Antoni Pracki to syn płocczanina, Damiana Prackiego, wychowanka Wisły Płock. Zawodnik nigdy nie zadebiutował w pierwszej drużynie Wisły, a po latach przeniósł się do Warszawy, gdzie grał w barwach Hutnika Warszawa. Antoś urodził się w 2020 roku i niemal od początku życia musi toczyć walkę z nowotworami - glejakiem mózgu i siatkówczakiem w obu oczach.
Od razu ruszyła zbiórka na leczenie chłopca. Chirurdzy w Polsce usunęli cały guz mózgu, co z kolei skuktuje koniecznością przyjmowania leków przeciwpadaczkowych do końca życia. W Polsce leczenie siatkówczaka polegałoby na usunięciu oczu, na które nie chcieli zgodzić się rodzice. Po prostu chcieli, żeby syn mógł ich kiedyś zobaczyć. Znaleźli klinikę w Stanach Zjednoczonych, która daje realną nadzieję na walkę o życie i zdrowie syna. Można powiedzieć, że się udaje.
Nowotwory oczu udaje się "opanować", ale to wciąż walka z czasem. Antoś co 6-8 tygodni musi stawiać się na kontroli w Nowym Jorku - jak wyliczają rodzice, w swoim 3-letnim życiu miał już 13 rezonansów głowy, dzisiątki badań oczu, które wiążą się narkozą, szereg innych badań. Zdarza się, że guz w prawym oku się uaktywnia i potrzebna jest interwencja. Wydawało się jednak, że wszystko idzie w dobrym kierunku - lekarze w USA wydłużyli czas pomiędzy kontrolami, zezwolili na przeprowadzanie badań w Polsce, co znacznie ułatwia życie i jest zmniejsza koszty, a te są ogromne.
Jeszcze pod koniec października rodzice poinformowali za pośrednictwem strony na Facebooku "Antoś kontra nowotwory", że w głowie chłopca jest czysto. Aż do ostatniej, grudniowej kontroli.
- Po ponad dwóch latach nowotwór ponownie zaatakował lewe oczko naszego Antosia. Nasze serca znów zostały zdominowane przez strach i niepewność. Doktor Abramson musiał zastosować bezpośredni zastrzyk z chemii w gałkę oczną oraz laser. Badanie w znieczuleniu, które zwykle trwa około 30 minut, tym razem przedłużyło się do ponad 1,5 godziny, każda z tych minut była dla nas jak wieczność - przekazali rodzice. - Dziś, patrząc na zaczerwienione i łzawiące oczko Antosia, czujemy się bezsilni. Jego ból jest naszym bólem. Jednak mimo wszystko, jest w tym bolesnym doświadczeniu promyk nadziei. Pocieszające jest, że w prawym oczku sytuacja na ten moment jest stabilna, a zastosowane leczenie na lewe, lepiej widzące oczko, nie powinno negatywnie wpłynąć na wzrok naszego synka.
Cały czas trwa zbiórka na leczenie chłopca. Koszty kolejnych badań, które teraz będą musiały być wykonywane częściej, zabiegów czy podróży są gigantyczne. Rodzice mogą liczyć na wsparcie amerykańskich fundacji, ale pieniądze wciąż są potrzebne. I zbiórki będą trwały cały czas, bo Antoś musi po prostu być pod stałą kontrolą. Tylko wczesne wykrycie nowotworu daje szansę na wyleczenie.
Cały czas aktywna jest też grupa z licytacjami
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.