Grupa Animal Ghost po raz kolejny pokazała, jak ważne jest dla nich zdrowie i życie zwierząt. Tym razem członkowie gostynińskiej grupy udali się na pole znajdujące się w Gminie Łąck, aby uratować psa na grubym łańcuchu. Zwierzak stał sam na polu ponad dwa dni, a żadne schronisko nie chciało przygarnąć do siebie opuszczonego psa. Dzięki temu, że członkinie Animal Ghost udały się na miejsce, gdzie znajdował się opuszczony brytan, udało go się uratować po prawie pięciu godzinach.
Członkowie grupy Animal Ghost codziennie odbierają nawet po kilkanaście telefonów dotyczących próśb o pomoc dla zwierząt. Mimo, że bywa tak, iż gostynińscy miłośnicy zwierząt fizycznie nie dają rady, z racji że brakuje im środków i miejsc w tymczasowych domach dla czworonogów, zawsze starają się pomóc, porozmawiać i zorientować się w sytuacji, bo może coś da się zrobić. Tym razem sytuacja była szczególnie wyjątkowa.. późnego popołudnia członkowie grupy Animal Ghost odebrali telefon z prośbą o pomoc dla psa. Zwierzę było duże i bardzo groźne. Pies oplatany łańcuchem wokół drzewa warczał, szczekał i nie pozwalał do siebie podejść. Grupa z Gostynina szybko ustaliła, że pies na pewno stoi na polu już drugą dobę lub jeszcze dłużej, a w nocy za oknem temperatura sięga nawet do -10 stopni Celsjusza. Pies znajdował się na polu w Gminie Łąck, a członkowie Animal Ghost z racji braku miejsc w tymczasowych domach dla zwierząt zadzwonili do schroniska w Płocku. Niestety, zgłoszenie o psie zostało zlekceważone, gdyż musi ono wpłynąć od właściwego Urzędu Gminy i dopiero wtedy można rozpocząć całą procedurę. Z racji, że było już po godzinie 18 wszystkie Urzędy były już zamknięte. Pies potrzebował natychmiastowej pomocy, a pani Marta wraz z panią Małgorzatą tłumaczyły, że są w stanie spisać oświadczenie, że to właśnie one zgłaszają tę sprawę. Mimo, że sytuacja była bardzo poważna, powiedziano im, że mają odezwać się następnego dnia. Po chwili namysłu obydwie członkinie grupy Animal Ghost postanowiły udać się w miejsce, gdzie znajduje się uwięziony pies. Cała historia zakończyła się szczęśliwie, gdyż po prawie pięciu godzinach udało umieścić się psa w bezpiecznym miejscu. Jednak przed tym dla dobra psa i osób znajdujących się przy nim należało go chwilowo uśpić a pierwszego dnia, aby go nakarmić grupa Animal Ghost musiała przemierzyć prawie 30km (w jedną stronę).
Po raz kolejny grupa Animal Ghost pokazała, jak poważnie podchodzą do swoich obowiązków. Oprócz tego, gratulację należą się również małżeństwu, które szukało ratunku dla tego biednego psa i osobie, która mimo własnych problemów zdrowotnych dała temu biednemu psu schronienie i zaopiekowała się nim. Gratulację należą się również lekarzowi weterynarii - dr Krzysztofowi Michalakowi, który bez względu na porę roku i porę dnia nigdy nie odmówił pomocy grupie Animal Ghost.
Mimo udanej akcji, członkowie gostynińskiej grupy czują pewien niedosyt:
- Niestety ścieżka postępowania z bezdomnymi, porzuconymi, poszkodowanymi w wypadkach zwierzętami stanowi ogromną lukę w funkcjonowaniu samorządów. Kwestie te najczęściej wcale nie są uregulowane lub widnieją tylko na papierze. W godzinach pracy urzędów można jeszcze próbować interweniować, natomiast okazuje się, że w popołudnia i weekendy, nawet gdy dana gmina ma podpisaną umowę ze schroniskiem, nic nie można zrobić. Niestety w takich sytuacjach często nie reaguje ani policja, czy straż miejska lub gminna, ani weterynarze… Czego zabrakło? Może empatii, odrobiny dobrej woli i chęci niesienia pomocy? O co jeszcze może chodzić, jeśli nie o pieniądze? - pytają kobiety, które włożyły całe serce w pomoc dla uwięzionego psa.
Pies wabi się Diego. Brytan mimo początkowego przerażenia szybko dochodzi do siebie. Obecnie ma schronienie nad głową i jest bardzo przyjacielski.