Jeden punkt w czterech meczach na pewno nie satysfakcjonuje nikogo, zwłaszcza kibiców. Tak słabego początku sezonu Wisła nie miała dawno. Kibice liczą jednak, że piłkarzom z Płocka uda się znaleźć rytm meczowy, tak jak w sezonie gdzie walczyli o puchary. O szansach Wisły Płock i legalnych stronach pokazujących bonusy bukmacherskie można przeczytać w internecie. Zapowiada się niezwykle ciekawy sezon. O wynikach piłkarzy z Płocka będziemy na bieżąco informować na naszych łamach.
---
O meczu w Gliwicach, początkach pracy Radosława Sobolewskiego i sytuacji w klubie rozmawialiśmy z Tomaszem Marcem, wiceprezesem Wisły Płock.
Redakcja: Był pan na stadionie w Gliwicach i oglądał na żywo spotkanie z Piastem. Jak to w pana oczach wyglądało?
Tomasz Marzec: Mecz dla kibiców na pewno był słabym widowiskiem. Od samego początku oba zespoły próbowały się wybadać i żadna ze stron nie chciała przejąć inicjatywy, co widać w pomeczowych statystykach. Liczba podań i posiadanie piłki były po naszej stronie, ale nie przekuwało się w sytuacje bramkowe. Choć kilka okazji mieliśmy, gdybyśmy je wykorzystali, to wynik byłby inny. Z drugiej strony Piast też miał swoje szanse.
Widziałem, że zespół próbował innych rozwiązań. Trener Sobolewski przez dwa tygodnie wpajał zawodnikom swoje schematy gry i to było odczuwalne. Ten mecz pokazał też, że przed całym sztabem bardzo dużo pracy. Na pewno zespołowi potrzeba cierpliwości i wiary w swoje umiejętności. Po straconej bramce widać było, że zawodnicy trochę się podłamali, a muszą wierzyć, że są w stanie odwrócić losy spotkania. W przerwie sztab mógł przekazać swoje uwagi i oczekiwania, podziałało to mobilizująco. Wyglądało to trochę lepiej. Rozmawiałem z wieloma ludźmi i wszyscy powiedzieli, że mecz w telewizji wyglądał bardzo słabo. Ja wyniosłem trochę pozytywów. Zespół będzie grał coraz lepiej i trzeba za niego trzymać kciuki. Wiem, że każdy oczekiwał czegoś innego od początku sezonu, my i zawodnicy na pewno też. Ale nie cofniemy czasu, nie rozegramy jeszcze raz tych czterech meczów. Trzeba zacisnąć zęby, walczyć dalej i pokazać się z jak najlepszej strony w następnych spotkaniach.
Redakcja: Cztery mecze, dwie bramki strzelone, obie po stałych fragmentach gry. Widać wyraźnie, że formacja ofensywna kuleje. W zasadzie nikt nie prezentuje dobrej formy.
TM: Tak, widać, że z przodu czegoś brakuje. Latem skupiliśmy się na wzmocnieniu obrony, ale trzeba podkreślić, że w ostatnich tygodniach mamy mały szpital wśród zawodników ofensywnych. Przed sezonem nie spodziewaliśmy się kontuzji Huberta Adamczyka, Mikołaja Kwietniewskiego, Karola Angielskiego, do tego sytuacja z Alenem Stevanoviciem... To są czterej zawodnicy, na których liczyliśmy, a nagle ich nie ma. Adamczyk pomału wraca do treningu, potrzebuje jeszcze ok. 2 tygodni, Angielski wróci za około miesiąc. Badamy ciągle rynek, sprawdzamy, czy możemy jeszcze wzmocnić siłę ofensywną. Widzimy, że przy czterech kontuzjach konkurencja z przodu jest mała.
Redakcja: Na ławce w Gliwicach siedziało sześciu zawodników defensywnych.
TM: Dokładnie. Cały czas rozmawiamy ze sztabem szkoleniowym, jak możemy to poukładać.
Redakcja: Czy sztab widzi możliwość rotacji zawodników między pozycjami? Giorgi Merebaszwili grał kiedyś za plecami napastnika, Ricardinho najlepszy okres w poprzednim sezonie miał na pozycji nr 9. Dziś obaj grają na skrzydle i są cieniami zawodników, którzy czarowali publiczność.
TM: Widzimy to. Na pewno jakieś zmiany przed meczem z Pogonią Szczecin nastąpią, ale trudno mi powiedzieć na co zdecyduje się sztab. To wynika też z analizy przeciwnika. Zobaczymy. Wiemy, że Giorgi i Riki mogą grać na innych pozycjach i na pewno to spore ułatwienie dla sztabu. Kilka możliwości jest, sztab musi wybrać odpowiednich wykonawców do preferowanej taktyki.
Redakcja: Najbliższe cztery mecze to wyjazd do świetnie grającej Pogoni Szczecin, potyczka z ŁKS-em u siebie, później wyjazd do Lubina i kilka dni później derby z Legią Warszawy. Nie będzie łatwo.
TM: Polska liga jest specyficzna i nie ma co patrzeć na to, z kim gramy. Każdy jest do ogrania. Nie mamy się czego bać, choć oczywiście widzimy formę Pogoni. Grają ładną dla oka, a przy tym skuteczną piłkę. Mamy jednak w swoim składzie indywidualności, przełamanie w końcu musi przyjść. Do meczu jest jeszcze trochę czasu.
Przypomnijmy poprzedni sezon: Pogoń i Cracovia zaczęły bardzo słabo. Portowcy skończyli na siódmym miejscu, a Pasy grały w eliminacjach Ligi Europy. Proszę wszystkich kibiców o wiarę w zespół, bo to bardzo potrzebne. Początek pracy nowego szkoleniowca na pewno nie jest łatwy, ale już po kilkunastu dniach treningu widzimy, że Radosław Sobolewski potrafi dotrzeć do zawodników, prowadzi ciekawe zajęcia. To kwestia czasu kiedy zespół zaskoczy.
Redakcja: Jak wygląda atmosfera w zespole i całym klubie po falstarcie w tym sezonie?
TM: Oczywiście trudno mówić o sielankowej atmosferze, bo wszyscy, czy to piłkarze czy pracownicy, jesteśmy źli na wyniki. Nie możemy tego jednak rozpamiętywać, a niepowodzenia trzeba przekuć w wiarę w siebie. Mówię tu już o zawodnikach. Nie ma sensu wypominanie sobie błędów. Trzeba ciężko pracować i z każdej małej rzeczy wyciągać coś pozytywnego. W klubie też nie możemy się zamknąć i nic nie robić, bo zespół źle wszedł w rozgrywki. Trochę uśmiechu na twarz i ruszamy do przodu, bo myślimy o przyszłości. Przed nami ważne mecze i musimy zrobić wszystko, żeby na spotkaniu z ŁKS-em było jak najwięcej kibiców na trybunach. Pracujemy nad promocją tego meczu, a do Szczecina jedziemy z podniesioną głową. Sprawienie niespodzianki z pewnością będzie miało przełożenie na frekwencję z ŁKS-em. Mam nadzieję, że tak właśnie będzie.
O początkach sezonu Wisły piszą też Sportowe Fakty oraz serwis Przeglądu Sportowego.
O sporcie czytaj też w dziale sportowym naszego portalu. Będziemy na bieżąco informować tak o poczynaniach Wisły.