Kilkadziesiąt tysięcy pracowników najpopularniejszego dyskontu w Polsce weźmie udział w referendum. Chodzi o spór z właścicielem Biedronki, koncernem Jeronimo Martins. Każdy z zatrudnionych otrzyma od związkowców ankietę z pytaniem, czy popiera postulaty oraz czy chce przyłączyć się do akcji strajkowej.
Konflikt trwa od sierpnia, lecz kluczowym momentem sporu jest referendum, które planowo ruszyć miało z początkiem stycznia i potrwać aż do kwietnia. Jak powiedział w rozmowie z Gazetą Prawną przewodniczący Solidarności pracowników Biedronki, Piotr Adamczyk tak dużo czasu potrzeba, by odpytać wszystkich pracowników. To ogromne wyzwanie, dlatego zostało skierowane pismo do Komisji Krajowej, aby skład komisji referendalnej rozszerzyć o osoby z regionów NSZZ „Solidarność” w celu dotarcia do zatrudnionych w każdym województwie i powiecie.
Czego domagają się pracownicy? Jako główne postulaty wymieniają stworzenie stanowisk magazynierów, zatrudnienie dodatkowych kasjerów i instalację klimatyzacji w każdym ze sklepów. Ponadto domagają się zmian w premiach, które miałyby zostać podzielone na 3 rodzaje: uznaniową, regulaminową i braku absencji, która wypłacana byłaby pracownikowi za to, że... przychodzi do pracy.
Aby referendum mogło zostać uznane za wiążące, wypowiedzieć w ankiecie musi się co najmniej połowa pracowników. O wygranej autorów sporu będzie można mówić, gdy postulaty poprze ponad 50 procent biorących w udział w głosowaniu. Czy pracownicy Biedronki postawią na swoim? Czy w Gostyninie możemy spodziewać się protestów?