Zespół z Płocka drugi rok z rzędu, po bardzo dobrej postawie w meczach grupowych i fazy play-off, zameldowali się w Final4 rozgrywek.
W pierwszym sobotnim półfinale SC Magdeburg (z Piotrem Chrapkowskim w składzie) wyraźnie pokonał chorwacki zespół RK Nexe 34:29 (18:13) i czekał na rywala w finale.
SL Benfica nieprzypadkowo wywalczyła awans do czołowej czwórki, po drodze pokonałą wielu klasowych rywali. Na dodatek w finałowym turnieju może liczyć na gorące wsparcie fanów z trybun.
Wisła poleciała do Portugalii po dramatycznym meczu z Vive, lekko porozbijana, bez kontuzjowanego Niko Mindegii, a gospodarze ostatni mecz grali dwa tygodnie wcześniej.
Rozpoczęło się od 0:1, ale szybko płocczanie wyrównali. Gra była ostra, zacięta, niestety po 10 minutach Wisła przegrywała 1:3. Świetnie spisywał się w tym okresie hiszpański bramkarz Benfiki.
Dobra obrona zespołu z Lizbony sprawiała, że goście nie mieli pomysłu na dojście do dogodnej sytuacji rzutowej. Gdy zrobiło się 2:5 w 13. minucie, trener Xavi Sabate poprosił o czas.
Niepokojące było to, że przez kwadrans Nafciarze zdołali zdobyć zaledwie dwie bramki, obie autorstwa Jana Jurecica. Wisła niestety w ofensywie grała słabiutko, wolno, waliła głową w mur, traciła piłkę, zawodnicy odbijali nogą...
Rzuty Lovro Mihica bronił bramkarz Benfiki, na dodatek Chorwat zarobił karę dwuminutową. Po karnym dla gospodarzy w 19. minucie było 2:6! Nie istniała kompletnie druga linia płocczan.
Benfica także popełniała błędy, faulowała w ataku, ale i tak dominowała na placu gry. To niemal nie do uwierzenia, ale dopiero w 21. minucie płocczanie zdobyli trzecią bramkę w meczu.
Wisła po ambitnej walce zdołała dojść na 5:6. Niestety, bardzo nieskuteczny był Dmitrij Żytnikow, nie istniał w tym okresie Zoltan Szita, a gospodarze wyszli na prowadzenie 8:5.
Najlepszy na boisku w pierwszej połowie był bramkarz Benfiki Sergey Hernandez. Wisła grała słabiutko, możliwe, że na formę miało zmęczenie po wyczerpującym meczu z Łomżą., Ale po 30 minutach Nafciarze przegrywali zaledwie 8:10, więc szansa na zwycięstwo wciąż była duża.
W drugiej połowie szczytem głupoty wykazał się Przemysław Krajewski. Podobnie jak w meczu z Vive we wtorek, znów strzelił w kierunku głowy bramkarza i ponownie został ukarany czerwoną kartką. Tak klasowy, dobry zawodnik nie wyciąga wniosków?
Po 4 minutach drugiej połowy było 8:13 i szanse Wisły na awns do finału balansowały koło zera procent. Siergiej Kosorotow, rzucający po 10 i więcej bramek w polskiej lidze, w Lizbonie był jak dziecko we mgle, mylił się raz za razem. Fatalnie grali też Serdio i Mihić.
Przy stanie 10:16 w 40. minucie było jasne, że Wisła tego nie odrobi, później było 14:21. Sabate wziął czas, ale to nie pomogło. Skończyło się fatalnym wynikiem 19:26.
To ogromny zawód dla kibiców Wisły, tym bardziej, że Benfica nie zagrała wybitnego spotkania. W niedzielę Wisła zagra o symboliczne trzecie miejsce w LE z Nexe.
SL Benfica Lizbona - Orlen Wisła Płock 26:19 (10:8)
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.