W związku z likwidacją oddziału położniczego w Kruku, kobiety z powiatu gostynińskiego swoje potomstwo wydają na świat w ościennych miejscowościach, głównie w Kutnie. Niestety, narodziny dziecka mają też swoje ciemne strony: rocznie w szpitalach w całej Polsce porzucanych jest ok. 700 noworodków. Jak jest w przypadku Kutna? Jedna z historii sprawia, że łzy same cisną się do oczu.
O porzucone dzieci postanowiliśmy zapytać osoby, które przez całe swoje zawodowe życie towarzyszą ich pierwszym chwilom na świecie - pielęgniarki na porodówce.
- Oczywiście zdarzają się przypadki, że matki pozostawiają dzieci w szpitalu zaraz po urodzeniu. W tym roku w kutnowskim szpitalu pozostawiono na szczęście tylko jedno dziecko. W ubiegłym roku mieliśmy dwie sierotki. Już od kilku lat dane te wyglądają podobnie – opowiada Dorota Grabowska, pielęgniarka oddziałowa Oddziału Ginekologiczno-Położniczego kutnowskiego szpitala.
Matki decydują się na porzucenie swoich dzieci głównie ze względu na trudną sytuację materialną, przeważnie gdy ciąża okazuje się przykrą niespodzianką. Matki takie przez pracowników szpitala nie są potępiane za swój czyn, mogą też liczyć na pomoc psychologiczną.
Przy okazji rozmowy personel szpitala podzielił się z nami niezwykłą historią związaną z matką, która była zdecydowana na pozostawienie swojego dziecka w szpitalu. Dowiadujemy się, że kilka lat temu jedna z takich, początkowo dramatycznie zapowiadających się, sytuacji, zakończyła się happy endem - i to za sprawą samych pielęgniarek.
- Na oddział trafiła dojrzała kobieta, która od samego początku twierdziła, że po porodzie chce u nas zostawić swoje dziecko. Nikt z jej rodziny nawet nie wiedział o tym, że jest w ciąży. Miała urodzić, a na drugi dzień wrócić do swojego normalnego życia, jakby nigdy nic – mówi pani Dorota. - Zauważyłyśmy jednak, że bije się z myślami i postanowiłyśmy z nią porozmawiać – dodaje.
Okazało się, że kobieta jest kompletnie nieprzygotowana na opiekowanie się dzieckiem, nie miała nic. Pani Dorota wraz z pielęgniarkami postanowiły więc wesprzeć kobietę i w ciągu kilku godzin zorganizowały zbiórkę pampersów, ubranek, kosmetyków i akcesoriów dla noworodka, które trafiły do świeżo upieczonej matki. Udało się nawet zdobyć nosidełko, a dary od ludzi spływały na oddział jeszcze kilka tygodni później.
- Kobieta dziś wychowuje śliczną zdrową córeczkę i jest nam wdzięczna, że przekonałyśmy ją do zatrzymania dziecka. Myślę, że kluczowy dla matki jest moment pierwszego kontaktu, usłyszenia pierwszego płaczu własnego dziecka, pierwsze wzięcie w ramiona. Serce matki mięknie - mówi oddziałowa. - W tym przypadku właśnie tak było. Po porodzie obie tryskały szczęściem. Odwiedziły nas później razem jeszcze kilka razy – wspomina z uśmiechem pani Dorota.