reklama
reklama

Mirko Alilović od wielu miesięcy był krytykowany. Bramkarz znalazł formę i utrzymał Wisłę w grze o tytuł!

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor: | Zdjęcie: Tomasz Miecznik

Mirko Alilović od wielu miesięcy był krytykowany. Bramkarz znalazł formę i utrzymał Wisłę w grze o tytuł! - Zdjęcie główne

foto Tomasz Miecznik

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

SportKibice Orlen Wisły Płock długo nie mogli pogodzić się z odejściem Ignacio Biosci, ale pewnie łatwiej byłoby przełknąć tę pigułkę, gdyby jego następca od początku okazał się wzmocnieniem składu. Nazwisko Mirko Alilović miał, ale długo nie mógł wskoczyć na odpowiedni poziom. Aż przyszły majowe spotkania, które rozstrzygają o tym kto zdobędzie tytuł. Chorwat stał się jednym z kluczowych zawodników Nafciarzy.
reklama

W piłce ręcznej bardzo trudno jest rywalizować o najważniejsze cele, jeśli w bramce nie ma solidnego fachowca. Przy meczach rozstrzyganych różnicą 1 czy 2 bramek każda udana interwencja może być na wagę zwycięstwa. W poprzednim sezonie Wisła mogła liczyć na swoich bramkarzy - wchodzącego do zespołu Marcela Jastrzębskiego i później Ignacio Bioscę, który zastąpił Kristiana Pilipovicia. Hiszpan wprowadził się na tyle dobrze, że kibice z żalem przyjęli informację o jego odejściu do Veszprem. Nafciarze byli jednak dogadani już z Mirko Aliliviciem, który w Płocku miał spełniać 2 funkcje - oczywiście bramkarza, ale też nauczyciela dla Marcela Jastrzębkiego. 38-letni Chorwat od blisko 20 lat utrzymuje się na najwyższym handballowym poziomie, grał w Hiszpanii, Słowacji i na Węgrzech. Ma co przekazywać młodszemu pokoleniu. 

reklama

Chorwat zrobił pozytywne pierwsze wrażenie, zapewniał, że przyszedł do Płocka zwyciężać, osiągać lepsze wyniki. Wiadmo, co w Płocku się liczy - miło jest wychodzić w grupy w Lidze Mistrzów, grać jak równy z równym z potęgami, ale tak naprawdę wszyscy oczekują mistrzostwa Polski.

Sezon ligowy w Polsce jest, jaki jest. W Lidze Mistrzów bywało różnie. Nafciarze zaliczyli kilka wpadek na początku rozgrywek, ale finalnie uratowali awans, m.in. fantastycznym meczem z Veszprem. Kiedy kilka tygodni później klub ogłosił, że przedłuża o rok kontrakt Alilovicia (umowa została zawarta w formule 1+1, Chorwat zapewne nie zgodziłby się na roczny kontrakt), uczucia kibiców były mieszane. Nic dziwnego, Mirko Alilović przez kilkamiesięcy niewiele dawał zespołowi na parkiecie. Obaj bramkarze zawodzili w tym sezonie, a Mirko Alilović jest dziś statystycznie najsłabszym bramkarzem Ligi Mistrzów sezonu 2023/24. Chorwat odbił tylko 64 z 289 rzutów skierowanych w jego kierunku, co daje skuteczność na poziomie 22,15%. Na drugim biegunie jest Andreas Wolff, który odbił w Lidze Mistrzów więcej niż co 3 rzut (34,18%). Nietrudno znaleźć pomeczowe komentarze kibiców, w których pojawiało się słowo "ręcznik". 

reklama

Mirko długo, bardzo długo szukał formy, aż w końcu ją znalazł. Chorwat z bardzo dobrej strony pokazał się w finale Pucharu Polski, który po raz trzeci z rzędu trafił do Płocka. To byla jednak tylko przystwka, pierwszy z wielu kroków, w kierunku mistrzostwa Polski.

Kolejnym był pierwszy mecz finału play-off. Tym razem odpadał już argument o zmęczeniu kieleckiej drużyny, co było widać z resztą na parkiecie. Od wielu lat w Płocku słychać, że do zwycięstwa z Kielcami potrzebna jest solidna obrona i bramka. I taka była prawda niedzielnego, kosmicznego meczu.

Doświadczony Chorwat w pierwszej połowie trzymał Wisłę w grze, odbijając kilka piłek (statystycy naliczyli 6). W drugiej było już słabiej i według statystyk Orlen Superligi Mirko Alilović skończył mecz z 24-procentową skutecznością. Najpierw Wisłę w grze utrzymał Kirył Samoila, który fantastycznym rzutem z rzutu wolnego wyrównał wynik spotkania już po czasie. Orlen Arena eksplodowała, a o zwycięstwie decydowały rzuty karne. 

reklama

Tu Mirko dał się pokonać tylko raz - pierwszego karnego w drużynie Industrii wykonywał Arkadiusz Moryto. Skrzydłowy trafił, a potem Chorwat postawił ścianę. 4 kolejnych zawodników z Kielc podchodziło na linię 7 metra - Haukur Thrastarson, Alex Dujszebajew, Dani Dujszebajew i Dylan Nahi. Żaden z nich nie zdołał wpakować piłki do bramki Alilovicia, a w 5. serii trafił w końcu Gergo Fazekas i Wisła wygrała pierwszą bitwę! 

Po meczu kibice wiedzieli, komu najbardziej zawdzięczają to zwycięstwo. Fani Wisły ułożyli ręce do charakterystycznych "pokłonów" i skandowali  po prostu"Mirko, Mirko". Chorwat znalazł formę na końcówkę sezonu, a jeśli jego obrony w Hali Legionów pozwolą zdobyć tytuł, zapisze swoją kartę w historii płockiego szczypiorniaka. 

reklama

reklama
reklama
Artykuł pochodzi z portalu portalplock.pl. Kliknij tutaj, aby tam przejść.
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama