Od lutego spędzał sen z powiek mieszkańcom, kierowcom, władzom gminy i fundacji Animal G(h)ost; zapuszczony, nieufny, błąkał się po lesie, wybiegał na szosę robiąc slalomy pomiędzy rozpędzonymi autami. W piątek, po długich miesiącach nieudanych prób, wielkiego, niesfornego kundelka wreszcie udało się odłowić. Radość osób zaangażowanych w schwytanie czworonoga jest tym większa, że psiak nie trafi do schroniska, a do nowego domu.
W lutym, w okolicach Lisicy pojawił się potężny kundel, w typie bernardyna, maści rudej. Zwierzę kręciło się w okolicach ruchliwej drogi i stanowiło zagrożenie zarówno dla siebie, jak i przejeżdżających tamtędy kierowców. Pies wyglądał mizernie - miał pokrwawione uszy, problemy z chodzeniem i wytrzeszcz prawego oka.
O sprawie zaalarmowały gminę dwie młode kobiety, zatroskane losem psiaka. Gmina zadeklarowała się postawić klatkę obok sklepu spożywczego, jednak to rozwiązanie nie przyniosło efektów. W akcję odłowienia psa szybko włączyły się kolejne osoby prywatne oraz fundacja Animal G(h)ost. Pod koniec lipca sukces był bardzo blisko, kundel był już na smyczy, lecz wyrwał się i po raz kolejny dął nogę. Również kolejne próby kończyły się fiaskiem.
Cud nastąpił w miniony piątek, popołudniu.
- Wynajęty przez gminę, profesjonalny hycel wraz z pracownikami Urzędu Gminy Gostynin i mieszkańcami Lisicy, odłowili naszego niesfornego "bydlaczka". To nie koniec wspaniałych wieści! Pracownicy gminy, znaleźli dla niego nowy dom. Psiak nie trafi do kojca gminnego, ani do schroniska, tylko od razu do nowej rodziny! Brawo! - informuje prezes fundacji Animal G(h)ost, Małgorzata Trocha.