Z jednej strony wszechobecna mowa nienawiści, z drugiej brutalne, przesiąknięte przemocą gry komputerowe - to obiegowe opinie, które wyjaśniać mają przyczyny tragicznego zajścia z udziałem prezydenta Gdańska. Taka narracja, budowana przez część środowisk politycznych oraz domorosłych psychologów, wydaje się jednak mieć niewiele wspólnego z rzeczywistością. Wczoraj pojawiły się informacje, że u zabójcy Pawła Adamowicza - Stefana W., już w trakcie jego pobytu w więzieniu zdiagnozowano schizofrenię. W zakładzie karnym stwierdzono również, że stan osadzonego nie wskazuje na pomyślą resocjalizację. Dlaczego więc, po odbyciu kary nie trafił do KOZZD w Gostyninie?
W maju 2014 r. Stefan W. został skazany na 5,5 roku więzienia za napad z bronią w ręku na 3 skoki i jeden bank, czego dokonał wraz ze wspólnikiem. Pieniądze potrzebne były mu na wakacje i kasyno. W grudniu minionego roku, 27-latek wyszedł na wolność, choć jak podaje Rzeczpospolita, osadzonemu wystawiono negatywną prognozę kryminologiczną. Powodem takiego stanu rzeczy miały być głównie problemy natury psychiatrycznej, o czym informował wczoraj wiceszef MSWiA, Jarosław Zieliński.
Pojawia się więc pytanie: czemu Stefan W. nie został oddelegowany do Krajowego Ośrodka Zapobieganiu Zachowań Dyssocjalnym w Gostyninie? Otóż, aby trafić na Zalesie, osoba musi wykazywać określony zespół zaburzeń. Jak możemy wyczytać z tzw. "ustawy o bestiach" istotny dla interpretacji ustawy jest fakt, że definiuje ona "zaburzenia psychiczne", jako upośledzenie umysłowe, zaburzenie osobowości lub preferencji seksualnej, przy czym nie odnosi się do "chorób psychicznych", które w rozumieniu prawnym definiowane są odmiennie. W konsekwencji osoby "chore psychicznie" nie spełniają przesłanek niniejszej ustawy, pozwalającej izolować sprawców przestępstw po odbyciu kary. Ustawie podlegają jedynie niektóre osoby z "zaburzeniami psychicznymi".
Gazeta Wyborcza podaje z kolei, że podczas odsiadki Stefan W. był kierowany na konsultacje psychiatryczne do jednego z zakładów karnych w województwie zachodniopomorskim, posiadającym oddział psychiatryczny.
W związku ze śmiercią prezydenta Adamowicza, kwalifikację czynu zmieniono z z usiłowania zabójstwa na zabójstwo. Obecnie Stefan W. jest badany pod kątem poczytalności. Tuż po tym, gdy ugodził nożem Adamowicza, krzyczał do mikrofonu, że siedział za niewinność, jest ofiarą rządów Platformy, a w więzieniu był torturowany. Jeżeli okaże się, że Stefan W. w chwili ataku na prezydenta Gdańska był poczytalny, odpowie przed sądem za zabójstwo z motywu zasługującego na szczególne potępienie. Grozi mu za to od 12 lat do dożywotniego pozbawienia wolności.