Wczoraj o godzinie 12:30 (czasu Polskiego) dzielny Franio razem z rodzicami stawili się w szpitalu, w którym podczas zabiegu maluchowi została podana chemia. Zabieg miał jednak inny przebieg niż początkowo zakładano.
Na początku zabiegu Dr. Abramson zmienił zdanie i podał Franiowi chemię do dwóch oczek, a nie jak wcześniej planowano tylko do jednego. Nie wiadomo skąd ta nagła zmiana, lecz państwo Wojtalewiczowie wierzą, że decyzja była jak najbardziej trafna i ich synek jest w dobrych rękach. Po prawie 4 godzinach zabiegu do rodziców wyszedł Dr. Gobin oznajmiając, że zabieg poszedł zgodnie z planem i nie ma już powodów do zmartwień. Franek był bardzo długo wybudzany z powodu kaszlu. Po wielkim płaczu i protestach, walce z rodzicami i pielęgniarkami, Franio uspokoił się i zasnął. Na koniec leczenia dzielny maluch potrzebował dużo snu, ponieważ nie mógł ruszać nóżką przez 5 godzin.
- Nigdy nie przestaniemy go podziwiać. Zawsze się zastanawiamy skąd on bierze tyle siły na to wszystko co go spotyka. Teraz czuje się dobrze i wszystko jest w porządku. Pracownicy szpitala są bardzo mili, zastanawiamy się czy uśmiech kiedykolwiek schodzi im z twarzy, robią wszystko by dziecko czuło się dobrze, by nie płakało. Jesteśmy po raz kolejny mile zaskoczeni atmosferą panującą w New York-Presbyterian Hospital. Gdyby nie WASZA pomoc i wsparcie, Franek nigdy by nie trafił w tak wspaniałe ręce! Dziękujemy wszystkim za ciepłe słowa! Dziękujemy że jesteście z Nami! Dziękujemy! – piszą na swoim profilu społecznościowym rodzice dzielnego Frania.
