Grają w dwóch najlepszych polskich klubach, ale droga na szczyt każdego z nich wyglądała zgoła odmiennie. Damian Kwiatkowski z Płocka ma za sobą pierwszy sezon w barwach Panthers Wrocław - mistrza kraju w futbolu amerykańskim - natomiast Jan Domagała z Gostynina zadebiutował w tym roku w Seahawks Gdynia, którzy w finałowym meczu mistrzostw Polski ulegli właśnie ?Panterom?.
20-letni płocczanin jest wychowankiem Mustangs, gdzie występował w latach 2014-2016. Grający na pozycji quartebacka zawodnik był nie tylko motorem napędowym drużyny, ale jak przekonuje jego były trener Paweł Kęsy, nawet jej sercem.
- Byłem pierwszym szkoleniowcem Damiana, lecz to, co osiągnął, powinien zawdzięczać przede wszystkim sobie - mówi. - To taki zawodnik, któremu wystarczyło pokazać cel i dać narzędzia do jego osiągnięcia, a on sam zajął się całą resztą. Ja tylko zaszczepiłem w nim miłość do futbolu amerykańskiego, m.in. ucząc, jak myśleć na boisku, i ukierunkowałem go mentalnie. Teraz ma dużo bardziej doświadczonego trenera, który na pewno wydobędzie z niego to, co najlepsze, bo sam widzę, że przez ostatni rok zrobił niesamowity postęp. Jeszcze przed jego wyjazdem do Wrocławia twierdziłem, że to nieoszlifowany diament, i myślę, że jeśli ktoś na niego odważnie postawi, to może być nawet najlepszy na swojej pozycji w Polsce.
Mimo dużego potencjału Kwiatkowski nie dostał w tym sezonie szansy gry w I zespole Panthers, który rywalizuje w najwyższej klasie rozgrywkowej - Toplidze. Płocczanin terminuje na razie razem z innymi mniej doświadczonymi kolegami w drużynie B walczącej na co dzień w PLFA 2. Niespełna miesiąc temu “Pantery” okazały się najlepsze na 3. w kolejności poziomie rozgrywek w Polsce, a 20-latek został wybrany MVP finału, notując m.in. 4 przyłożenia.
- Jeśli chodzi o wyniki, to nie mogę być niezadowolony, bo osiągnęliśmy to, co sobie założyliśmy przed sezonem - mówi futbolista. - Jestem też usatysfakcjonowany swoją postawą, bo czuję, że przez ostatni rok bardzo się rozwinąłem, i to zarówno pod względem motorycznym, jak i taktycznym. Za nami już krótki okres roztrenowania, a teraz rozpoczęliśmy offseason, czyli przygotowania do przyszłorocznych występów. Mimo niewątpliwych postępów wiem, że przede mną jeszcze bardzo dużo nauki, dlatego dwa razy w tygodniu mam zajęcia z I trenerem Panthers Nickiem Johansenem. Pracujemy szczegółowo nad każdym elementem gry, a dodatkowo uczę się rozumienia i przewidywania zachowania obrony przeciwnika; wiem, jaką wiedzę mają w tym zakresie amerykańscy rozgrywający, i dużo mi do nich brakuje, ale jestem na dobrej drodze, by ich doścignąć. W moim wieku najważniejsza jest jednak gra, bo nie zastąpią mi jej nawet najlepsze treningi. Do świąt Bożego Narodzenia powinienem wiedzieć, jaki jest mój status w drużynie, bo na pewno zostaje w niej inny quarterback Timothy Morovick, dlatego wtedy będę musiał podjąć ostateczną decyzję odnośnie mojej przyszłości.
Krok przed Kwiatkowskim, który dopiero walczy o miejsce w Toplidze, jest Domagała. 27-letni running back przebojem wdarł się do pierwszego składu Seahawks, i to mimo że pierwszy mecz w tym sezonie przesiedział na ławce rezerwowych. Z biegiem czasu prezentował się jednak coraz lepiej, kończąc rozgrywki jako zawodnik z drugą najwyższą średnią punktową na mecz oraz trzecią pod względem przebiegniętych jardów. Wyniki gostynianina robią wrażenie o tyle, że uprawia on futbol amerykański dopiero od ubiegłego roku, gdy namówiony przez kolegę wziął udział w rekrutacji prowadzonej przez ekipę z Gdyni, wcześniej nawet nie interesując się tą dyscypliną sportu. Zanim jednak trafił do Seahawks, spędził rok w drużynie filialnej z Sopotu, której wydatnie pomógł w utrzymaniu w PLFA 1.
- Nie miałem jakiegoś większego problemu, by przestawić się na występy w Toplidze, choć różnica między nią a PLFA 1 jest diametralna - mówi Domagała. - Myślę, że po prostu dostałem dobrą szkołę w Sopocie, gdzie byliśmy takim trochę zlepkiem najlepszych rekrutów, a musieliśmy rywalizować z dużo silniejszymi drużynami. Sam nie wiem, jak to się stało, że przy tak mocnej obronie innym ekip potrafiłem zdobywać punkty, bo chwilami była to chyba tylko i wyłącznie kwestia szczęścia. Tego samego nie mogę natomiast powiedzieć o Toplidze, bo za każdym moim dobrym występem stali też koledzy, więc znaczną część zasług należy przypisać właśnie im. W przyszłym roku chciałbym poprawić jeszcze swoje statystyki, bo z powodu złamania obojczyka musiałem zejść z boiska w drugiej połowie meczu finałowego, więc biorąc pod uwagę cały sezon, straciłem aż 1,5 spotkania. Na szczęście po kontuzji nie ma już śladu, bo mój lekarz prowadzący powiedział mi niedawno, że odzyskałem 100 procent sprawności.
Nigdy nie dowiemy się, czy z powodu urazu Domagały nie ominął zaszczyt powołania do reprezentacji Polski, o którym mówiło się dosyć głośno w kuluarach.
- Faktycznie, mnie też doszły takie słuchy, natomiast kiedy rozsyłano powołania, ja byłem juz niezdolny do gry, więc de facto nie wiem, czy moja kandydatura była brana na poważnie. To jednak nic straconego, bo przecież w przyszłym roku mogę znowu udowodnić, że zasługuję na to, by reprezentować barwy naszego kraju.
Kluby Kwiatkowskiego i Domagały to dwaj najwięksi rywale na krajowym podwórku, a tegoroczny SuperFinał był ich 4. pojedynkiem z rzędu o mistrzostwo Polski - Panthers wygrali go 55:21.
- Rywalizujemy tylko na boisku, więc nie ma między nami żadnych animozji - kontynuuje Domagała. - Po meczach dziękujemy sobie za grę i każdy każdego szanuje, zresztą większość zawodników dobrze się zna. Myślę, że w takim sporcie nie ma miejsca na negatywne emocje, bo chodzi nam przede wszystkim o dobrą zabawę. Ja np. bardzo lubię otoczkę, jaka towarzyszy każdemu spotkaniu futbolu amerykańskiego, bo czuć wtedy taką atmosferę święta, w którym biorą udział zarówno gracze, jak i kibice.
Być może w przyszłym sezonie obaj zawodnicy sami będą mieli okazję spotkać się twarzą w twarz.
- Dlaczego nie - dodaje Domagała. - Niestety z racji tego, że obaj występujemy w formacji ataku, będziemy mogli co najwyżej przybić “piątki” po meczu, bo na bezpośrednie starcie na pewno nie ma co liczyć. Ale jasne, słyszałem, że Damian to bardzo zdolny zawodnik, który mimo młodego wieku ma już na koncie spore sukcesy, więc miło byłoby się spotkać.
- Trudno było oglądać Topligę, nie zwracając na niego uwagi - rewanżuje się komplementem Kwiatkowski. - Bardzo dobrze biega i świetnie trzyma się na nogach, a kilka jego akcji zrobiło na mnie naprawdę duże wrażenie. Do tego gra już w Toplidze, czyli miejscu, które jest dopiero moim celem - kończy płocczanin.