję. Każdy z nich może wejść i bez problemu wskoczyć na boisko i grać i my też będziemy grać tak samo. W takim kierunku zmierzamy.
Czy najbliższy tydzień to być albo nie być dla niektórych zawodników? Piłkarzy drugiego garnituru, grających mniej. Mam tu na myśli np. Dawida Kocyłę czy Radosława Cielemęckiego, o których pytałem już na konferencji, ale też innych, doświadczonych zawodników.
Te mecze mają być okazją dla zawodników, którzy grają mniej i czekają na swoją szansę - zdecydowanie tak. Z drugiej strony oceniamy ich też w procesie treningowym. Widzimy co się z nimi dzieje, jakie mają parametry, a oni mają to pokazać w meczach sparingowych, a rywale nie będą łatwi. Daje nam to obraz czy to co widzimy w treningu potwierdza się w meczu. Dla tych, którzy grali więcej, to będzie moment na przedłużenie okresu kiedy gra się mecze. Sam jestem ciekaw jak to będzie wyglądało, bo mamy kilka kontuzji na koniec roku, trzeba leczyć chłopaków. Czy niektórzy będą do dyspozycji to też znak zapytania. Jesteśmy przygotowani, żeby zabrać młodych chłopców z drugiego zespołu. Dziś [czwartek 17 listopada - red.] mamy ostatni trening. Zobaczymy, jak zdrowotnie będzie to wyglądało i jak personalnie wyjedziemy na sparingi.
Przerwa zimowa jest rekordowo długa w najnowszej historii. Od ostatniego meczu jesienią do ostatniego meczu zimą minie 75 dni. Ekstraklasa w najnowszym okresie nie zimowała nigdy tak długo. Postawiło to przed sztabem wyzwanie: jak to zrobić, żeby zawodnicy odpoczęli i jednocześnie byli dotrenowani.
Nie widzę tu wielkiego problemu. Każdy szuka swojego rozwiązania, opcji jest kilka. Jestem przekonany, że profesjonalny zawodnik, jeśli jest zdrowy i dobrze wytrenowany, to jest w stanie bardzo szybko być do dyspozycji. Po miesiącu bez piłki nie zapominasz jak się gra. Widzę to po sobie - granie nie jest problemem. Techniki i taktyki nie stracisz w takim okresie. Szybkościowo nie jest też olbrzymia różnica. Kondycję jesteśmy w stanie szybko dostosować do zawodnika. Nie widzę w tym problemu.
Chcieliśmy, żeby zawodnicy odpoczęli, bo taka sytuacja zdarzy się raz w życiu. Chłopcy będą bardzo mocno pracowali na GPS-ach, więc wrócą dobrze przygotowani pod kątem motoryki. Potem trzeba wchodzić w dynamikę i siłę.
Często pytamy o Dawida Kocyłę - nie bez powodu. Jeszcze kilkanaście miesięcy temu widzieliśmy w nim duży potencjał, zaszumiało nawet o zainteresowaniu ze strony Borussi Dortmund, a dziś nie wygląda to dobrze. Wiem, że trener chciał żeby Dawid wrócił do Płocka i z nim popracować. To co widzimy na boisku nie nastraja jednak optymizmem. Jakie są wnioski po pół roku?
Dla mnie to cały czas wielki potencjał. To nie tak, że on coś stracił. Potencjał w nim drzemie. Miał swoje problemy, mam nadzieję, że będzie mu to już zawracało głowy. W treningu ma dobre momenty. Wiadomo, że miał bardzo wielką konkurencję na pozycji. Chłopcy grali dobrze, więc musiał czekać na swoją chwilę. Chciałem, żeby grał mecze, więc większość czasu trenował bardzo dobrze z nami, a mecze w II zespole były ważne, żeby miał minuty meczowe. Dla mnie to było ważne, żeby wykorzystał szanse w II zespole. Powtarzam: potencjał jest i będziemy pracować nad tym, żeby go pokazał, bo na razie jeszcze nie pokazuje pełni swoich możliwości. Mam nadzieję, że go reanimujemy do poziomu, w którym będzie warty uwagi.
Marko Kolar jest dobrym piłkarzem, to wszyscy wiemy. Wchodzi z ławki i strzela bramkę za bramką, a kiedy gra od początku wygląda jak ciało obce. O co chodzi?
Nie do końca się zgadzam. Marko ma wielkie umiejętności wykończenia. Widzimy to w treningu. Jego nastawienie do pracy jest bardzo dobre. Ma trudną sytuację, bo napastników mamy wielu. Nie dostał zaufania w serii meczów. Zawodnik czuje się zupełnie inaczej, kiedy po słabszym meczu dostaje zaufanie i gra dwa, trzy, cztery mecze z rzędu. U Marko tego nie było. Zaufanie dostał Łukasz Sekulski. W meczach, w których nie strzelał bramki, robił robotę, której oczekiwaliśmy. Nie przynosiło to bonusów w postaci bramki, ale zrobił dużo dla zespołu - kosztem innych napastników.
