reklama

Jak Kargul z Pawlakiem. "Ja panu nie popuszczę!"

Opublikowano:
Autor:

Jak Kargul z Pawlakiem. "Ja panu nie popuszczę!" - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

WiadomościSpór o ziemię, awantura o krowę i ogrodzenie będące dosłownym i symbolicznym murem dzielącym zwaśnionych sąsiadów. Brzmi znajomo? Taki galimatias wywiązał się na jednej z miejscowości w gminie Szczawin Kościelny, a głównymi bohaterami zamieszania są: gostyniński działkowicz i lokalny p. I podobnie jak ich filmowe pierwowzory, żadna ze stron konfliktu nie chce dać za wygraną.

Spór o ziemię, awantura o krowę i ogrodzenie będące dosłownym i symbolicznym murem dzielącym zwaśnionych sąsiadów. Brzmi znajomo? Taki galimatias wywiązał się na jednej z miejscowości w gminie Szczawin Kościelny, a głównymi bohaterami zamieszania są: gostyniński działkowicz i lokalny rolnik. I podobnie jak ich filmowe pierwowzory, żadna ze stron konfliktu nie chce dać za wygraną.

Dziewięć lat temu Wojciech Bursztynowicz zakupił działkę wraz z dwoma budynkami w Woli Trębskiej. Wówczas nic nie zwiastowało konfliktu na miarę tego z udziałem Kargula i Pawlaka. Zgrzyt pomiędzy działkowiczem a przedsiębiorcą pojawił się z dnia na dzień, wraz z tumanami kurzu i tupotem 140 par krowich kopyt...

"Na niego nie ma mocnych"

Pan Wojciech na co dzień mieszka w Gostyninie, działka w Woli Trębskiej stanowi dla niego wiejską oazę, ucieczkę od miejskiego zgiełku. Tutaj ma swoje 16 arów ziemi - tyle należy mu się jako udziałowcowi 1/3 całości działki, którą dzieli z Andrzejem O., cenionym w regionie rolnikiem i przedsiębiorcą. Choć przez długi czas obaj panowie nie wchodzili sobie w drogę, w kwietniu doszło do jatki, która poróżniła ich na dobre. 

- To był 21 kwietnia. Przyjechałem na działkę i nie mogłem uwierzyć własnym oczom. Cały teren został ogrodzony, a za zagrodą biegało stado bydła - relacjonuje pan Wojciech.

Mężczyzna zawiadomił o sprawie policję. Funkcjonariusze skontaktowali się z Andrzejem O., a ten przekazał panu Wojciechowi klucze do zagrody. To jednak na niewiele się zdało. 

- Słyszałem, że na działce pojawić mają się 2, czy 3 krowy, ale nie 70! Nikt się mnie nie pytał o zgodę na coś takiego, a przecież też jestem właścicielem tej działki. Wszędzie leżą odchody, w powietrzu unosi się smród i tumany kurzu. Do tego wydeptana trawa i zniszczona droga dojazdowa. To jakiś absurd - denerwuje się pan Wojciech - Na działce mam umeblowany budynek mieszkalny i garaż. Jak mam z nich korzystać, skoro wszędzie biega bydło? Teraz nawet wnuczki nie mogą do mnie przyjechać, bo strach byłoby je puścić - ubolewa mężczyzna.

Pan Wojciech twierdzi, że przedsiębiorca usunął słupki graniczne, terenem zarządza niczym prywatnym folwarkiem, a po cichu planuje kolejne "śmierdzące" inwestycje. 

- Dowiedziałem się, że planuje stworzenie fermy na 900 kurczaków. Nawet nie zapytał się mnie o zdanie. To będzie kolejne źródło smrodu! Robi co mu się podoba, nie ma na niego mocnych- grzmi mężczyzna - Oferował mi 20 tys. zł za moją część działki. Wstyd, żeby proponować tak śmieszne pieniądze za 16 arów - dodaje. 

W sprawie gostyninianin krążył od Annasza do Kajfasza. Próbował interweniować m.in w gminie Szczawin Kościelny i starostwie powiatowym, lecz bez rezultatów. 

"Podejdź no do płota..."

Hodowla bydła, trzody, czy drobiu to dla pana Andrzeja chleb powszedni. Uchodzi za cenionego w regionie rolnika, którego nagrodzono m.in w jednym z prestiżowych konkursów. Taka nobilitacja nie pomaga jednak w zażegnaniu konfliktu ze współwłaścicielem działki. Choć z perspektywy przedsiębiorcy sprawy mają się zupełnie inaczej niż przedstawia to Wojciech Bursztynowicz. 

- Informowałem pana Wojciecha o planowanych inwestycjach, nie miał nic przeciwko. Mówił, że jemu bydło nie przeszkadza, bo przecież i tak prawie tu nie przyjeżdża. Nagle, z dnia na dzień zmienił zdanie i zaczął się ten cały raban - przekonuje rolnik - Chciałem wymierzyć 16 arów należących do pana Wojciecha i odgrodzić je, lecz też nieoczekiwanie się rozmyślił. Żadnych słupków granicznych nie usuwałem, to nonsens. A co do propozycji odkupienia ziemi, oczywiście padła taka propozycja. Ale nie jest to wcale śmieszna kwota - te budynki to ruina. - tłumaczy pan Andrzej.

Przedsiębiorca dodaje, że wcześniej teren był zaniedbany, a jego działania pozwoliły doprowadzić działkę do porządku. Niestety, ładu próżno szukać w relacjach na linii rolnik - działkowicz. 

Również podczas wizyty naszego reportera, między mężczyznami doszło do ostrej wymiany zdań. Każdy z nich, stojąc po przeciwnej stronie ogrodzenia, był przekonany o swoich racjach, a między wierszami ciężko było wyczytać zbliżający się konsensus.

- Pan jesteś oszust. Ja panu nie popuszczę!

- Popuścić, to pan sobie możesz w spodnie - przekrzykiwali się skłóceni mężczyźni.

Czy zwaśnionym stronom uda się dojść do porozumienia? Pozostaje mieć nadzieję, że skoro Kargul i Pawlak byli w stanie zakopać topór wojenny, również działkowcy z Woli Trębskiej znajdą wspólny język. 

 

 

 

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE