Niefunkcjonalny, antymotywacyjny, oparty na polityce nastawionej na poklask wyborców - tak Związek Miast Polskich ocenia system wynagrodzeń burmistrzów, wójtów i prezydentów. ZMP domaga się wprowadzenia gruntownych zmian, które mają sprawić, że zarobki włodarzy będą przejrzyste i sprawiedliwe. Na takim rozwiązaniu z pewnością skorzystać mógłby burmistrz Paweł Kalinowski, któremu radni już na początku kadencji obcięli wynagrodzenie o ponad połowę w stosunku do tego, co zarabiał jego poprzednik. Czy włodarz Gostynina będzie mógł liczyć na podwyżkę?
Zawiść i populizm?
- Jesteśmy przekonani, że można w naszym kraju prowadzić opartą na merytorycznych przesłankach, uczciwą debatę publiczną, również w takich "niepopularnych" tematach. Kierując się tym przekonaniem, wzywaliśmy do reformy systemu wynagrodzeń pracowników samorządowych zatrudnianych na podstawie wyboru - pisze w swoim oświadczeniu ZMP.
Zdaniem Związku Miast Polskich, obniżki to nic innego jak „instrumentalne żerowanie na ludzkiej zawiści" i "działania polityczne ukierunkowane na poklask wyborców". Dlatego też potrzebne są gruntowne zmiany. O jakich zmianach mowa? ZMP chciałby, aby system wynagrodzeń samorządowców zatrudnianych na podstawie wyboru był klarowny i sprawiedliwy. Na to pozwolić miałoby ustalanie pensji włodarzy przy uwzględnieniu wielkości gminy (miasta), a także zakresu obowiązków i wyników w zarządzaniu. Obecny system nie gwarantuje bowiem racjonalności wynagrodzeń, gdyż opiera się na zasadzie, która nie ma przełożenia w rzeczywistości. Chodzi o zapis mówiący, iż miesięczne wynagrodzenie nie może przekroczyć siedmiokrotności kwoty bazowej określonej w ustawie budżetowej dla osób zajmujących kierownicze stanowiska państwowe.
"Siedmiokrotność” i „kwota bazowa” jest natomiast taka sama niezależnie od wielkości i położenia samorządu, co prowadzi do tego, że włodarze miast i gmin niejednokrotnie zarabiają mniej od swoich podwładnych.
Burmistrz wciąż czeka...
O cięciu wynagrodzeń na własnej skórze przekonał się burmistrz Paweł Kalinowski. Już cztery dni po zaprzysiężeniu na gospodarza Gostynina, radni obniżyli mu pensję niemal o połowę w stosunku do tego, co zarabiał Włodzimierz Śniecikowski.
Według pierwszego projektu uchwały, wynagrodzenie miało wynosić 9 485 zł brutto miesięcznie, lecz wszyscy rajcy Inicjatywy dla Gostynina byli przeciw uchwale i zaproponowali nowy projekt, który przewidywał pensję w wysokości 7 310 zł brutto (Wl. Śniecikowski otrzymywał ponad 12 tys. zł brutto).
- Takie wynagrodzenie na start będzie jak najbardziej odpowiednie. Nie zamykamy możliwości podwyższenia tej diety, jednak na chwilę obecną taka kwota wydaje się nam jak najbardziej sprawiedliwa - argumentował wówczas radny Zbigniew Chorążek.
Przeciwni cięciu była tylko 3 radnych. Sam burmistrz czuł się dotknięty decyzją rajców IdG.
- Faktycznie, jeszcze przed wygraniem wyborów deklarowałem, że wynagrodzenie obniżę w stosunku do wynagrodzenia byłego burmistrza. Jest mi jednak przykro, że w trzecim dniu urzędowania darzycie mnie tak niskim zaufaniem - mówił z kolei Paweł Kalinowski.
Czy ZMP przeforsuje swój pomysł, a włodarze będą mogli liczyć na podwyżki? Na przeszkodzie z pewnością stanąć może deklaracja Jarosława Kaczyńskiego. Projekt ustawy zakłada bowiem limity pensji wójtów, burmistrzów, prezydentów, marszałków i starostów oraz ich zastępców. Czy obie strony dojdą do konsensusu?