Pierwszą rundę Nafciarze mogą zaliczyć do udanych. Co prawda za Wiślakami długo ciągnęła się passa porażek na wyjeździe, za to na własnym obiekcie sytuacja obracała się o 180 stopni. Przy Łukasiewicza 34 podopieczni Macieja Bartoszka zazwyczaj wygrywają i tak samo zaczęła się też rewanżowa seria gier.
Okazja do podtrzymania passy była świetna, bo do Płocka przyjeżdżał mistrz Polski, który jest pogrążony w totalnym kryzysie. Wojskowi kompletnie zawodzą w kraju, zmagania w Lidze Europy zakończyli w czwartek - na ostatnim miejscu w grupie. Legia gra słabo, przewidywalnie, a media prześcigają się doniesieniach o kryzysie wewnątrz klubu.
Taką też Legię zobaczyli kibice Wisły, którzy po raz drugi zasiedli na nowej trybunie wschodniej. Wisła Płock zagrała bardzo dobre pierwsze 45 minut - był pomysł, dobre ustawienie w środku pola, doskok do rywala. Nafciarze grali mądrze, a niezłe uderzenie Mateusz Szwoch oddał już w 4. minucie. Wtedy zabrakło sporo, ale pół godziny później pomocnik już się nie pomylił. Dobrze ustawiony Damian Rasak przechwycił fatalne podanie Rafy Lopesa i Nafciarze wyszli w przewadze 3 na 2. Rasi przytomnie obsłużył Szwocha, a ten wygrał pojedynek sam na sam z Arturtem Borucem i otworzył wynik spotkania - jak się później okazało, była to jedyna bramka w tym spotkaniu.
Gospodarze mieli jeszcze kilka sytuacji, m.in. Rafała Wolskiego, gdy zmierzającą do bramki piłkę wybił Bartłomiej Slisz. Być może gdyby Wolak podał do Jorginho, byłoby 2:0. Swoją okazję miał też Łukasz Sekulski, ale zbyt wolno wykanczał sytuację. Legia była totalnie pogubiona i podarowała dobrze ustawionej Wiśle sporo prezentów. Sami stworzyli niewiele - trochę problemów Krzysztofowi Kamińskiemu sprawił Josue z dystansu, groźnie było w 34. minucie gdy z bliska akcję kończył Thomas Pekhart. Bramkarz Wisły odbił piłkę, a sędzia i tak zapewne wskazałby na pozycję spaloną.
Pierwsza połowa kosztowała Nafciarzy sporo sił, co było widać w drugiej odsłonie, choć już na początku, po kolejnym przejęciu w środku pola, sytuację miał Sekulski. I tym razem zbyt długo zwlekał z oddaniem strzału.
W miarę upływu czasu inicjatywę przejmowała Legia, ale niewiele z tego wynikała. Nafciarze momentali grali nerwowo, brakowało utrzymania futbolówki, ale dobrze bronili dostępu do swojej bramki. Goście mieli w zasadzie jedną 100-procentową sytuację - przy biernej postawie Kristiana Vallo do piłki dopadł Szymon Włodarczyk, ale jego uderzenie głową spadło... na nogi napastnika. Skończyło się na piłce dla Wisły. Legia biła głową w mur, ale go nie przebiła. Wisła wygrała 7 mecz w tym sezonie na własnym stadionie.
W 2021 roku Wisła Płock rozegra jeszcze 1 mecz. Przy Łukasiewicza 34 Nafciarze podejmą Lechię Gdańsk - początek meczu w piątek 17 grudnia o 20:30.
Wisła Płock – Legia Warszawa 1:0 (1:0)
1:0 – Szwoch 37’
Wisła Płock: 1. Krzysztof Kamiński, 2. Damian Michalski, 6. Damian Rasak, 10. Rafał Wolski (68’ 95. Damian Warchoł), 11. Jorginho (68’ 23. Filip Lesniak), 14. Mateusz Szwoch, 15. Kristian Vallo, 20. Łukasz Sekulski (73’ 8. Patryk Tuszyński), 25. Jakub Rzeźniczak (c), 32. Fryderyk Gerbowski (90+1’ 7. Radosław Cielemęcki), 77. Piotr Tomasik.
Legia Warszawa: 1. Artur Boruc (c), 3. Mateusz Hołownia, 5. Yuri Ribeiro, 6. Matthias Johansson, 9. Tomáš Pekhart, 11. Mahir Emreli (73’ 22. Kacper Skibicki), 17. Maik Nawrocki, 20. Ernest Muci (46’ 82. Luquinhas), 21. Rafael Lopes (59’ 8. Andre Matrins), 27. Josue, 99. Bartosz Slisz (59’ 28. Szymon Włodarczyk).
Żółte kartki: Szwoch, Wolski – Johansson, Slisz, Pekhart, Hołownia.
Sędzia: Piotr Lasyk.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.