Drugą rzeczą jest balans zespołu pod kątem różnych rzeczy, np. stałych fragmentów gry. Niektóre zespoły na tym opierają swoją grę i musimy się przeciwstawić w defensywie. Czasami decyzje nie dotyczą tylko jakości zawodnika, ale też parametrami defensywnymi, które wnosi. Naprawdę nie oceniałbym surowo Marko - jego postawa jest wzorowa. To profesjonalista i o to w piłce chodzi.
Michał Mokrzycki zderzył się z Ekstraklasą? Przychodził jako wyróżniający się pomocnik II ligi, awansował przecież do I z Ruchem Chorzów. W Płocku jednak nie gra. Pewnym usprawiedliwieniem jest fakt, że Wisła ma dużo środkowych pomocników.
Oprócz ekstremalnej konkurencji w środku Michał na początku sezonu potrzebował trochę czasu. Dla mnie to absolutnie normalne - dynamika naszej gry, intensywność biegania i grania była wielka. Z tego powodu dostawał mniej szans, ale jest to chłopak, który dobrze pracuje w treningu. Ma odpowiednie nastawienie, jego praca i funkcjonowanie tu jest cały czas otwarte. Zobaczymy jakie decyzje będzie chciał podjąć. My też mamy jakiś plan, także zobaczymy.
Jaka jest przyszłość Fryderyka Gerbowskiego? Dziś nie ma go z nami, ale w Mielcu sobie radzi - raz lepiej, raz trochę gorzej, ale u Adama Majewskiego gra.
Dla nas było to bardzo ważne. Wiedzieliśmy na jakiej pozycji młodzi mają większą szansę zaistnieć. Szukaliśmy rozwiązania dla młodych zawodników - jeden mógł odejść, ale żeby grał. Były propozycje dla innych zespołów. Nam wystarczyło 2-3 młodzieżowców, ale takich, którzy realnie dostają się na boisko. Akurat Gerba dostał propozycję, skorzystał z niej. Na początku grał regularnie i bardzo fajnie, co nas cieszy, że był przygotowany. Wskoczył do składu i długo grał w podstawowej 11. Zobaczymy jak to teraz będzie wyglądało.
Taką propozycję miało więcej zawodników. Inne drużyny interesowały się naszymi młodzieżowcami. Szansa dla Gerby była jasno zakomunikowana. Wróci jako lepszy zawodnik, mam nadzieję. Jeśli będę miał zdrowych chłopców zostawimy go w Mielcu do końca sezonu. Latem zobaczymy jak to będzie wyglądało.
Zdarza się nam coraz częściej wychodzić bez młodzieżowca w składzie. To jest przedyskutowane z władzami? Zapłacimy czy dobrniemy do tego limitu?
Był problem zdrowotny. Aleks Pawlak nam wypadł przez kontuzję. Igor Drapiński złapał kontuzję, a w Mielcu dostał już szansę w pierwszym składzie. Chłopcy zasługiwali na szansę, a my też chcemy wypełnić limit minut. Chcemy dać szansę, ale nie tylko dlatego, żeby wypełnić limit. Chłopcy potrzebują dostać szansę na boisku. Nie tylko tych dwóch, bo mamy jeszcze Radka, Dawida Kocyłę czy Dawida Krzyżańskiego, który po kontuzji wygląda już lepiej. Trenuje z nami sporo chłopców z drugiego zespołu i nigdy nie wiadomo kto nagle wystrzeli.
Jest pan dość młodym trenerem. Widzi pan swój postęp osobisty od początku kariery? Może niektóre sytuacje rozwiązałby pan inaczej?
Po czasie można myśleć, że zrobiłbyś inaczej. Myślę, że jestem spokojniejszy. Krytyka ludzi z zewnątrz na mnie mniejszy wpływ. Uświadamiam sobie, że jesteśmy w zamkniętym gronie, które codziennie widzi danego zawodnika, zespół. Krytyka nie działa na mnie już tak, jak wcześniej.
Od początku swojej przygody z trenerką wiedział pan, że chce tak grać? Budować akcje od tyłu, z poszanowaniem piłki, cierpliwie. Po prostu grać w piłkę tak, żeby kibice chcieli to oglądać.
Pod względem oglądalności na pewno tak. Chcemy kibiców mieć po swojej stronie, żeby widział energię zespołu, ale też jakość. Nie jestem sfokusowany na trzymanie piłki. To się bierze z samej gry, planu na mecz itd. Lubię też grać prostopadle, ale to też zależy od zawodników jakich masz. Dostosowanie taktyki było pod to, jakimi zawodnikami dysponujemy.
Pytaliśmy o to pana wiele razy, zapytam jeszcze raz: nie zboczy pan z tej ścieżki? Nie nakaże pan nagle Krzyśkowi Kamińskiemu czy stoperom wybijać na oślep na Sekula, bo może zgra głową i coś z tego będzie?
Trend najlepszych zespołów idzie w tę stronę. Trzeba grać na przemyślanym ryzyku i o to się staramy, także tak.
W Płocku jest pan sam czy z rodziną? Jak się pan tu czuje?
Jeśli chodzi o miasto, otoczenie - bardzo fajnie, pozytywne. Jestem sam. Jak każdy człowiek buduję swoją pozycję - jeśli będzie mocna, pewna, to będę mógł przeprowadzić rodzinę. Będzie problem, bo dziewczyny jeszcze chodzą do szkoły. Przy każdej okazji jadę do domu. Cztery godziny do domu - nie jest źle. Da się uciec co rodziny.
Przyszłą rundę zaczynamy w styczniu, z biegiem lat ta granica się obniża, choć tym razem jest to spowodowane mistrzostwami świata. Może być 0 stopni Celsjusza, a może być - 15, do tego murawy mogą być kiepskiej jakości. Moim zdaniem nie powinniśmy grać w Polsce w styczniu, choć tym razem inaczej się nie da. Jaka jest pana opinia?
Wiadomo, że oprócz samych meczów mamy jeszcze bardzo utrudnione warunki do treningu. To jest różnica - niektórzy warunki mają dobre, inni gorsze, a na płyty musisz czekać do kwietnia. To jest wielka różnica. Każdy wie, że jest różnica w treningu na dobrej sztucznej trawie, na gorszej sztucznej trawie, na naturalnym boisku podgrzewanym albo na grząskim boisku, gdzie murawa jeszcze nie wegetuje. Decyzje nie są na moich barkach, mogę tylko narzekać (śmiech).
Czy w meczu rozgrywanym przy minus 10 stopni Celsjusza, przy silnym wietrze i z opadami śniegu decyduje jeszcze forma sportowa czy już szczęście i lepsza adaptacja do warunków?
Z perspektywy zawodnika temperatura nie jest problemem. Problemem jest jakość boiska. To ona ustala jak się mecz toczy. Na trybunie zimno, na ławce rezerwowych zimno, ale na boisku żadnego problemu nie ma.
Rozmawiamy dzień po meczu z Chile, gdzie murawa była słabej jakości. Zdaje się, że jeszcze kilka dni temu, kiedy nikt nie spodziewał się gościć reprezentacji, były tam przeprowadzane jakieś prace. Podywagujmy: czy w sytuacji, kiedy w Gdańsku murawa będzie twarda, zmrożona i łatwo będzie o kontuzję podejmie pan decyzję, że przykładowy Rafał Wolski nie gra, bo po prostu szkoda zdrowia?
Nie ma tego problemu, bo murawy są podgrzewane.
Dwa lata temu mieliśmy taki problem w Mielcu - drużyna już pojechała na mecz, a okazało się, że po zawiei boiska nie dało się przygotować. Różnie może być, zdarzały się, że dopuszczone murawy w Polsce i wyglądało to naprawdę słabo.
Wtedy zdecydowanie tak. Nie ukrywam, że mogę podjąć taką decyzję. Nie chodzi stricte o Rafała - każdy z zawodników może mieć problem. Jeśli mamy dwóch równorzędnych zawodników na pozycję, to nie jest to problemem. Teraz jednak za wcześnie, żeby o tym myśleć.
Żyje pan zbliżającymi się mistrzostwami świata?
Nie. Patrzę na to jako na czas na odpoczynek. Cieszę się, że obejrzę mecze w telewizji, ale będę je śledził “na luzie”.
Kto wygra?
Nie mam pojęcia. Nie widziałem dużo meczów kwalifikacyjnych. Mogę się domyślać tylko z raportów. Aż tak dużo meczów nie widziałem, skoncentrowałem się na piłce klubowej. Nie mam “przeglądu pola”.
A które miejsce na koniec zajmie Wisła Płock? Szklanej kuli nie mamy, ale spróbujmy coś określić.
Wszystko zależy od tego w jakiej dyspozycji będą zawodnicy, czy będą kontuzję. Dziś Marko Kolar ma złamaną rękę, przewiduje się operację. Sekul ma złamany palec. Dużo chłopaków nie trenuje - Davo, Steve, Wolak, Lewandowski, Szczutowski zaraz będzie miał operację. Warchoł ma problem z dwójką. Drapiński jest po kontuzji, Kvocera ma rozbitę kostkę. Chyba o nikim nie zapomniałem. To wszystko ma wpływ na wynik. Skumulowało się to w tym tygodniu. Większość chłopaków pewnie wróci w styczniu, więc to nie jest problem. Nie wiemy jednak jak to się potoczy. Nie wiemy też jakie transfery zrobią inne kluby albo co my zrobimy. Transfery mają duży wpływ, także to jak wystartujesz i jakie będziesz miał warunki do treningu. Konkludując: nie mam pojęcia.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.