reklama
reklama

Dominik Furman: Runda jest słaba, ale widzę światełko w tunelu [WYWIAD]

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor: | Zdjęcie: Tomasz Miecznik

Dominik Furman: Runda jest słaba, ale widzę światełko w tunelu [WYWIAD] - Zdjęcie główne

foto Tomasz Miecznik

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Wiadomości Powrót Dominika Furmana wzbudził ogromne emocje wśród kibiców Wisły Płock, ale runda jesienna w wykonaniu pomocnika nie jest najlepsza. Z czego wynikają słabsza dyspozycja i dwie czerwone kartki, które zobaczył w tym sezonie? Z jakim urazem zmagał się w trakcie rundy? Jak wspomina pobyt w Turcji? Czy widzi możliwość zakończenia kariery w Wiśle Płock? Zapraszamy na rozmowę z Dominikiem Furmanem.
reklama

Czy Dominik Furman jest dziś sfrustrowanym piłkarzem?

Nie, raczej złym na siebie. Sfrustrowany byłbym, gdyby moja słaba gra nie zależała tylko ode mnie. Tak naprawdę nie wszystko zależało ode mnie, bo przydarzyła się kontuzja, późno dołączyłem do zespołu. Kartki to jednak zależne ode mnie rzeczy i na to jestem zły. 

Zapewne inaczej wyobrażałeś sobie powrót. Przez wiele lat w Wiśle Płock byłeś podstawowym zawodnikiem, to od ciebie zaczynało się układanie meczowej jedenastki. Teraz jest różnie, a w meczu z Cracovią usiadłeś na ławce. To nie jest dla ciebie typowa sytuacja.

Nie jest, wiem to. Na pierwsze 2 mecze nie byłem do końca gotowy, potem czerwona kartka, przerwa, wszedłem, kontuzja - na początku lekka, przez co nie zagrałem ze Śląskiem Wrocław. Wróciłem, ale przed Lechem Poznań poważniejsza kontuzja. Przez to wypadanie zatraciłem rytm. Można powiedzieć, że wskoczyłem do składu, potem z niego wypadłem. Mecz z Wartą, po dłuższej kontuzji wygraliśmy…

Runda się jeszcze nie skończyła, dla mnie też nie, bo przecież mam mecz z Lechią [ze względu na nadmiar żółtych kartek Dominik Furman nie zagra w meczu z Legią Warszawa -red]. Runda jest jednak słaba, wiem to, ale widzę światełko w tunelu - obóz i przygotowania do rundy wiosennej. 

Pobyt w Turcji nie był takim zakrętem, jak niektórzy mogliby sądzić. 21 meczów, ponad 1000 minut. Coś jednak poszło nie tak.

Nie chciałbym wchodzić w szczegóły. Już kiedyś powiedziałem, że mógłbym o tym napisać - może nie książkę, bo to za duże słowo, ale gdybym się otworzył i opowiedział o tym co działo się od pierwszego dnia, pierwszych minut, godzin…Dla niektórych byłoby sporo śmiechu, inni łapaliby się za głowę. Wszyscy zapewniali, że będzie dobrze, ale od 1. dnia nikt nie pomógł. Wiadomo, co się w życiu liczy teraz. Chodziło tylko o jedno.

Chodzi o pomoc w kwestii jak np. znalezienie mieszkania?

Nie, raczej takie obiecanki-cacanki.

Jak to w świecie piłki.

Jak to w świecie piłki. O pieniądzach nie chcę rozmawiać. Nawet nie wiem czy miałem 4 czy 5 trenerów. 

Jeden wielki bałagan.

Bardzo duży. Inne były też zapewnienia. Dzwoniłem po kolegach, bo był tam Michał Pazdan, Daniel Łukasik - wszyscy mówili, że klub jest poukładany. Oczywiście nie mówię, że mnie okłamali. Klub był stabilny, widocznie pandemia wszystko zmieniła. 

Po kilku tygodniach, miesiącach zobaczyłem, że nie ma sensu tam dłużej siedzieć. To nie tak, że przestałem trenować czy coś. Cały czas trenowałem, a trenerzy się zmieniali.

Co ciekawe wygraliśmy szalony mecz z Goztepe w 41. kolejce. Skończyło się 5:3, a zaczynaliśmy od 0:2 dla rywali. To był mój pierwszy pełny mecz od długiego czasu. Trener przez 10 meczów mnie nie wystawiał i nagle desygnował mnie na mega ważny mecz, bo jeszcze mieliśmy szansę się utrzymać. Zaliczyłem wtedy 2 asysty, wygraliśmy, ale się wykartkowałem. Po meczu szkoleniowiec był zaskoczony, że nie będę grał, bo podobno mega mecz zagrałem i “szkoda, że nie jedziesz na ostatnie spotkanie”. Wcześniej przez 10 meczów ze mnie nie korzystał…

W ostatnim meczu jechaliśmy na Trabzonspor, który walczył o europejskie puchary. Mieliśmy jeszcze szansę się utrzymać, ale przegraliśmy 1:2. 

Wydarzyło się tam dużo złych rzeczy, poza boiskiem.

Turecka liga jest dziś na 18. miejscu w Europie, Ekstraklasa na 27. Czuć dużą różnicę?

Top 5 może jest poza zasięgiem polskich zespołów - Bestiktas, Galatasaray, Fenerbahce, Trabzonspor. Akurat z Bestiktasem grałem 2 mecze, zaliczyłem nawet asystę. 

Moim zdaniem Lech Poznań czy Pogoń Szczecin w takiej formie jak dziś mogłyby się zakręcić wokół 6-7. miejsca. 

Pod koniec zachorowałeś na Covid-19. Słyszałem, że Turcy nie zachowali się w porządku. 

Nie, to akurat nieprawda. Nie wydarzyło się nic. 

Mecz z Gotzepe był we wtorek, kolejny w sobotę, więc w środę musieliśmy zrobić test. Faktycznie, po meczu słabo się czułem, ale nawet nie przyszłoby mi to do głowy. Od mojego przyjazdu testowaliśmy się co chwilę, łącznie ze 40 razy. 

Jako jedyny z zespołu dostałem pozytywny wynik. 10 dni kwarantanny. Przeszedłem dość łagodnie, bez wielkiej tragedii. 

Dominik Furman przez wiele sezonów był jednym z najlepszych zawodników Wisły Płock, fot. Szymon Łabiński 

Genclerbirligi spada z ligi, stwierdzasz, że nie chcesz tam być. Rozwiązujesz kontrakt. Duże było zainteresowanie? Media łączyły cię z kilkoma klubami. 

Do mnie nikt nie dzwonił, mój agent nic mi nie przekazał. Słyszałem o Rakowie Częstochowa i Lechii Gdańsk. Nic konkretnego jednak do mnie nie dotarło. Jestem tu i jest okej. 

Kiedyś powiedziałeś, że w Polsce zagrasz tylko w Wiśle Płock albo Legii Warszawa. Podtrzymujesz to?

Podtrzymuję.

Twój powrót wzbudził bardzo duże zainteresowanie, pojawiły się bilbordy, specjalny filmik…

Może aż za dużo tego było?

Co tu dużo mówić, zaskarbiłeś sobie szacunek kibiców. Jak już mówiłeś - nie byłeś przygotowany na 100 procent.

Przyjechałem na obóz 2,5 tygodnia przed pierwszy meczem. W pierwszym sparingu jeszcze nie grałem. Drużyna schodziła już z obciążeń, nie było 2 treningów dziennie. Oczywiście starałem się dodatkowo popracować, ale to nie jest to samo. Z perspektywy czasu myślę, że potrzebuję 5-6 tygodni ciężkich treningów, żeby wejść na odpowiedni poziom.

Gdybym po meczu z Radomiakiem zagrał 7-8 spotkań z rzędu, to samymi meczami bym doszedł do formy. Przydarzyła się kartka, kontuzja… Czerwona kartka w meczu z Piastem złożyła się tak, że były 2 tygodnie przerwy, potem przerwa na mecze reprezentacji i jeszcze musiałem czekać. 

Miesiąc z głowy.

Ktoś, kto gra w piłkę wie, że mega ciężko wrócić do wcześniejszej dyspozycji. 

Zwłaszcza, że rywalizacja w środku pola Wisły Płock jest naprawdę ogromna. W kolejce do gry jest wielu zawodników. 

Zgadza się. Wiem na co się pisałem. Został mi jeszcze 1 mecz w tym roku i nie mogę doczekać się już zimowych przygotowań. Wiosną dla poczucia własnej wartości chcę grać - najlepiej 15 meczów od początku do końca, poczuć, że jestem w rytmie meczowym, bo na razie tak nie jest. Zobaczymy jak będzie. 

Rozmawiałeś z trenerem Bartoszkiem przed przyjściem na temat swojej roli w drużynie?

Na temat roli? Nie. Wiem, że trener mnie chciał, kiedy dowiedział się że jest taka możliwość. Rozmawialiśmy raz przez telefon, potem gdy przyjechałem na obóz. 

Wiem, że nie dałem z siebie wszystkiego. Jest mi z tym źle, bo wiem, że mogłem dać o wiele więcej. Sezon się jednak nie kończy. Wydaje mi się, że jestem dość inteligentny i wiem, jaka jest opinia. Spokojnie, nic się jeszcze złego nie dzieje. Wiosną można jeszcze dużo ograć - zespół, ja. 

Faul na Arkadiuszu Piłce to frustracja, niedostatki fizyczne? 

Po prostu nie zdążyłem. To czysty przypadek. Pamiętam, że ktoś za mną zbił piłkę na wykroku do Rasiego. Rasi chciał na wykroku zgrać do mnie, ale podał niecelnie, a ja wiedziałem, że jej nie złapię, więc poszedłem na wślizgu. Na stopklatce to wygląda źle, ale Arkowi nic się nie stało. Nogę miał w powietrzu, więc też jest trochę inaczej. 

To był jednak brzydki faul.

Jasne, ale najważniejsze że nic się nie stało zawodnikowi. Jeden nie zdążył, ja nie zdążyłem. Mogłem odpuścić, oczywiście, ale może Pyrka zabrałby się z piłką, zrobił akcję i byłaby bramka. Dziś można gdybać.

Teraz są tworzone dziwne teorie po czerwonej kartce w meczu ze Stalą Mielec, choć przecież grałeś już wiele meczów przeciwko Legii Warszawa. Z czego wynikało to zachowanie?

To już była frustracja. Wiązałem z tym meczem duże nadzieje. Liczyłem na powrót do składu. 

Mecz był już przegrany, bramkarz miał już piłkę w rękach i było wiadomo, że koniec. Kompletnie zapomniałem, że mam już żółtą kartkę. Zrobiłem 1 faul, dostałem od razu żółtą kartkę. To była frustracja - wynikiem, że znowu nie dałem nic drużynie. Tyle. 

Pocieszyła mnie sytuacja Sasy Balicia, który dostał kartkę jako rezerwowy. Gdybym coś takiego zrobił, to dopiero można by mówić, że specjalnie się kartkuję. Ten faul wynikał ze złośliwości. Kompletnie nie chodzi o Legię. Szkoda, bo to ważny mecz dla wszystkich. 

Dominik Furman w barwach Wisły Płock rozegrał dotychczas 10 meczów przeciwko Legii Warszawa, zdobył w nich 3 bramki, fot. Szymon Łabiński 

Wiesz ile masz występów w barwach Wisły, a ile w Legii?

Na pewno więcej w Wiśle.

W Wiśle 153 oficjalne mecze, w Legii 109. Mógłbyś o sobie dziś powiedzieć, że jesteś Nafciarzem?

Na pewno jestem Nafciarzem. W piłce seniorskiej dłużej gram w Wiśle. W Legii grałem od 13. roku życia, całe liceum, gimnazjum. Te lata na zawsze ze mną pozostaną. Szczerze? Ten okres był najlepszy. Ta piłka w gimnazjum i liceum to było coś wyjątkowego, niespotykanego. Coś innego niż teraz. Piłka to już trochę biznes, na początku to była pasja. 

Gdyby ktoś zaoferował mi przeniesienie w czasie, to chciałbym wrócić do tamtych czasów.

Znów chciałbyś mieć 15, 16, 17 lat? 

Tak, być w klasie z chłopakami, bać się jakiegoś sprawdzianu, a później iść na trening. 

Nie miałeś problemów z nauką?

Nie, nigdy. W gimnazjum miałem średnią powyżej 4, ocierałem się o pasek. W liceum zdawałem bez problemu, jakieś potknięcia były tylko na matematyce czy fizyce. Maturę zdałem za pierwszym razem. Może nie jakoś super, ale zdałem. Za bardzo też się nie uczyłem. Grałem w Młodzieżowej Ekstraklasie, ocierałem się o 1. drużynę Legii.

Zadomowiłeś się w Płocku? Nie musisz wyjeżdżać z tego miasta, żeby się dobrze poczuć?

Wiadomo, że Płock to nie Warszawa. Buduję tu dom, za chwilę będzie koniec. Z Płockiem wiążę przyszłość i w klubie wszyscy o tym wiedzą.

Pamiętam kiedy spotkaliśmy się pierwszy raz. Do Wisły przychodził 24-letni Dominik, a teraz wrócił 29-letni pan Furman?

Tak, coś w tym jest. Jest inaczej. Nie ukrywam - przyjście do Wisły nie było moim marzeniem. To było tylko wypożyczenie na rok. Życie tak się potoczyło, nie ma co do tego wracać. Jest jak jest. Teraz może nie jest najlepiej, ale biorę to na klatę. Widzę światełko w tunelu, kontuzja jest już w 100 procentach wyleczona. 

Z jaką kontuzją zmagałeś się jesienią? 

Pierwsza kontuzja to mecz z Koroną Kielce w Pucharze Polski. W 43. minucie spięło mi mięsień dwugłowy uda. W przerwie fizjoterapeuci rozmasowali nogę, wyszedłem na drugą połowę lekko utykając. Zaliczyłem asystę 2. stopnia przy bramce na 2:1 i poprosiłem trenera o zmianę. Mieliśmy wynik, prowadziliśmy grę.

Naderwałem mięsień dwugłowy, bodajże 1,7 cm. Lekarz pozwolił zagrać mi ze Śląskiem Wrocław, ale cały czas czułem nogę. Powiedziałem trenerowi, że lepiej będzie jeśli wejdę z ławki. Wszedłem w 60. minucie, ale z blokadą w głowie - było to widać, kiedy sprintowałem w swoim stylu.

Tydzień później był mecz z Górnikiem Zabrze. Wywalczyłem rzut karny, przy pierwszej bramce też miałem udział, a potem była przerwa na kadrę. W meczu z Pogonią zagrałem całe spotkanie, zszedłem w ostatnich minutach. Na rozgrzewce przed Lechem Poznań ten sam mięsień rozerwał się na 6 cm. Kolejna przerwa, tym razem dłuższa. 3 tygodnie bez treningów. 

Do treningów wróciłem w środę, półtora tygodnia przed meczem z Wartą Poznań. Mecz nie był super, więc trener uznał, że potrzebuje wybieganych chłopaków na Cracovię. Wygraliśmy. Zagrałem ze Stalą Mielec. Myślę, że gdyby mecz skończył się remisem, a może byśmy go wygrali, to nie byłoby że “Furman jest nieprzydatny”. Wynik i kartka na to wszystko rzutują. Okej - jesteś tak dobry, jak twój ostatni mecz.

Mówisz “spintowałem w swoim stylu”, czyli znasz swoje ograniczenia. Myślisz, że motoryka nie pozwoliła ci zaistnieć za granicą? 

