Slalom dwóch aut na autostradzie, ogromne prędkości i niewyobrażalna tragedia. W połowie marca na autostradzie między Kutnem a Gostyninem miał miejsce wypadek, w którym śmierć poniosło półtoraroczne dziecko. Śledczy badają, co było przyczyną dramatu: nieuwaga, wyścig czy może pościg?
Tragiczny wypadek miał miejsce 16 marca ok. godz. 15 w Jukowie (gm. Łanięta) na autostradzie A1. Samochodem, który wpadł do rowu i dachował podróżowała czteroosobowa rodzina, w tym dwójka dzieci.
Osobowym fordem focus, które dachowało i wpadło do przydrożnego roku, kierował obywatel Nigerii, będący jednocześnie głową czteroosobowej rodziny. Jak w dniu wypadku ustalili policjanci, mężczyzna z niejasnych przyczyn zjechał z lewego pasa drogi, co doprowadziło do wypadku. Na miejscu interweniowały trzy zastępy straży pożarnej, policja oraz ratownictwo medyczne.
Najpoważniejsze obrażenia odniosła dwójka podróżujących fordem dzieci – 3,5 miesięczna dziewczynka i 1,5-roczny chłopiec. Synek kierowcy trafił do jednego z łódzkich szpitali. Diagnoza, którą wydali lekarze okazała się być wyrokiem. Chłopiec miał m.in. ciężkie pourazowe uszkodzenia mózgu i stłuczenie płuc. 1,5-roczny chłopiec zmarł kilkanaście godzin po wypadku, natomiast 3,5-miesięczna dziewczynka miała zdecydowanie więcej szczęścia. Odniosła lekkie obrażenia głowy i twarzy, trafiła do szpitala we Włocławku. Do tej samej placówki trafiła także jej matka, jednak zarówno ona, jak i kierowca forda nie odnieśli poważnych obrażeń i z wypadku wyszli niemal bez szwanku.
Sprawę wypadku wzięła pod lupę Prokuratura Rejonowa w Kutnie. Zdaniem prokuratora nie można wykluczyć, że do wypadku przyczynił się inny kierowca, który mógł zajeżdżać drogę Nigeryjczykowi.
- Jedną z badanych przyczyn wypadku jest hipoteza o ściganiu i wzajemnym zajeżdżaniu drogi na autostradzie przez dwa samochody. Taka bowiem wersja wynika z zeznań jednego ze świadków zdarzenia - mówi Beata Dalecka-Wieczorkowska, Prokurator Rejonowy z Kutna.
W tej sprawie zostali już przesłuchani także pozostali świadkowie. Śledczy podjęli także decyzję, że do rozwikłania okoliczności wypadku niezbędna będzie sekcja zwłok zmarłego chłopca. Niewykluczone bowiem, że dzieci podróżujące wraz ze swoimi rodzicami nie mały zapiętych pasów bezpieczeństwa. Tę teorię może potwierdzać fakt, że maluchy, w trakcie dachowania, wypadły z pojazdu.