II trener Mazura Gostynina jest także kapitanem kadry Polski w piłce nożnej 6-osobowej, z którą w ubiegłym tygodniu rywalizował na mistrzostwach Europy.
Ta względnie nowa dyscyplina sportu nie różni się zbytnio od futbolu 11-osobowego. Główne zmiany wymusza mniejsza liczba zawodników (bramkarz plus 5 graczy w polu), którzy rywalizują 2 razy po 20 minut na boisku o powierzchni Orlika - przynajmniej tak przyjęło się w Polsce. Poza tym zmiany zawodników są przeprowadzane na podobnych zasadach jak w hokeju, co oznacza także, że piłkarze, którzy opuszczają boisko, mogą na nie powrócić w tym samym spotkaniu.
Bartłomiej Dębicki występuje na co dzień w Kluge Team Płock, a pierwsze powołanie do reprezentacji otrzymał 3 lata temu. - Wszystkie drużyny z całej Polski występują w rozgrywkach Nike Play Arena, które mają status amatorski - wyjaśnia. - Na koniec każdego sezonu 132-160 najlepszych ekip, wyłanianych m.in. na podstawie rankingu miasta, gdzie znajduje się klub, bierze udział w eliminacjach mistrzostw Polski. Turnieje są rozgrywane równolegle w 4 miastach, a zwycięzcy każdego z nich walczą już bezpośrednio między sobą o tytuł mistrza Polski. Z moim klubem dwa razy braliśmy udział w takich eliminacjach i wtedy zostałem dostrzeżony przez trenera kadry narodowej.
W ostatnim tygodniu Dębicki razem z kolegami reprezentowali Polskę na mistrzostwach Europy w Czechach. Polacy zajęli 2. miejsce w grupie B - wygrywając 2:1 z Ukrainą, remisując 1:1 z Bułgarią i przegrywając z Niemcami 0:1 - co dało im awans do 1/8 finału, w której pokonali 2:1 wyżej notowaną Czarnogórę. W meczu o półfinał biało-czerwoni nie dali rady Węgrom, ulegając po rzutach karnych 2:3. - Z jednej strony ten wynik to dla nas sukces, bo wyrównaliśmy najlepsze osiągnięcie w historii naszych startów w europejskim czempionacie – kontynuuje Dębicki. - Z drugiej, czujemy lekki niedosyt, bo prowadziliśmy z Madziarami 1:0 jeszcze do 39. minuty, kiedy to straciliśmy wyrównującą bramkę; i tutaj dostrzegam jednak postęp, bo 2 lata temu również doszliśmy do ćwierćfinału, ale nie wykorzystaliśmy w nim ani jednego karnego, a w spotkaniu przeciwko Węgrom strzeliliśmy dwa.
Dębicki jest również drugim szkoleniowcem Mazura, z którym awansował właśnie do IV ligi. - Ze względu na udział w mistrzostwach Europy nie mogłem być z zawodnikami przez pewien czas i ominął mnie np. mecz z Amatorem Maszewo, w którym zapewniliśmy sobie promocję, ale satysfakcja i tak jest duża - dodaje. - Zrealizowaliśmy nasz cel i oprócz remisu z maszewianami wygraliśmy wszystkie mecze na wiosnę, więc dobrze, że przystępujemy do ostatniego spotkania w tej rundzie pewni awansu.
Czy zdaniem Dębickiego Mazur jest w stanie utrzymać się w IV lidze i nie powtórzyć sytuacji z poprzednich lat, gdy wracał do “okręgówki” po jednym sezonie od awansu? - Myślę, że to nie zależy tylko od nas, bo IV liga jest coraz silniejsza, więc chcąc nie chcąc musimy się trochę oglądać na rywali. Reorganizacja rozgrywek może również spowodować, że trafi do niej kilka mocnych drużyn z III ligi, co stwarza dla nas dodatkową trudność. Awanse na zmianę ze spadkami to nie tylko nasza domena, bo inne drużyny z naszego regionu, wyjąwszy Wisłę II Płock, też mają problemy po uzyskaniu promocji. Mimo wszystko uważam, że zespół, którym w tej chwili dysponujemy, wzmocniony kilkoma doświadczonymi zawodnikami powinien dać sobie radę. Mamy na oku kilku graczy, ale nie tylko my ich obserwujemy, więc zobaczymy, czy wszystko pójdzie po naszej myśli. Nie mamy też zbyt wiele czasu na odpoczynek, bo IV liga rusza w połowie sierpnia, więc musimy wrócić do treningów już ok. 10 lipca.
W ostatnim meczu płockiej ligi okręgowej Mazur podejmie Skrę Drobin. Początek spotkania w sobotę o 16.