Nie ma co się oszukiwać - nie jestem sprinterem i nigdy nim nie będę. Bieganie i kilometry się zgadzają, ale nie ma jeszcze dużej intensywności. Ciężko mi było w tej rundzie złapać rytm. Każdy piłkarz powie, że inaczej biega się kiedy mecz się przegrywa, a inaczej kiedy wygrywa. Kiedy bronisz wyniku to masz w sobie, że jeszcze pójdziesz. Kiedy przegrywasz, to gdzieś to zanika.

Utożsamianie Dominika Furmana tylko ze stałym fragmentem gry to chyba jednak spore niedopowiedzenie.

Lepiej to mieć, niż nie mieć, nie? Zawsze się z tego śmiałem, kiedy ludzie mówili “on potrafi kopnąć tylko ze stojącej piłki”. To połóż piłkę i kopnij. Co jak co, ale to potrafię i wiem to. Nie jestem szybki i o tym mówię. Znam swoje plusy i minusy. Minusy trzeba ukryć, plusy uwydatnić i będzie okej. 

Kiedyś było sporo sugestii, że może za dużo rozmów z sędziami, machania rękami. W jednym z wywiadów wspomniałeś, że starasz się panować nad emocjami, wyciągać wnioski. W tym sezonie znów jest trochę dyskusji z arbitrami. 

Ale mniej. 

Było trochę Dominika, który dyskutuje z sędziami. 

Zawsze będzie. Nie da się mnie zmienić, żebym nagle cicho siedział. Rozmawiam z sędziami i wielu z nich mówi, że się zmieniłem. 

Gdybyś zagrał, to mecz z Legią jest dla ciebie czymś szczególnym? Pamiętam pierwszy - widać było, że przeżywasz. Trochę spotkań się jednak uzbierało. 

Wiadomo, że to inny mecz. Wibracje byłyby inne. Cóż mogę powiedzieć? Spotkamy się w kolejnym sezonie. 

Wróciłeś po roku do Wisły Płock i zastałeś 8 zawodników, którzy byli w Wiśle kiedy z niej odchodziłeś. Szybko się zmienia. 

Ale wcześniej znałem się choćby z Damianem Zbozienieniem, z boiska choćby z Patrykiem Tuszyńskim czy Damianem Węglarzem. 

Zdziwiło cię to, że tylko 8 chłopaków zostało?

Nie. Oglądałem mecze Wisły, wiedziałem jaki jest skład, jakie były transfery z i do klubu. 

W Wiśle jest sporo młodych chłopaków, którzy dopiero wchodzą do seniorskiej piłki. Przekazujesz im swoje przemyślenia? Jak choćby to, że chciałbyś wrócić do czasów nastoletnich, kiedy piłka była pasją? 

Mentalność trochę się zmieniła w porównaniu do tego co było 10-12 lat temu. Ich jest po prostu więcej. Kiedyś przychodził młody, to był 1, góra 3. 

W Legii było was sporo. 

Ale nie od razu. Na początku był Michał Żyro, potem dołączył Wolak. Potem ja, Daniel Łukasik, Kosa wrócił z wypożyczenia, po pół roku dołączył Bereś. W naszej szatni jest ich około 10 i to daje im dużą pewność. Mogą rozmawiać na swoje tematy. Cały świat się zmienia, szatnie piłkarskie też.

Pytają się o coś? Ty akurat mógłbyś coś opowiedzieć. 

Najbliższy kontakt mam z Tomkiem Walczakiem. Pokazał mi zdjęcie sprzed 2-3 lat. Akurat wychodziłem z klubu, a on mnie zaczepił i poprosił o zdjęcie. Pokazał mi je kiedy dołączył do nas, a ja kompletnie o tym nie pamiętałem. 

Mieszka obok mnie, zabieram go na treningi, odwożę. Staram mu się tłumaczyć. On ma dopiero 16 lat, nie oczekujmy, że wszystko będzie wiedział. 

Kontrakt jest podpisany do czerwca, mówisz o budowie domu. Jest perspektywa zakończenia kariery w Wiśle Płock?

Pomidor. 

reklama
reklama
Artykuł pochodzi z portalu portalplock.pl. Kliknij tutaj, aby tam przejść.
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama