Dokładnie rok temu rodzina Wojtalewiczów wyleciała do Nowego Jorku, by ziścić swój cudowny sen - uratować oczka Frania. Dziś, familia pokrzepiona efektywnym leczeniem i pozytywnymi prognozami amerykańskich lekarzy przygotowuje się do kolejnej podróży i badań, które mają potwierdzić wygrana bitwę z nowotworem. Wy też trzymacie za nich kciuki?
Sprawą chorego na siatkówczaka Frania, małego chłopca z Gostynina, żyła cała Polska. Tematem zajęła się nawet Elżbieta Jaworowicz z programu "Sprawa dla reportera". Niemożliwe stało się faktem i dzięki ludziom dobrego serca udało się uzbierać 1,5 mln zł(!) potrzebnych na operację chłopca.
6 lipca 2016 roku Franek wraz z rodzicami stawili się na lotnisku, skąd o godz. 12:25 wylecieli do Stanów Zjednoczonych. Tam czekał na nich dr. Abramson - lekarz, dla którego nie ma rzeczy niemożliwych Tydzień później chłopiec odbył pierwszą wizytę w klinice i przeszedł pierwsze podanie chemii celowanej. Badanie dna oka i USG wykazały, że guzy w lewym oczku zmniejszyły się, wyniki kolejnych badań jedynie potwierdzały przypuszczenia specjalistów - w walce z rakiem to Franio będzie górą. Jak jest dziś?
Za 3 dni rodzina Wojtalewiczów znów wyrusza do Stanów Zjednoczonych, zaś już 11 lipca wszystko będzie jasne. Nikt nie bierze pod uwagę innej możliwości - rak został rozłożony na łopatki! Trzymamy kciuki!