Nakaz usunięcia chemikaliów i 3 kary grzywny nie przyniosły skutku, a składowisko przy ul. Ziejkowej wciąż kwitnie w najlepsze. W związku z brakiem jakichkolwiek działań ze strony właściciela sławetnej posesji, burmistrz Paweł Kalinowski zadecydował, że miasto uprzątnie odpady na własną rękę.
Włodarz informuje, że w najbliższych dniach będzie wnioskował do Rady Miejskiej o zabezpieczenie środków w budżecie miasta na unieszkodliwienie odpadów. Zaznacza jednak, że działania podjęte przez miasto obejmować będą tylko część odpadów, natomiast reszta składowiska objęta będzie działaniami Starostwa Powiatowego w Gostyninie.
- Na podstawie ustaleń podjętych na posiedzeniu Powiatowego Centrum Zarządzania Kryzysowego w dniu 21 maja, jestem przekonany, że wspólnie doprowadzimy do likwidacji niebezpiecznego składowiska. Z uwagi na obowiązujące procedury uporządkowanie terenu może potrwać kilka miesięcy - wyjaśnia burmistrz.
Przypomnijmy, że w lutym 2016 r. przy ul. Ziejkowej do rowu melioracyjnego wyciekła nieznana substancja. Na nogi postawione zostały służby z całego województwa. Jak ustalił WIOŚ, substancja stanowiła realne zagrożenie dla środowiska oraz zdrowia i życia człowieka. Przy ul. Ziejkowej składowane jest obecnie ok. 1300 ton odpadów. Koszt ich utylizacji szacuje się na co najmniej 2 mln zł.
Pierwotnie Ekolider miał zajmować się przechowywaniem materiałów przemysłowych. Śmieci miały być utylizowane, tymczasem beczek z chemikaliami przybywało. Mimo, że sprawą zajęły się organy ścigania, winowajcy śmieją się wymiarowi sprawiedliwości w twarz.