To było spotkanie w iście gawędziarskim duchu, choć nie zabrakło też odpowiedzi na ważkie pytanie. Ks. Adam Boniecki, były redaktor naczelny "Tygodnika Powszechnego", odwiedził Gostynin.
Do sali kolumnowej gostynińskiego zamku pofatygowało się kilkadziesiąt osób, które w ciszy i z wielką atencją wysłuchały tego, co miał do powiedzenia autor "Rozmów niedokończonych". Zresztą można było odnieść wrażenie, iż każda wypowiedź ks. Bonieckiego dąży do nieskończoności, bo nigdy nie zostawia słuchającego z gotową odpowiedzią, ale zmusza do intelektualnego wysiłku. Jak na siebie przystało duchowny opowiadał o swoim życiorysie i licznych publikacjach ze swadą i wysublimowanym poczuciem humoru. Kilka razy przywoływał również postać Karola Wojtyły.
- Znałem go, jak był biskupem, arcybiskupem czy w końcu papieżem, ale nigdy się spośród nas nie wywyższał, nigdy nie podkreślał swojego statusu, był po prostu - w pozytywnym tego słowa znaczeniu - normalny - opowiadał. - Lubił mówić, ale jeszcze bardziej - słuchać.
Nie zabrakło również wspomnień na temat początków "Tygodnika". - W życiu bym nie pomyślał, że tak to się wszystko skończy, że będę z nim związany tyle lat; bo ja tam przecież trafiłem przez przypadek, i tak już zostało - skonkludował skromnie.
Mimo iż atmosfera spotkania była niezobowiązująca, a wśród opowiastek Bonieckiego dominowały te o zabarwieniu anegdotycznym, nie unikał on także odpowiedzi na trudne pytania.
- Pedofilia to duży problem Kościoła, ale mam nadzieję, że jego bolesne, acz konieczne, rozwiązanie doprowadzi do oczyszczenia całej sytuacji. Z kolei łączenie polityki i religii też nie prowadzi do niczego dobrego, w związku czym musimy tutaj zachować szczególną ostrożność. "Tygodnik" nie unikał spraw nacechowanych politycznie, ale zajmował się analizą konkretów, ich merytorycznym, obiektywnym opisem, a nie opowiadaniem się po jednej ze stron.
Jedno z pytań z sali dotyczyło jakże aktualnej kwestii pomocy uchodźcom. - W czasie swojej wizyty w Polsce mówił o tym papież Franciszek, ale jego przesłanie zostało potraktowano wybiórczo. Honor Europy ratują w tej sprawie władze Lampedusy, ale to jest za mało. Musimy odpowiedzieć na wołanie o pomoc, a nie je ignorować.
Ks. Boniecki otrzymał na pamiątkę obraz przedstawiający okolice Gostynina, co znakomicie zwieńczyło całe spotkanie - już na samym początku duchowny zdradził bowiem, że w naszym mieście mieszkali jego dziadkowie, państwo Łoś. - Niestety nie wiem nic ponadto, nie mam nawet pojęcia, w której części Gostynina był ich dom.
Gdy na sam koniec jedna z uczestniczek pożegnała gościa słowami: do zobaczenia, ten odpowiedział w swoim stylu: "ale w niebie czy na ziemi?".