Naszą podróż chciałabym rozpocząć od pani dzieciństwa. Co pani pamięta z tamtych lat?
Pani Janina: Urodziłam się 6 czerwca 1920 r. we wsi Jeżewo w gminie Naruszewo. To niedaleko Płocka, choć bliżej Płońska. Miałam siedmioro rodzeństwa, w tym jedną siostrę przyrodnią, bo moja mama zmarła, gdy miałam 8 lat, a ojciec ponownie się ożenił. Od najmłodszych lat ciężko pracowaliśmy, głównie przy wykopkach. Skończyłam 6-letnią podstawówkę, w wieku 17 lat wyjechałam do Warszawy, a gdy miałam 19 wybuchła wojna. Pamiętam... to były straszne czasy. Chwilę mieszkaliśmy na Pradze. Całe osiedle było podminowane i szybko musieliśmy uciekać. Samolot nadleciał, słyszeliśmy wybuchy. Jedyne co ze sobą wzięłam to poduszka.
Chociaż nie jestem sobie w stanie tego wyobrazić, myślę, że w takiej sytuacji nawet najdrobniejsza rzecz z domu, którą weźmiemy może nam pomóc i sprawić, że poczujemy się raźniej. Szczególnie w tak narażonym miejscu jak Warszawa. Długo tam pani była?
Nie, niedługo po wybuchu wojny wróciłam. Niemcy, bardzo gospodarni, założyli w pobliskim Miszewie fabrykę - była tam tkalnia, szwalnia, cerownia. Tam pracowałam. Szyłam głównie plisowane spódnice, które potem szły dla niemieckich dziewczynek. Codziennie, razem z dwoma koleżankami, chodziłam do pracy pieszo. To było około 6 km w jedną stronę. Zdarzyło mi się spóźnić, dlatego dostałam od Niemców rower. Koleżanka śmiała się i mówiła zawsze: "Ty to chyba Niemra jesteś, bo ta Niemra taka dla ciebie dobra".
Wspominała pani o rodzeństwie. Jak potoczyły się ich losy?
Niestety, z całego rodzeństwa zostałam już tylko ja. Dwóch braci nie wróciło z wojny, kolejny zmarł krótko po wojnie, bo został ciężko ranny. Czwarty zmarł w latach 60. na nowotwór, a najmłodszy w wypadku samochodowym. Zostałam tylko z siostrą przyrodnią. Mieszkała w Łodzi, była 10 lat młodsza ode mnie. Zmarła kilka miesięcy temu.
A jest pani w stanie przypomnieć sobie różnice w Płocku przed wojną i po wojnie?
Pamiętam jedną rzecz, choć nie jestem w stanie teraz powiedzieć czy to mi się śniło, czy działo się naprawdę. Mam w głowie taki obraz Płocka w ogniu. Niestety, teraz już pamięć trochę zawodzi, ale te sny jakoś zapadają. Był wtedy taki rządca Papieżyński, który też miał proroczy sen, że kiedyś powstaną tu zakłady, też wspominał o płomieniach. No i faktycznie powstała rafineria.
Odchodząc już od tego nieprzyjemnego tematu. Co robiła pani, gdy wojna się już skończyła?
Dalej pracowałam jako szwaczka. Mieszkaliśmy niedaleko stąd, na tym samym osiedlu. Obszywałam wtedy praktycznie całą dzielnicę. Byłam też szwaczką w spółdzielni branży skórzanej. Pracowaliśmy tam wspólnie z mężem, tylko on jako szewc. Nawet teraz jeszcze, wie pani, cieniutką igłę sama nawlekę.
To ciężka praca, ale widać, że precyzja wciąż pani nie opuszcza. A dziś czym się pani na codzień zajmuje?
Przede wszystkim czytam. Przeczytam wszystko, co będę miała pod ręką, chociaż głównie gazetki. Tak jak mówiłam, czasami na maszynie coś sobie pozszywam jeszcze.
A jakie ma pani podejście do technologii? Korzysta pani z telefonu czy komputera?
Mam telefon, zapisane numery, więc i zadzwonię i odbiorę. Telewizor też tutaj mam, sama sobie włączam, przełączam i czasem pooglądam. Jeżeli chodzi o komputer, to już niestety byłby problem.
Ale to jednak otwarte podejście, które nie każdy prezentuje, a uczyć się zawsze warto. Jest jeszcze jedna rzecz, o którą muszę zapytać. Wiele znacznie młodszych osób może z pewnością pozazdrościć zdrowia i kondycji w tak pięknym wieku. Jak pani dba o zdrowie i czy ma pani jakiś sekret na długowieczność?
Przede wszystkim aktywność. Jeszcze 10 lat temu jeździłam na rowerze, dbałam o ogródek. Nawet niedawno, już po setnych urodzinach była taka sytuacja, że na ulicy ludzie bili brawo, gdy zobaczyli, że babcia truchcikiem robi ćwiczenia. Ale i teraz drobna aktywność, czy to we własnym pokoju, czy tak jak wczoraj byłam sama w piekarni. Z pewnością też dobre odżywianie i dużo uśmiechu. I ćwiczenie pamięci, na przykład czytając. Ja z niektórymi rzeczami mam już problem, ale są też takie, jak na przykład wiersze czy piosenki, które pamiętam doskonale.
Bardzo pani dziękuję, zarówno za rady, jak i całą rozmowę. Teraz pozostaje mi życzyć kolejnych stu, albo i więcej lat w zdrowiu i tak samo dobrej kondycji!
Komentarze (0)