W pierwszym meczu w Polsce było 30:23 (10:9) dla gospodarzy, biało czerwoni pokonali także Łotwę i dwa razy ulegli Francji. W sportowej hierarchii stoją o półkę wyżej niż reprezentanci Italii, ale po raz kolejny okazało się, że rankingi nie grają - liczy się postawa na parkiecie.
W czwartkowe popołudnie w barwach Polski zagrało kilku zawodników ORLEN Wisły Płock: Michał Daszek, Marcel Sroczyk, Krzysztof Komarzewski i Mikołaj Czapliński. W kadrze jest także Marcel Jastrzębski, ale tym razem nie został wpisany do kadry meczowej.
Polska rozpoczęła od prowadzenia, po chwili z karnego gospodarze trafili w słupek. Biało-czerwoni prowadzili 3:0, początkowo dobrze spisywał się m.in. bramkarz Adam Morawski.
Pięć minut później, po karach Arkadiusza Moryty i Michała Daszka (Wisła) oraz po dwóch pudłach Nafciarza Mikołaja Czaplińskiego ze skrzydła było już tylko 5:4 dla Polski. W tym okresie w bramce gospodarzy szalał Dominico Ebner, obronił m.in.karnego w wykonaniu Kamila Syprzaka.
Polacy łapali kary dwuminutowe, po kwadransie na tablicy pojawił się remis po 7, a nieco później prowadzili już Włosi! Polacy grali ospale, nieskutecznie, byli niemiłosiernie ogrywali w obronie przez szybko grających Włochów.
Trener Marcin Lijewski (debiutujący w oficjalnym meczu) patrzył z niedowierzaniem na boisko, przy stanie 12:10 dla gospodarzy poprosił o czas (26. minuta). Rozochoceni Włosi "dorzucili" na 13:10, na szczęście z trudnej pozycji stratę zmniejszył Daszek.
Końcówka pierwszej połowy to niestety pokaz niemocy Polaków. Gospodarze trafili na 14:11, Polska grała w podwójnym osłabieniu, bo sędziowie z Serbii bardzo ochoczo dzielili dwuminutowymi karami nawet po nieco teatralnych pozach faulowanych Włochów.
Światełkiem w tunelu było trafienie Czaplińskiego niemal w ostatniej sekundzie pierwszej połowy, zawodnicy zeszli do szatni przy stanie 15:13 dla gospodarzy.
W drugiej połowie przez kilkanaście minut nic się nie zmieniało, gospodarze wygrywali 2-3 bramkami. W 42. minucie po trafieniu Bronzo zrobiło się 23:19 i trybuny szalały.
Dopiero wtedy - choć lepiej późno niż wcale - błysnął były Nafciarz Kamil Syprzak. Po jego trzech bramkach z rzędu było już tylko 23:22. Osiem minut przed końcem biało-czerwoni doszli rywali na 26:26, a na prowadzenie 29:28 wyprowadził Polskę Syprzak.
Włosi doprowadzili do remisu, ale dwie ostatnie trafienia w tym meczu były dziełem Damiana Przytuły i Polska wygrała 31:29, niemal zapewniając sobie awans do finałów ME. W ostatnim meczu w niedzielę biało-czerwoni podejmą Łotwę.
Włochy - Polska 29:31 (15:13)
Polska: Morawski, Skrzyniarz – Bis, Czapliński 1, Daszek 2, Gębala 4, Jędraszczyk 2, Komarzewski, Moryto 4, Olejniczak, Paterek, Przytuła 4, Sićko 6, Sroczyk 1, Syprzak 7, Walczak
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.