"Wiem, ale nie powiem" - odparł lakonicznie maglowany przez dziennikarkę Mieczysław Klonisz. Sceny rodem z kultowego Kilera Juliusza Machulskiego rozegrały się także na gostynińskim podwórku. O ile kierownik więzienia, w którego rolę wcielił się Marek Kondrat działał w imię dobra policyjnego śledztwa, o tyle prezes spółdzielni, Andrzej Jakubowski najzwyczajniej w świecie walnął przysłowiowego focha, z przytupem.
Będąc szczerym, relacje pomiędzy mną a prezesem Gostynińskiej Spółdzielni Mieszkaniowej od pewnego czasu, delikatnie mówiąc, nie należą do najlepszych. Zaczęło się niewinnie, lecz obie strony zdystansował brak dystansu prezesa do płynącej z zewnątrz (czyt. spółdzielców) krytyki. To jednak oddzielny rozdział. Tak, czy inaczej szef spółki sprawia wrażenie mocno pogniewanego. Przy okazji, okazuje się, że jest zwolennikiem stosowania odpowiedzialności zbiorowej.
Drugi z naszych dziennikarzy chciał poinformować Czytelników o inwestycji prowadzonej przy ul. Wojska Polskiego. Niestety... Jakubowski odpowiedział mu, że "Nie rozmawia z Bartoszem Nowakiem, dlatego drugiemu z redaktorów również informacji nie udzieli" . No cóż, pofatygowałem się skontaktować z prezesem osobiście. Miałem to szczęście, że usunął z kontaktów mój numer, dzięki czemu nieświadomy kto do niego telefonuje, podniósł słuchawkę. - Nie udzielę wam żadnej informacji, ani teraz ani nigdy. Niech Pan mnie nie już nie poucza, nie mam już panu nic do powiedzenia, do widzenia - po czym po drugiej stronie pojawiła się głucha cisza. Eh..., więcej próbował chyba nie będę.
Tak więc, drodzy czytelnicy, prosimy o wyrozumiałość - newsów z życia spółdzielni nie będzie... póki co nie będzie. No chyba, że Jakubowski na zawsze przyrósł do wygodnego fotela prezesa.
P.S. I tak na deser: