W czwartkowe popołudnie Nafciarze, którzy przed tygodniem ulegli FC Porto 23:24, podejmowali mistrza Danii, który ma już na koncie dwa punkty po wygranej 36:36 z Celje.
Na 1:0 trafił Gergo Fazekas. Dwa razy spudłował Tomas Piroch, ale i tak po pięknym lobie Gonzalo Pereza Wisła wygrywała 6:4 po 8 minutach.
Gospodarze prowadzili już 8:5, ale po kilku błędach GOG doszedł na 8:7. Po kwadransie po przewadze nie było już śladu, tablica pokazywała remis po 9.
Kibicom po raz pierwszy pokazał się na chwilę nowy nabytek - 21-letni rozgrywający Białorusin Kiryl Samoiła.
Mirko Alilović nie bardzo pomagał w bramce, choć trzeba przyznać, że goście przeważnie dochodzili do czystych pozycji rzutowych. W 20. minucie Duńczycy po raz pierwszy wyszli na prowadzenie (11:10). Trener Xavi Sabate poprosił o czas, bo - podobnie jak w Porto - zaczęłą szwankować ofensywa Wiślaków.
U rywali brylował 39-letni weteran europejskich parkietów Morten Olsen, umiejętnie kierował poczynaniami GOG (10 bramek w całym meczu).
Najjaśniejszym punktem Wisły był w tym okresie 19-letni Fazekas - skutecznie kończył akcje, dobrze podawał. Ale po trzech trafieniach i jemu przytrafiło się pudło i faul w ataku.
Kibice w Orlen Arenie nie ustawali w dopingu, a Wisła walczyła o niezwykle cenne punkty. Przypomnijmy, że do fazy play off z ośmiozespołowej grupy awansuje czołowa szóstka. I to jest cel zespołu z Płocka.
W ostatniej akcji pierwszej połowy sędziowie podyktowali rzut karny dla Wisły. Z karnego spudłował jednak Tin Lucin i do szatni zespoły zeszły przy remisie 13:13.
- Spodziewałem się znacznie ostrzejszej obrony, Wisła była z tego znana. Mam nadzieję, że to się zmieni w drugiej połowie - mówił w Eurosporcie Michał Zołoteńko, były zawodnik Wisły. - Szkoda też stuprocentowych sytuacji, te akcje na szóstym metrze powinniśmy wykorzystywać.
W drugiej połowie po trafieniu Lovro Mihica, ale wówczas nastąpił słaby fragment gospodarzy, m.in. karnego nie wykorzystał Przemysław Krajewski. GOG wyszedł na prowadzenie 16:14 i z "plus trzy" dla Wisły w pierwszej połowie zrobiło się już "minus dwa"...
W poprzednim sezonie - choć przytrafiały mu się słabsze mecze - groźną "strzelbą" Nafciarzy był Siergiej Kosorotow. Obecnie w ataku Wisły zdecydowanie brakuje takiego zawodnika.
Kwadrans przed końcem Wisła przegrywała 17:19, hiszpański trener zespołu z Płocka chyba poczuł, że GOG niebezpiecznie odjeżdża i poprosił o czas.
Wisła nie odpuszczała, obudził się w bramce Alilović, piłkę w siatce umieścił Dmitrij Żytnikow i w 48. minucie doprowadził do remisu po 19.
Ale Duńczycy mieli Olsena, weteran grał wyśmienicie, wyprowadził GOG na prowadzenie 22:21, 23:22, 24:23. Wisła nie miała na niego sposobu. Ale jeszcze większym problemem była niska skuteczność w ataku.
Dwie i pół minuty przed końcem GOG wygrywał 27:25, a gdy weteran Olsen łatwo nabrał Lovro Mihica na karę dwuminutową było jasne, że punkty wyjadą z Płocka.
- Przestaliśmy biegać w pewnym momencie tego spotkania, w ataku Duńczycy bykli świetnie dysponowani w ataku i byli fantastyczni w obronie., A nam zabrakło sił - przyznał po meczu Michał Daszek.
Duży zawód dla kibiców Wisły, druga porażka Nafciarzy z zespołem, z którym będzie walka o czołową szóstkę w grupie. Szanse na awans znacznie się zmniejszyły, ale przed Wisłą jeszcze 12 meczów.
Orlen Wisła Płock - GOG 26:30 (13:13)
Bramki dla Wisły: Daszek 5, Fazekas 5, Żytnikow 4, Krajewski 3, Serdio 2, Susnja 2, Perez 2, Mihić 2, Lucin 1.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.