Ceny paliwa na niektórych stacjach paliw przekroczyły już 5,0 zł za litr. Analitycy prognozują, że mogą niebawem sięgnąć nawet 5,4. A wszystko przez sytuację geopolityczną.
Ceny ropy naftowej zaczęły iść w górę, gdy Donald Trump ogłosił możliwość zerwania umowy z Iranem i przywrócenia sankcji. Kiedy przeszedł od słów do czynów, wizyty na stacji paliw stały się jeszcze droższe.
Kolejnym elementem cenotwórczym okazała się decyzja krajów członkowskich OPEC dotycząca ograniczenia wydobycia ropy naftowej. A mniejsza ilość surowca na rynku zawsze oznacza podniesienie jego cen.
Trzeci czynnik, który bardzo mocno wpłynął na podniesienie cen ropy, to pogłębiający się kryzys w Wenezueli. Południowoamerykański kraj to jeden z głównych światowych eksporterów ropy naftowej. Jednak pogłębiająca się tam zapaść ekonomiczna (braki żywności i podstawowych leków) doprowadziła do znacznego ograniczenia produkcji ropy.
Jeżeli sytuacja w Wenezueli się nie ustabilizuje, OPEC nie zwiększy wydobycia, a Iran nie będzie mógł zaopatrywać w swoją ropę krajów europejskich (w tym również Polski), ceny paliw już niedługo (nawet jeszcze przed wakacjami) dojść mogą do 5,4 zł za litr.