Boleśnie wejście w życie ustawy zakazującej handlu w niedzielę odczuć mogą osoby zatrudnione w sieci sklepów Biedronka. Właściciel dyskontu, Jeronimo Martins Polska S.A wprowadza bowiem zmiany regulaminu pracy, które zapobiec mają stratom finansowym wynikającym z wprowadzenia ograniczeń. Efekt? Możliwe, że pracownicy będą rozpoczynać poniedziałkową zmianę już... 15 minut po północy.
Do pism, w których informowano kierowników sklepów o skutkach ustawy ograniczającej handel w niedziele, dotarł portal finanse.wp.pl. Prognozy z pewnością nie mogą napawać pracowników Biedronki optymizmem. Wynika z nich, że właściciel sieci przewiduje zwiększony obrót handlowy w sobotę, w związku z czym tego dnia godzinę otwarcia sklepów należy przesunąć do godz. 23:45. Na tym nie koniec. Aby zdążyć z uzupełnieniem towaru przed poniedziałkowym otwarciem, pracownicy muszą stawić się w sklepie o godz. 00:15, a zmiana trwać miałaby 5,5 godziny.
Dział HR proponuje z kolei rekompensaty zmian w grafikach w postaci m.in zwrotów kosztów paliwa, lecz nie brakuje głosów, że to co najwyżej rozwiązania na otarcie łez. O komentarz poprosiliśmy jedną z pracowniczej sieci.
- Nie wszyscy mają auta, żeby wsiąść przed północą za kierownicę i wyjechać do pracy, wiele osób jeździ autobusami. Co mi więc po zwrotach kosztów dojazdu, skoro o tej godzinie nie będę miała nawet jak się dostać do sklepu? Mam zamawiać taksówkę? - pyta retorycznie pani Danuta.
Jeszcze tydzień temu rzecznik właściciela sieci, Jeronimo Martins Polska S.A , stanowczo odpierał zarzuty o wykorzystywanie trików prawnych i planowanych zmianach w regulaminie pracy. We wtorek rzeczywistość zweryfikowała wiarygodność jego słów. Wtedy właśnie prezydent Andrzej Duda złożył podpis pod projektem ustawy o zakazie handlu w niedzielę, a... do opiniowania związków zawodowych Biedronki trafił gotowy plan zmiany regulaminu pracy.
Sprawie przyjrzeć się ma Główny Inspektorat Pracy. Czy właściciel dyskontu postawi na swoim?