Rozżalona płocczanka opisała sytuację na Facebooku. Jak wskazuje, jej mąż tego dnia źle się czuł od rana.
- Męża bardzo bolał żołądek, krzyczał z bólu, który się nasilał, praktycznie stracił przytomność, więc zadzwoniłam po karetkę - opisuje pani Wioletta. - Gdy dotarła ona na miejsce szanowna Pani doktor nie chciała wejść na górę i życzyła sobie by mój ledwo przytomny mąż zszedł do karetki sam. Ostatecznie do mieszkania przyszedł inny ratownik medyczny. Kazał zabrać telefon i dowód osobisty informując, że jadą na badania diagnostyczne. Niechęć do wejścia do mieszkania prawdopodobnie była spowodowana tym, że Pani Ł. kończyła nocny dyżur w pogotowiu ratunkowym i za chwilę miała zacząć kolejny dyżur, ale na SOR-ze na Winiarach.
Mąż płocczanki trafił na Szpitalny Oddział Ratunkowy. Jak relacjonuje płocczanka, doktor wystawiła diagnozę przed jakimkolwiek badaniem, miała też robić wyrzuty, że wystarczyły leki przeciwbólowe.
Czytaj więcej: Komunikacja Miejska w Płocku zawiesza kilka kursów
- Kiedy wreszcie badania zostały wykonane okazało się, że mąż ma zapalenie żołądka oraz kamienie na woreczku żółciowym - pisze płocczanka.
Bagatelizowanie stanu zdrowia wzburzyło ją na tyle, że postanowiła złożyć skargę.
- Gdy mąż czekał na wypis, przyjechałam po niego, a on poprosił doktor o jej nazwisko. Ta w odpowiedzi uznała, że nie przyda mu się jej nazwisko i uciekła. Poszłam za nią, aby przeczytać nazwisko na plakietce. Niestety z tym ruchem uprzedziła mnie odwracając ją na drugą stronę tak, aby jej dane nie były widoczne, ponieważ Pani Aleksandra utrudniała poznanie jej danych (do których mieliśmy prawo) wyciągnęłam rękę żeby przeczytać imię i nazwisko, w tym momencie ta kobieta rzuciła się na mnie z rękoma, zaczęła ciągnąć mnie za włosy, wyrywać je oraz mnie szarpać. Byłam przerażona. Doktor była okropnie agresywna, zachowywała się jakby była pod wpływem jakiś środków. Odciągnęło ją ode mnie dwóch młodych mężczyzn, zostałam zwyczajnie pobita za to, że chciałam zwykłej sprawiedliwości co do niekompetencji lekarki - relacjonuje.
Na miejsce wezwana została policja. Gdy funkcjonariusze pojawili się na miejscu, było już spokojnie. Na tym jednak nie koniec.
- W czwartek 16 grudnia w godzinach południowych do Komendy Miejskiej Policji w Płocku wpłynęło zawiadomienie od kobiety, która była uczestnikiem interwencji. Zawiadomienie dotyczy narażenia na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub zdrowia pacjenta oraz naruszenia nietykalności cielesnej zgłaszającej.
Wcześniej zawiadomienie na policji złożyła także lekarka - dotyczy naruszenia nietykalności cielesnej funkcjonariusza. Policja prowadzi czynności w tej sprawie.
A co na to szpital?
- Trwa wyjaśnianie sprawy - mówi Stanisław Kwiatkowski, dyrektor Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego. - Pani doktor złożyła wyjaśnienia. Na tę chwilę jest to słowo przeciwko słowu. Będziemy rozmawiali z innymi pracownikami, którzy może coś widzieli.
Do szarpaniny doszło w pokoju badań, w którym nie ma kamery monitoringu.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.