Trwa proces w sprawie zabójstwa 20-letniego Rafała. W poniedziałek 14 lutego odbyła się czwarta rozprawa w tej sprawie. Przypomnijmy, że na ławie oskarżonych zasiadło trzech mężczyzn: Konrad M., Łukasz R. i Kamil W. Szczegóły poprzednich rozpraw opisywaliśmy wcześniej.
Czytaj więcej: Proces ws. zabójstwa Rafała. - Puścił smutną rosyjską piosenkę o więzieniu. Mówił, że to może już niedługo
Powoli kończy się postępowanie dowodowe, choć pozostały kwestie przesłuchania jeszcze kilku świadków i wideokonferencja z psychiatrami, którzy prowadzili obserwację oskarżonych. Na wstępie rozprawy przewodnicząca składu sędziowskiego Justyna Wawrzyńczak przeczytała opinię biegłego w zakresie mechanoskopii [technika śledcza badająca narzędzia i pozostawione przez nie ślady - red.], która kilka dni wcześniej dotarła do sądu.
- Stwierdzono, że na żadnej spośród opisanych szczegółowo trytytek nie występują cechy ani ślady, które wskazywałyby na to, że opaski te były poddane działaniu środowiska o anormalnie wysokiej temperaturze, skutkującej w szczególności nadpaleniami, nadtopieniami (...). Opaski zostały przecięte, każda w jednym przekroju poprzecznym przy użyciu narzędzia w typie nożyc - odczytała sędzia Justyna Wawrzyńczak.
To zaprzecza zeznaniom Konrada M., który w składanych wyjaśnieniach wskazywał, że przepalił zapalniczką trytytki. Po złożeniu zeznań przez 3 policjantów, którzy brali udział w zatrzymaniach i oględzinach miejsc związanych ze zbrodnią, Konrad M. poprosił o możliwość złożenia dodatkowych wyjaśnień. Wskazywał, że przy składaniu wyjaśnień na pierwszej rozprawie nie powiedział wszystkiego co by chciał, choć miał przygotowane notatki.
- Myślę, że mógł to spowodować stres, obecność kamer, brak doświadczenia w tego typu sytuacjach - mówił spokojnie. - Chciałbym się przyznać do świadomego udziału w zastraszeniu i ubezwłasnowolnieniu Rafała. Mimo iż osobiście go nie krępowałem, nie umieszczałem w bagażniku, to miałem świadomość, że do takiej sytuacji może dojść. Zgodziłem się wziąć mimo to udział w tym procederze, jednak nie sądziłem, że w jego trakcie dojdzie do takiej tragedii. Przyznaję się do udziału w zastraszeniu i porwaniu. Szczerze żałuję, że byłem na tyle głupi, krótkowzroczny. Bardzo ubolewam nad tym co tam się wydarzyło, co ja zrobiłem. Niestety czasu nie da się cofnąć, choć Bóg mi świadkiem, że gdyby była taka możliwość, to bym zrobił wszystko...
W grudniu 2021 roku Konrad M. przyznał się jedynie do tego, że był w miejscu, ale wskazywał, że bał się pozostałych oskarżonych i robił co mu kazali.
Zatrzymania
Zeznania składali policjanci, którzy brali udział w zatrzymaniach oskarżonych. Kamil W. i Łukasz R. zostali zatrzymani w jednym z mieszkań na nowopowstałym osiedlu w Kutnie przy ul. Ireny Sendlerowej. Zatrzymania dokonali policjanci z Komendy Miejskiej Policji w Płocku. Funkcjonariuszom nie udało się wejść przez drzwi.
- Dostałem informację od kolegi, który obstawiał okna mieszkania, że jedna z osób próbowała uciec balkonem. W związku z tym, że nie udało nam się sforsować drzwi wezwałem na miejsce załogę straży pożarnej. To było bodajże 1. piętro. Weszliśmy po drabinie wraz z kolegą. Po 10 minutach, może mniej, któryś z mężczyzn otworzył drzwi przesuwne. Zatrzymaliśmy ich, założyliśmy im kajdanki na ręce z tyłu. Otworzyliśmy drzwi wejściowe, następni koledzy weszli - zeznawał policjant.
Jak opisywał, podejrzani W. i R. nie położyli się dobrowolnie na ziemi, więc użyto wobec nich chwytu obezwładniającego. To miało potrwać około 15 sekund. Założono im kajdanki i przez chwilę leżeli na ziemi. W tej kwestii ważne jest czy w tym momencie mogły powstać otarcia na ciele oskarżonych.
- Nie mieli widocznych obrażeń ciała. Nie skarżyli się podczas zatrzymania na doznane otarcia czy obrażenia ciała - mówił, choć też przyznał, że w trakcie dynamicznego zdarzenia nie miał możliwości przyjrzenia się czy zatrzymywani mężczyźni mieli jakieś widoczne obrażenia. - Nie mam bladego pojęcia jak mogły powstać obrażenia na plecach. Zastosowane przeze mnie chwyty obezwładniające nie mogły spowodować takich obrażeń. Chwyt obezwładniający polega na założeniu dźwigni, np. barkowo-łokciowej i położenia osoby zatrzymanej na podłodze. Takie położenie nie powoduje kontaktu ciała obezwładniającego z zatrzymanym. Jego istotą jest takie zatrzymanie, że pod wpływem bólu osoba sama się kładzie.
Z zeznań policjantów wynika, że na miejscu, ujawniono kluczyki do samochodu, ok. 60 tys. złotych w gotówce, atrapę broni, dużo nośników danych i telefony.
Podczas czynności okazało się, że Łukasz R. jest synem policjanta z Gostynina.
- O tym, że Łukasz R. jest synem policjanta, którego znam, dowiedziałem się wieczorem, kiedy przyjechałem na komendę na Kilińskiego - przyznał.
Zupełnie inaczej wyglądało zatrzymanie Konrada M. Policjanci pojechali do jednego z mieszkań w Płocku po południu, około 15:00-16:00, ale zastali tam tylko matkę wówczas podejrzewanego. M. zjawił się po kilkunasu minutach.
- Na pewno założyliśmy kajdanki. Konrad M. był bardzo spokojny. Nie wyrywał się. Myślę, że był zaskoczony faktem, że został zatrzymany. Na pewno wyjawiliśmy mu powód zatrzymania, bo inaczej nie moglibyśmy go zatrzymać. Był bardzo spokojny, mówił że nic nie zrobił. Uspokajał nawet swoją mamę, że zaraz wróci - mówił inny z funkcjonariuszy.
Następnego dnia grupa policjantów pojechała do miejcowości Okalewo, gdzie oskarżeni zakopali Rafała. Miejsce pochówki wskazał Łukasz R.
- Kiedy ruszyliśmy ziemię, czuć było specyficzny zapach rozpuszczalnika - sięgał pamięcią policjant. - . Czekaliśmy na ekipę. Przyjechał technik, wykonał pomiary, nagranie, dokumentację fotograficzną.
Po kilkudziesięciu minutach śledczy znaleźli zwłoki Rafała.
Kolejna rozprawa zaplanowana jest na 2 marca.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.